Dodany: 06.06.2015 14:49|Autor: kamyk:)

Książka: Przebaczenie
Osborne Lawrence

1 osoba poleca ten tekst.

Przebaczenie?


Wypadek, zbrodnia, wina… co dalej? Kara czy przebaczenie? A może brak jakichkolwiek konsekwencji?
Nikt nie jest bez winy, ale… czy ktoś właściwie jest winny?

David i Jo, małżeństwo z Anglii, jadą na przyjęcie do dwóch znajomych homoseksualistów. Ich rezydencja położona jest wewnątrz marokańskiej pustyni. Męcząca podróż w nieznośnym upale kończy się tragedią, gdy pijany David potrąca miejscowego sprzedawcę skamieniałości. Małżonkowie docierają do celu ze zwłokami młodego mężczyzny w samochodzie. Gospodarze postanawiają im pomóc, ukrywają zwłoki i zachęcają do zrelaksowania się po podróży. Sprawa szybko wychodzi na jaw, najpierw dowiadują się służba i goście, następnie lokalna społeczność, dla której zdarzenie to jest równoznaczne z morderstwem. Kiedy ojciec zmarłego przybywa po ciało syna, David musi dokonać zadośćuczynienia. Nie wiadomo jednak, na czym ma ono polegać i co się z nim stanie.

Równolegle zostaje przedstawiona historia Drissa, młodego chłopca chcącego znaleźć szczęście poza granicami swojego państwa. Jako muzułmanin kieruje się on wyłącznie własnym interesem, wszyscy niewierni są nic nieznaczącymi marionetkami służącymi osiągnięciu wymarzonego celu. Jego kodeks moralny pozwala mu na wszystko, bo przecież Allach go prowadzi. A może chłopak ma po prostu bujną wyobraźnię?

W murach rezydencji zaś wielka impreza trwa bez przerwy. Marokańska służba z niesmakiem spogląda na gorszące zachowanie Europejczyków. W tym przepychu, w ciągłym ekstatycznym pląsie pełnym pokus musi odnaleźć się Jo, która pierwszy raz od wielu lat jest pozostawiona sama sobie. Powoli wciąga się w to upalne szaleństwo.

W powieści Osborne’a zderzają się dwa odmienne światy, dwie różne kultury, dialog pomiędzy którymi wydaje się niemożliwy. Europejczycy, nowocześni, seksualnie wyzwoleni, bawiący się bez zahamowań – i tradycyjna muzułmańska społeczność, spoglądająca z obrzydzeniem na niewiernych, czyli tych, którzy zawsze są źli już przez sam fakt niewiary we właściwego boga. Autor przedstawia różne sposoby ujmowania rzeczywistości, różne kodeksy moralne. Świat, w którym śmierć niewiernego nie jest tym samym, co śmierć muzułmanina. Świat, w którym jedni mają prawo mordować, inni zaś są oskarżani bez uwzględniania okoliczności, a wszystko zależy od tego, czyją perspektywę uznamy za słuszną. Świat, który oczekuje prawdy, ale sam ją odpowiednio selekcjonuje.

Odmienność kulturowa pokazana w książce jest frapująca, a jednocześnie niezwykle frustrująca. Muzułmanie w niektórych sytuacjach przedstawieni są jako paranoicy, dla których świat zewnętrzny zawsze stanowi zagrożenie. Niech cytat posłuży mi za przykład owego myślenia: „Niewierni ciągle żartowali. Ale czy ich żarty naprawdę były żartami? Bloodworthowie zawsze byli weseli i słodcy, ale czy ich wesołość i słodycz były szczere? W sercu Drissa obracała się ciemna śruba, bo wiedział, że niewierni to najprzebieglejsze istoty, jakie istnieją, i ostatecznie zależy im jedynie na sprowadzeniu wierzących na złą drogę. Taką już mieli naturę i nic nie mogli na to poradzić”[1].

Z drugiej strony Europejczycy przedstawieni zostali jako społeczność zepsuta, pełna poczucia wyższości, oddająca się niemoralnym rozrywkom, żyjąca w bogactwie, które trudno pojąć, a muzułmanie ukazani poprzez pryzmat biedy i ciężkiej pracy, które warunkują całe ich życie. Istnieje zatem między nimi przepaść w każdym niemal aspekcie życia. Dzielą ich status finansowy, historia i tradycja, a w końcu światopogląd, w tym koncepcja dobra i zła.

Opisy sprawiają, że to opowieść pełna smaków, zapachów, kolorów i kształtów, mimo że sceneria jest dość jednolita – wszędzie piasek, żółty pył, ziarna lecące do ust i oczu, przytłaczający upał, niekończący się nawet nocą. W tym klimacie niektóre czyny popełniane są jakby w amoku, w narkotycznym transie. Wedle jakich kryteriów szukać tu grzeszników?

Uzupełnieniem przedstawionych historii stają się dwa sny, połączone ze sobą w nierozerwalnym tańcu znaczeń, tańcu oprawcy i ofiary. Wkradają się one do rzeczywistości niczym quasi-przepowiednie, budując jej tajemniczy wymiar.

Powieść jest napisana językiem prostym, ubarwionym pełnymi egzotyki opisami. W sam raz na jeden, maksymalnie dwa wieczory. Trzyma w napięciu i pozwala bawić się w grę "przewidywalne – nieprzewidywalne", bo wiele razy zmieniają się domniemane scenariusze zakończenia. Sam zaś koniec nadaje jej dodatkowy sens w kontekście przebaczenia. Wątki związane z winą, karą i przebaczeniem są przyczynkiem do rozważań nie tylko nad odmiennymi wierzeniami i kulturami, ale również nad kondycją człowieka w ogóle.

„Wiele dróg nie wiedzie do serca”[2], mówi marokańskie przysłowie.


---
[1] Lawrence Osborne, „Przebaczenie”, przeł. Anna Gralak, wyd. Znak, 2015, s. 149.
[2] Tamże, s. 7.


[Recenzję opublikowałam również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 719
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: