Dodany: 12.10.2009 19:13|Autor: Aithne

Czytatnik: Hon no mushi

Przeczytane w wakacje... i pierwsze dni nauki


1. W blasku księżyca (Hearn Lian (właśc. Rubinstein Gillian))
2. Kto ze mną pobiegnie (Grosman Dawid (Grossman Dawid))
3. Diagnoza i inne opowiadania (Gaarder Jostein)
4. Tsugumi (Yoshimoto Banana (właśc. Yoshimoto Maiko))
5. Radio Yokohama (Bruczkowski Marcin, Borek Monika)
6. Penelopiada (Atwood Margaret)
7. Motyl na wietrze (Kimura Rei)
8. Sto lat samotności (García Márquez Gabriel)
9. Złodziejka książek (Zusak Markus)
10. Dziennik (Frank Anne)
11. Ukryty kwiat (Buck Pearl Sydenstricker)
12. Wielkie odkrycia i zagadki japońskiej archeologii (Tubielewicz Jolanta)
13. Japońska kultura kulinarna (Kordzińska-Nawrocka Iwona)

I w telegraficznym skrócie...
1. Niezłe. Ale Takeo i Kaede zaczęli mi się nudzić już w środku 2giej części, a w tej stali mi się prawie obojętni. No i te nieoczekiwane zwroty akcji z gatunku deus ex machina - mam tu na myśli nagłe trzęsienie ziemi akurat w momencie, w którym oboje bohaterów, niezależnie od siebie, jest w niebezpieczeństwie... 4.

2. Obecnie jedna z moich ulubionych książek. Prawdę mówiąc, troszkę mnie denerwowała przez ponad połowę - miałam wrażenie, że akcja posuwa się zbyt wolno i czułam się dość znudzona. Ale ani przez chwilę nie przyszło mi do głowy, żeby z tego powodu przerwać lekturę. Ba, nawet nie przeczytałam sobie zakończenia! Bo przecież skoro akcja według autora ma być tak spowolniona, to jakiś powód pewnie to ma... Miało. Końcówkę, kiedy w końcu do niej dotarłam, czytałam wielokrotnie. Cała książka jest dobra, urocza i z bardzo, bardzo pozytywnym przesłaniem (mimo tłumu bandytów, donosicieli i narkomanów). 6.

3. Nieeee, dziękuję. Tzn., ocenę i tak dostała ode mnie nie najgorszą, bo to Gaarder i jego styl pisania wyjątkowo mi się podoba, ale, niestety, tym razem we wspaniałym stylu pisze mnóstwo irytujących rzeczy. Sporo w tych opowiadaniach "oczywistych oczywistości", które w tym pięknym mieście, do którego znów wyemigrowałam, określa się mianem sucharów. Najlepiej z całego zbioru pamiętam tytułową "Diagnozę" - i bardzo dobrze, bo w niej wszystkie cechy całego zbioru są najbardziej wyraziste. Jest w nim coś, co mnie pociąga, co przenosi mnie na płaszczyznę prawie filozoficznych rozważań... A raczej mogłoby przenieść, gdyby nie pewna szablonowość w tworzeniu postaci. Chora na raka bohaterka nagle, z dnia na dzień, odkrywa, że otaczający ją ludzie są płytcy i próżni. Że popisują się opalenizną, bogactwem, powodzeniem. Wszyscy, wszyscy dookoła są głupi - tylko na jedną Jenny spłynęło oświecenie. Sporo tu też mocnego antychrystianizmu - bardzo denerwującego, bo niepotrzebnego i nielogicznego. Swoją drogą, ciekawa jestem co Kościół zrobił Gaarderowi że aż TAK go nie lubi. W Mai i Vita Brevis było to dyskretnie ukryte między wierszami, tu aż bije po oczach. I to w momentach, które nie mają najmniejszego sensu. Tak jakby autor za wszelką cenę chciał ustawić swoją filozofię życia w maksymalnej sprzeczności z chrześcijaństwem, nawet kiedy jedno z drugim można bez większego wysiłku pogodzić.
Wybaczam to panu Gaarderowi, bo to jego pierwsza książka i widać, że w późniejszych trochę spuścił z tonu. Co bardzo mi się podobało to przebłyski idei, które zostały rozwinięte w kolejnych powieściach. Chociażby dziewczynka, która jedzie z tatą autobusem i zachwyca się wszystkim dookoła, a Jenny myśli "Gdyby kierowca zaczął nagle latać, wcale nie zdziwiłaby się bardziej, za to jej tata pewnie dostałby zawału... przyzwyczajamy się do świata". Był ten motyw w "Świecie Zofii"? Był. I za to 3,5.

4. Dobra książka, ciekawa, taka zwiewna i delikatna - w japońskim sposobie pisania naprawdę jest coś innego. Ale Tsugumi nie przekonała mnie do siebie. Rozumiem, że nie była aż tak najeżona, że potrafiła być wrażliwa, ale takich głęboko wrażliwych, ale opryskliwych i pozbawionych życzliwości ludzi mam dość na co dzień. Mimo tego 4,5.

5. O looooosie.
Uwielbiam Bruczkowskiego i wprawdzie to nie "Bezsenność w Tokio", ale prawie równie dobre. 5, bez najmniejszego wahania.

6. Penelopiadę polecił mi kiedyś polonista, więc kiedy w końcu zobaczyłam ją w osiedlowej księgarni, od razu ją kupiłam (zwł. że wg strony Empiku ta książka nie istnieje). Trochę to nie moja bajka, ale nie była zła. 4.

7. Jedna z NAJGORSZYCH książek dotyczących Japonii jakie kiedykolwiek czytałam. Historia przygnębiająca, język charakterystyczny raczej dla artykułu niż powieści (a literatura popularnonaukowa to to z pewnością nie jest, więc wtręty z gatunku: "Pamiątki można wciąż oglądać w muzeum tym i tym" doprowadzały mnie do szału). I przede wszystkim, fatalne tłumaczenie. Nawet ja widzę w nim błędy, chociaż ani nie znam oryginału, ani nie dałabym jeszcze rady go przeczytać. Ale jeźeli pewien rodzaj kimona nazywa się yukata, to co w książce robi zdanie: "Założyła swoje yukatas"?! W dodatku napisane kursywą, jakby "yukatas" było nazwą własną? 2. Tylko za to, że jakiś obraz Japonii jednak tam był.

8. Arcydzieło absolutne. Nie streszczę, bo się nie da. Nie lubię książek, które można bez problemu opowiedzieć. Klimat zwalił mnie z nóg, połknęłam tę powieść za jednym zamachem. 6 i kropka.

9. Trochę nie do końca taka jak bym chciała, ale nic konkretnego nie mam jej do zarzucenia. Dobrze się czytało. Ciekawa, bohaterowie barwni, a autor, na całe szczęście, nie próbuje przekonywać nas, że Niemcy nie popierali Hitlera. Może Memingerowie nie, ale już sprzedawczyni, która nie chciała dawać dzieciom cukierków jeśli przy wejściu do środka nie pokazały "Heil Hitler"... Uczciwa, smutna, wciągająca. 5,5.

10. Ciężko ocenić. Przecież to jej dziennik, własne, osobiste zapiski. Mam powiedzieć, że była infantylna? Pisała to dla siebie. Mój pamiętnik z gimnazjum nie wygląda lepiej. Okropnie denerwowała mnie świadomość, że Anne tej wojny nie przeżyje. To tak jakby Rilla ze Złotego Brzegu w ostatnim rozdziale, dajmy na to, wpadła pod pociąg. Nie po to patrzę, jak rozpuszczona smarkula poważnieje i staje się osobą inteligentną, świadomą siebie samej, zaczyna snuć konkretne plany na przyszłość, żeby na końcu ginęła. Im bliżej było końca, tym bardziej lubiłam Anne. I szkoda mi jej. Ich wszystkich. 4,5.

11. Chciałam przeczytać dla odmiany coś lekkiego i optymistycznego, a tu przykra niespodzianka. Ukryty kwiat przypomina mi najbardziej Matkę, chociaż jest o wiele ciekawszy i lepiej napisany. Ale spokojna, beznadziejna rezygnacja jest ta sama. Streszczenie sobie podaruję, wystarczy przeczytać notkę z okładki. Dodam tylko, że najbardziej z nich wszystkich nie lubię prawie że głównego bohatera, Allana Kennedy. Za to lubię Cynthię. Jako jedna z niewielu próbowała zachowywać się przyzwoicie. 4,5.

12. Lektura na historię Japonii. Nazwisko mówi samo za siebie. 5.
A nie jestem fanką archeologii...

13. Jw, tyle że w kategorii "dowolna lektura popularnonaukowa". Również ciekawa. Podczas czytania sugeruję mieć pod ręką kanapki ;). Jedyny zarzut: autorka z uporem umiejscawia wykopaliska w Toro na wyspie Kyushu, podczas gdy wg w/w książki pani Tubielewicz znajdują się na Honshu, i to w okolicach Zatoki Tokijskiej. Ale to szczegół. 5.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1713
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: