Dodany: 22.03.2015 18:54|Autor: Szept_

Inne spojrzenie na dynastię i jej losy


Dynastia Tudorów to temat chwytliwy. Temat, który potrafi zaciekawić. Temat prezentowany z różnych stron i punktów widzenia, w końcu z perspektywy różnych postaci: jako historia wszystkich żon Henryka VIII, każdej z nich odrębnie, jego kochanek, osób postronnych. Twórcy sympatyzują raz z jedną z opisywanych kobiet, raz z inną, co znajduje odzwierciedlenie w ich dziełach. Nie jestem znawcą historii. Nie jestem nawet niedzielnym historykiem, amatorem w tej dziedzinie. Jestem po prostu czytelnikiem, który biorąc do ręki "W łożu z Tudorami" oczekiwał przyjemnej lektury i nowego spojrzenia na angielską dynastię. Jestem czytelnikiem, który się nie zawiódł.

Amy Licence podchodzi do tematu z dotąd mniej mi znanej strony, koncentrując się na kwestii najważniejszej dla dynastii – jej ciągłości. Innymi słowy, odnosi się głównie do poczęcia, narodzin, okresu poporodowego i śmierci. Porusza kwestie płodności, stosowanych medykamentów, zwyczajów związanych ze szczęśliwym porodem, praktykami zabronionymi, utartymi poglądami i zabobonami. Co zadziwiające, większość porodów w tamtym czasie, zakładając, że przebiegały bez komplikacji, kończyło się szczęśliwie dla matek i ich potomstwa. Problemy zaczynały się w przypadku trudnego połogu oraz w okresie poporodowym. Znaczna liczba dzieci w wyniku różnych chorób, niewłaściwej higieny, czasem złej opieki nie dożywała wieku dorosłego.

Autorka przedstawia los królowych w kolejności chronologicznej, poczynając od matki Henryka VIII, Elżbiety York, kończąc zaś na jego córkach, Marii i Elżbiecie. Uwzględnia również królewskie kochanki - Elżbietę Blount i Marię Boleyn. Przedstawia kobiety ważne, skupione wokół tronu, ale przekazuje także sporo informacji o losach tych, których płodność nie miała aż tak wielkiego znaczenia dla dynastii: od szlachcianek do zwykłych chłopek i biedoty. Nie zabrakło też omówienia hipotez, wątpliwości i utartych, acz często niekoniecznie prawdziwych wyobrażeń. Dowiadujemy się, w jaki sposób ubierano się na ważniejsze uroczystości, czym i jak malowała się Elżbieta I Wielka, jak urządzano sypialnie królowej i jak ważne było okazałe łoże, świadczące o dostatnim życiu właściciela. Lekki styl zachęca, by się zagłębić w lekturę, a humor pisarki sprawia, że czytając nie odczuwamy monotonii. Świeże spojrzenie powoduje, że książka ta pozytywnie nas zaskoczy i przybliży schematy myślenia ludzi tamtego okresu. W zestawieniu z nimi nawet coś, co my określimy mianem zabobonu, nabiera zupełnie innego znaczenia. Bo czy ktokolwiek z nas rozważał płynące z zabobonów pożytki i możliwe pozytywne jego następstwa wynikające z efektu placebo?

"W łożu z Tudorami" nie traktuje o żonach Henryka VIII. Innymi słowy, nie opisuje dokładnie ich losów ani wydarzeń, które doprowadziły do ich koronacji i upadku. Jedynie nadmienia o najistotniejszych faktach, więc kto szuka całej historii Anny Boleyn i dogłębnej jej analizy, ten się rozczaruje. W zamian otrzymujemy obszerny opis przygotowania do porodu, modlitw i listy świętych, do jakich się uciekano jeszcze w czasie przed reformacją. Amy Licence przedstawia profesję akuszerki i zestawienie jej umiejętności z wiedzą lekarzy z tamtego okresu, a więc głównie mężczyzn, którzy zwyczajowo nie mieli wstępu do kobiecych komnat podczas porodu. Obserwujemy zmiany zachodzące na przestrzeni dziejów, szczególnie widoczne w okresie utworzenia Kościoła anglikańskiego. Obok wierzeń, zaklęć, uroków autorka omawia korzystanie z ziołolecznictwa – całkiem skutecznie stosowano choćby wiązówkę błotną, zawierającą salicylany, dzięki którym ma działanie przeciwbólowe i przeciwgorączkowe. Oprócz zabiegów stosowanych podczas porodu wymienione są wywołujące poronienia, doprowadzające do poczęcia oraz zapobiegające mu. Prezerwatywy, drogie wtedy i wcale nie tak ogólnie dostępne, zaczęto stosować w XVI w.

Czego brakuje mi w tej książce, to większego rozwinięcia zagadnień medycznych. Przeciętny czytelnik wcale nie musi znać właściwości ziół czy wiedzieć o konieczności stosowania środków poślizgowych podczas porodu – szczególnie w wypadkach, gdy się przedłużał lub nastąpiło przedwczesne odejście wód płodowych. Przeciętny czytelnik nie musi wiedzieć, jak zakwaszone pH wpływa na przeżywalność plemników. Innymi słowy, czyta o stosowanych zabiegach, nie dowiaduje się jednak wiele o ich skuteczności ani czy przypadkiem, zamiast pomagać, nie szkodziły. Nie jest to jednak reguła. Autorka całkiem prostym językiem wyjaśnia, że przyczyną rzekomej ciąży Marii I Tudor mógł być nowotwór jajników i uzasadnia to podejrzenie opisem objawów towarzyszących temu schorzeniu, przypominających początkowe symptomy odmiennego stanu. Podobnie jest podczas rozważania wpływu skromnego, pełnego stresów życia Katarzyny Aragońskiej, częstych postów i niedożywienia na jej płodność.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 714
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: