Dodany: 15.09.2009 13:19|Autor: verdiana

Satyra na modę


„Ewangelia ognia” to książka, w której obrywa się wszystkim:
- irakijskim terrorystom,
- wydawcom,
- ludziom telewizji,
- chrześcijanom,
- religijnym fanatykom,
- czytelnikom łasym na bestsellery i sensacje nieodróżniającym dzieła naukowego od pseudonaukowego,
- autorom entuzjastycznie surfującym w poszukiwaniu wiadomości na własny temat,
- nawet Dave’owi Pelzerowi, autorowi „Dziecka zwanego niczym”.

Obrywa się też szalonym niespełnionym naukowcom, takim jak pierwszoplanowy bohater Theo Griepenkerl, który odkrywa (a może właściwie po kryjomu wynosi z muzeum, czyli kradnie?) nieznaną dotąd ewangelię, papirusy napisane w I wieku przez nawróconego na chrześcijaństwo Malchusa, który rzekomo znał i apostołów, i Jezusa. Cała fabuła zasadza się na tym odkryciu i na tym, co Theo z nim robi. A Theo jest zwyczajnym człowiekiem, który właśnie rozstał się z kobietą, a poza tym nie ma za bardzo czym się pochwalić, bo większych osiągnięć naukowych nie posiada; ktoś tam gdzieś o nim słyszał, ale mętnie. Decyduje się więc opublikować ewangelię we własnym tłumaczeniu z aramejskiego i opracowaniu. To oczywiście pociąga za sobą finansowe zyski, sławę (choćby przemijającą), szum medialny.

Faber nie daje czytelnikowi łatwych odpowiedzi. Nie wiemy dokładnie, jakie naprawdę miał intencje Theo. Czy połaszczył się na łatwy pieniądz i sławę, czy chciał objawić światu niezwykłość, która jest własnością wszystkich, a przy tym znacznie się różni od pozostałych ewangelii. Poddaje się jednak prawom rynku i nie tylko pozwala na przerobienie tekstu na produkt medialny, ale sam radośnie się przyłącza do tej zabawy, zupełnie nieprzystającej do statusu naukowca.

Obnaża Faber cynizm naukowców i pisarzy dostrzegających łatwą możliwość zarobku, ale i ośmiesza modę na książki w rodzaju „Kodu Leonarda da Vinci” Dana Browna. I robi to w świetnym stylu. Jego powieść to dopracowana w każdym szczególe satyra, napisana z polotem i wyczuciem – jest w niej bystra zgryźliwość, ale nie obraźliwość, ostre jak brzytwa uwagi, ale nie zarzuty ad personam. Dlatego, niezależnie od poglądów religijnych, może ją czytać każdy. No, może zdenerwują się troszkę fanatycy i terroryści.

U tego autora zadziwia umiejętność operowania językiem, który Faber z lekkością dostosowuje do tematu. Inaczej przecież pisał powieść wiktoriańską, inaczej antyutopię, a wszystkie doskonale. Wszechstronność jego zainteresowań i talent, z jakim radzi sobie z każdym tematem, każą śledzić jego poczynania. Bardzo mnie ciekawi, co będzie następne!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1001
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: