Dodany: 18.06.2015 10:51|Autor: Frider

Pierwsza i ostatnia miłość


Wiek odziera nas ze złudzeń. Przynosi mądrość, ale gdy patrzymy wstecz – widzimy cały bagaż błędów, które popełniliśmy w pogoni za marzeniami. Zresztą, z reguły spełnienie tych pragnień odziera je z czaru wyjątkowości. Oglądamy się za siebie i myślimy: po co mi to było potrzebne?

„Kilka miesięcy, całe życie” to malutka rodzinna historia, mogąca być fragmentem wspomnień każdego z nas. Przedstawia wycinek z wakacji spędzanych na wsi przez chłopca, którego rodzice wyjeżdżają na luksusowe zagraniczne wczasy. Bohater zostaje „podrzucony” dziadkowi jako balast niemożliwy do pozostawienia samodzielnie w mieszkaniu i niechętnie widziany na zagranicznych wojażach. Teoretycznie wszyscy są zadowoleni: rodzice mogą wreszcie wypocząć tylko we dwoje, pobyć razem na upragnionym urlopie, dla ich syna takie wakacje oznaczają wolność, przygody i beztroskę, dla dziadka to długo wyczekiwany kontakt z ukochanym wnukiem. W praktyce jednak wzajemne układy są bardziej skomplikowane, powtarzające się zostawianie chłopca u dziadka przypomina dawne urazy, wywołuje nowe, powoduje powstawanie napięć wewnątrz pozornie szczęśliwej rodziny.

Pozornie jest tu trzech głównych bohaterów, połączonych więzami krwi: nastolatek oraz jego ojciec i dziadek. Po zastanowieniu można jednak dojść do wniosku, że w istocie to jedna osoba pokazana na różnych etapach życia, zmieniająca przekonania i postępowanie w miarę zyskiwania doświadczeń i wiedzy. Teorię tę potwierdzają przeplatające się wspomnienia ojca i dziadka, pokazujące ich takimi, jakimi widzieli się nawzajem w przeszłości. Ich postawy są w znacznym stopniu zamienne, obserwujemy, jak z wiekiem zmienia się ich punkt widzenia i zachowanie względem rodziny oraz osób z otoczenia.

Każdy z nich jest w jakiś sposób reprezentatywny dla swojego pokolenia, ma cechy, które w większości przypadków znajdziemy u ludzi w podobnym przedziale wiekowym. Chłopiec to nastoletni buntownik, świadomie i przekornie postępujący wbrew nakazom rodziców, szukający nowych doznań i próbujący zaimponować swoim rówieśnikom. Ojciec jest zaabsorbowany pracą i karierą, nieco zaniedbuje syna, przekonany, że na bliższy kontakt z nim będzie jeszcze czas. Jego postawa ma bardzo stabilne umocowanie w świecie obowiązków, planów, aktywności zawodowej i społecznej. Jest w tym pewien fałsz – mężczyzna dąży do zrealizowania obowiązujących standardów (czy też może raczej mód), nie biorąc pod uwagę ich rzeczywistej ważności i wartości. Cierpi na tym życie rodzinne – kontakt z synem spychany jest na dalszy plan, wspólne spędzanie czasu – odkładane na bliżej nieokreśloną przyszłość. Także stosunki pomiędzy nim a jego ojcem nie układają się najlepiej. Rola tego ostatniego jest w rodzinie marginalizowana, syn próbuje bagatelizować jego zdanie i doszukuje się w zachowaniu ojca starczych „zdziwaczeń”. Wreszcie dziadek, czyli jego własny syn po latach. Już pozbawiony złudzeń młodości, wyciszony i skupiony na bardziej przyziemnych, codziennych problemach. Osoba zdystansowana do współczesnego świata, potrafiąca docenić szczególną wartość rodziny, umiejąca nie tylko rozmawiać z wnukiem, ale także wczuć się w jego młodzieńcze problemy i udzielać mu rad.

W tej trójce dziadek i wnuk stanowią zespół, ojciec zaś stanowi nieharmonijny, niestabilny (rodzinnie) element. Chłopiec ma w dziadku oparcie, bowiem ten, już niepotrzebujący nowych podniet, dysponujący doświadczeniem zyskanym na własnych błędach, potrafi znaleźć z nastolatkiem wspólny język. Nie oznacza to, że jest ideałem – z kartek książki dowiadujemy się, iż popełniał te same błędy wychowawcze, co jego własny syn. Ze wspomnień tego ostatniego przebija gorycz, żal do ojca o niezrozumienie i apodyktyczne postępowanie w przeszłości.

Recenzję zatytułowałem „Pierwsza i ostatnia miłość”, bo właśnie to uczucie jest w powieści Nowackiej bardzo silnie zaakcentowane i pokazane jako zmienna zależna od wieku. Pierwsza miłość jest znanym wszystkim, nastoletnim zadurzeniem. Przychodzi nagle, rozdziera nam serce, wywraca świat do góry nogami i odchodzi, czasami zabierając ze sobą cząstkę naszej duszy, której poszukujemy już do końca życia. Sceneria dla niej może być różna, ale często kojarzy się z wakacjami, czasem gorącego słońca, wolności i ukradkowych pocałunków. Ta pierwsza miłość to przygoda, krótkotrwała i bardzo gwałtowna. A ostatnia? Czasami wcale nie jest miłością do osoby płci przeciwnej, na taką możemy być zbyt zgorzkniali i smutno doświadczeni. Niekiedy też nasze serce wypełnione jest już na zawsze, w całości, uczuciem do kogoś, kto dawno odszedł. Jednak ta ostatnia miłość często jest odkryciem, znalezieniem w sobie czegoś wcześniej nieznanego, choć bardzo silnego. To miłość dziadka do wnuka. Czy czasem nie jest tak, że właśnie we wnukach, nie we własnych dzieciach, widzimy siebie samych? Że w nich się odradzamy, oni sprawiają, że nasze starcze oczy zapalają się nowym blaskiem, dla nich mamy czas, cierpliwość i wyrozumiałość, gotowi jesteśmy na absolutnie każde poświęcenie? Ta miłość to ostatni, czasami najpiękniejszy dar. Dla dziecka od dziadka, lecz i dla dziadka od... kogo?

Książka jest raczej melancholijna niż smutna. Pokazuje proces nie tylko dorastania, ale także starzenia się, z pozytywnymi elementami tego okresu. Wszyscy popełniamy te same błędy. Najpierw jako dzieci, później jako dorośli. Widok cudzych potknięć niewiele nas uczy, dopiero własne doświadczenia, porażki i świadomość popełnionych grzechów dają nam siłę do nowego otwarcia się na życie. Nigdy nie jest na to za późno. Nawet jako starcy możemy stać się przewodnikami – jeżeli już nie dla naszych dzieci, to dla wnuków, którym przecież możemy dać z siebie to, co najlepsze, dojrzałe, wypielęgnowane przez całe życie.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 593
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: