Dodany: 14.04.2015 11:49|Autor: majkanew

Monsieur Zborowski


W jakim punkcie byłaby teraz wielka sztuka bez Soutine’a, Kislinga, Modiglianiego – gdyby ci artyści w okresie swojego rozkwitu malowali na ulicach Montmartre’u jako uliczni portreciści, pozostający w cieniu ekspansywnych Picassa czy Rivery?

Na szczęście znalazł się wśród ówczesnej cyganerii francuskiej student z Polski zainteresowany malarstwem, o dobrym smaku estetycznym, wrażliwym sercu poety, niezłej intuicji i będący w finansowej potrzebie. Rozpoczynał w branży księgarskiej, by finalnie odnieść sukces jako marszand i mecenas znamienitych artystów.

Leopold Zborowski (Zbo, Zboro) wraz z żoną Anną umożliwił wypłynięcie na największe wody światowej sztuki najzdolniejszym malarzom spod szyldu École de Paris. Wielokrotnie ratował ich z życiowych (głównie materialnych) opresji, był wiernym i oddanym przyjacielem, organizował wystawy, sprzedawał obrazy.

Pozostający w cieniu swoich przyjaciół-malarzy, wreszcie doczekał się osobnej biografii, której napisania z ogromnym zapałem podjęła się Lila Dmochowska, historyk sztuki, krytyk artystyczny. „Leopold Zborowski. Główny bohater historii o Modiglianim i artystach paryskiej cyganerii” to jej niezwykle udany debiut książkowy. We „Wstępie” biografka opisuje (bez zbędnych szczegółów) pracę nad monografią. Widać tu ogromny zachwyt, satysfakcję i przyjemność, jakie – mimo wielu trudności i pewnie trudnych chwil zwątpienia – czuje badacz. Dmochowska to prawdziwa poszukiwaczka skarbów, ma zdolność (wiążącą się oczywiście z nakładem pracy) wynajdywania tego, co dla świata było zagubione czy wręcz nieistniejące, jest wnikliwa, nie pozostawia żadnego tematu niedokończonego, nie zadowala się półśrodkami. Gdzie inni badacze wyznaczają kres swoich dociekań – tam Lila Dmochowska rozpoczyna, drąży, szpera, szuka.

Widać w jej postawie jakiś rodzaj buntu, sprzeciwu, może nawet gniew czy poczucie niesprawiedliwości, że Zbo był (i chyba nadal jest) tak ostentacyjnie pomijany, artystycznie lekceważony, zawsze w cieniu sław. Dmochowska uczyniła go bohaterem głównym, a choć nie jedynym (minibiogramy m.in. Luni Czechowskiej, M. Utrilla, Paulette Jourdain) – z pewnością oddała mu należne mu miejsce.

Wielką zaletą tej pozycji jest pisanie do ciekawego losów Zborowskiego czytelnika, niekoniecznie „z branży”, po prostu miłośnika interesujących osobowości. Kolejny plus to stosunek autora do odbiorcy. Dmochowska gawędzi z przyjacielem, opowiada mu, gdzie była i czego się dowiedziała, wyjaśnia pojęcia czy charakteryzuje jakąś postać jakby mimochodem, nie wprawiając go w skrępowanie jego dotychczasową niewiedzą. Publikacji dopełniają reprodukcje (głównie) portretów Zborowskich, wspomnienia i relacje osób związanych z polskim marszandem. Nie brakuje też głosów współczesnych koneserów sztuki. Zachwyca połączenie faktów, domysłów, potencjalnych rozwiązań, anegdot, wspomnień, a nawet literatury pięknej, przy czym biografka zawsze dba o to, by czytelnik zdawał sobie sprawę, co właśnie czyta (prawdę czy fikcję literacką, fakty czy przypuszczenia itp.).

Debiut książkowy Lili Dmochowskiej jest nie tylko artystyczną gawędą o Zborowskim, lecz i wspaniałą opowieścią o malarstwie paryskiej bohemy, która pięła się po zboczach Montmartre’u, brylowała na Montparnassie, by wreszcie trafić w okresie prosperity do Salonu. To także barwny obraz epoki; autorce, m.in. dzięki różnym drobnym „smaczkom”, udało się przenieść czytelnika do Paryża początku XX wieku.

„Leopold…” jest wspaniałą, pasjonującą i inspirującą lekturą dla laików, można się więc domyślać, ile frajdy przyniesie „fachowcom”. Bardzo przyjemny styl autorki sprawia, że zaprzyjaźniamy się z nią, kibicujemy jej w poszukiwaniach (które przecież już dawno zakończyła publikacją książki) oraz – przede wszystkim – żyjemy w TAMTYM Paryżu, wśród NICH, tych podziwianych, pięknych i zdolnych. A wszystko to zawdzięczamy JEMU, Zborowskiemu.


[recenzja ukazała się na moim blogu i stronie niezlasztuka.net]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 15253
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: