Dodany: 14.10.2009 19:57|Autor: paren

Czytatnik: W wygodnym fotelu

Konkurs z kompromitacją w tle.


Z zakończonym we wtorek konkursem „Czajka w literaturze” wiąże się zdarzenie, które sprawiło, że konkurs ten zapamiętam na dłuuuuugo.

To było w niedzielę, 11 października, a więc kilka dni temu, jednak ze zrozumiałych powodów piszę o tym dopiero dzisiaj, gdy żadnych tajemnic Sherlocka już nie zdradzę.

A więc, niedziela. Zostały mi do rozszyfrowania już tylko dwa fragmenty. Jeden z nich, właściwie pewniak, czekał, aż w poniedziałek dopadnę egzemplarza książki, żeby się utwierdzić w domysłach.

Ale ten drugi, no klęska po prostu. Nic mi się algebraicznie nie kojarzyło, niestety . Nie pasowało nic wzruszającego i prorodzinnego ... Przekartkowałam stosy książek. Na nic. Zabazgrałam kilka kartek różnymi pomysłami i nic. Żadne skojarzenia do inicjałów, boru, rubli, dworu, sprzątanych statków, raków i cietrzewi, nie mówiąc już o bohaterce konkursu – czajce. Im mniej wiedziałam, tym bardziej mnie to złościło i nie dawało spokoju…

W południe zajrzała na chwilkę moja sąsiadka, bardzo miła starsza pani.

- Co ty tak znowu w tych papierzyskach siedzisz?
- Eee tam, mam taki fragment książki i usiłuję ustalić, z czego to.
- Przeczytaj mi, bo nie mam okularów….

Bez przekonania, ale grzecznie, bo mi mama całe lata do głowy wbijała, że się trzeba starszych słuchać, zaczęłam klepać z pamięci nieszczęsny fragment, zerkając tylko czasami na wydruk, bowiem po tak dogłębnej, acz nieefektywnej analizie pamiętałam go już doskonale.

- NO, CO TY????!!! Tyle masz tych książek, a TEGO nie znasz? To przecież jest… ! Zaraz sama zobaczysz!

Poszła, po chwili była z powrotem z książką w garści i satysfakcją na twarzy.

Tak oto, za sprawą konkursu z czajką w roli głównej, skompromitowałam się dożywotnio w oczach tej miłej pani, której cały księgozbiór bez trudu by się zmieścił w jednej, niezbyt dużej reklamówce…

Żeby się choć troszkę zrehabilitować, przeczytałam „Macierz” Rodziewiczówny jeszcze w tamtą niedzielę.

Niestety, nawet nie dlatego, że będzie mi się już zawsze kojarzyła z niezbyt budującym spojrzeniem, jakie posłała mi moja sąsiadka, nie mogłam ocenić książki na więcej niż 3,5.




(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2291
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: gandalf 15.10.2009 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Z zakończonym we wtorek k... | paren
Ach, z "Macierzą", to ja też miałem problem. Wiedziałem, że autorką fragmentu jest Rodziewiczówna, ale o jaką jej książkę chodziło? Całkowita enigma. Ponieważ była to ostatnia rzecz, której nie wiedziałem w konkursie, zirytowałem się i poszedłem do biblioteki, sądząc, że poprzeglądam książki autorki i na pewno szybko znajdę właściwą. Przekartkowałem więc w poszukiwaniu pana Sz. i pani P. wszystkie utwory Rodziewiczówny jakie tam znalazłem. Było ich dobrze ponad 20. I nic.
Następnego dnia poszedłem do innej biblioteki, gdzie było kilkanaście książek autorki, do których jeszcze nie zajrzałem. Wreszcie, po przejrzeniu coś koło 30 książek i kilku godzinach szperania, znalazłem "Macierz". Ale nie przeczytałem. I nie przeczytam, bo chyba do końca życia mam już dość tej autorki.
Użytkownik: Cirilla 16.10.2009 00:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, z "Macierzą", to ja ... | gandalf
Przeczytaj! Warto. Książkę, swojego czasu, podsunęła mi mama jako antidotum na problemy pierwszej sesji egzaminacyjnej. Były to czasy, kiedy, jako humanistka z bożej łaski i ocen przez całe szkolne życie, zmagałam się z egzaminem z algebry: oporem matematycznej materii i samą sobą... Mama widząc moją rozpacz powiedziała: przeczytaj coś pozytywnego; coś, co podniesie cię na duchu - i dała mi do ręki "Macierz". Całkiem mnie to zdołowało bo między innymi właśnie walczyłam z macierzami i nawet przez chwilę podejrzewałam złośliwość tudzież ironię z jej strony. No, ale fakt faktem - po przeczytaniu tej książki inaczej popatrzyłam na świat. Sesja poszła do przodu (być może jako skutek również innej literackiej inspiracji):)
Użytkownik: janmamut 16.10.2009 01:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytaj! Warto. Książk... | Cirilla
Mama jest wszak najodpowiedniejszą osobą do dawania książki "Macierz". :-)

Po smutnych doświadczeniach, że studenci potrafią napisać przez "ż", tłumaczę na początku, iż jest przez "rz", bo wymienia się na "maciora", a jedno i drugie oznaczało dawniej matkę. Po czym apeluję, by nie wykorzystywali świeżo zdobytej wiedzy jako formy zwracania się w domu...
Użytkownik: paren 16.10.2009 08:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, z "Macierzą", to ja ... | gandalf
Ja miałam taki sam plan, awaryjno-rozpaczliwy, który zamierzałam realizować w poniedziałek - chodzić po bibliotekach i przeglądać wszystkie książki Rodziewiczówny i jeszcze jednego "podejrzanego" autora. Moja sąsiadka pojawiła się więc w sama porę i jak teraz czytam o Twoich poszukiwaniach, to myślę, że dzisiaj ja ją odwiedzę, z czekoladkami.

A już Agnieszka Osiecka napisała o tym, "jak dobrze mieć sąsiada", i sąsiadkę, dopowiem od siebie.

Ale cieszę się, że Ci się jednak udało znaleźć właściwą Rodziewiczównę, bo przecież mogło być i tak, że tego akurat tytułu wcale by w tych bibliotekach nie było, a wtedy cały Twój trud poszedłby na marne.
Pozdrawiam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: