Inny świat Isaury
Z wielką ciekawością sięgnąłem po „Niewolnicę Isaurę” Bernardo Guimarãesa. Po pierwsze – pamiętam serial telewizyjny; po drugie – Autor nie jest zbyt dobrze znany w Polsce, po trzecie – pisarz tworzył pod wpływem Aleksandra Dumas ojca, a ten twórca jest mi bliski.
Cóż – serial „Niewolnica Isaura” rozczarował mnie, zbyt długie sceny, omawianie tej samej sprawy z kilku punktów widzenia, za dużo wątków w jednym odcinku, brak odniesień do rzeczywistych wydarzeń – serial był pomyślany jako historyczny fresk – to dużo za dużo jak dla mnie; stawiam notę 3 na 6 możliwych.
A książka? Rzeczywiście Guimarães był pod wpływem Dumasa ojca, stosował te same środki przekazu – można powiedzieć o bezpośredniej narracji, która charakteryzuje się jawnym zwracaniem się do czytelnika; widoczna jest agnicja – pojęcie używane przez Umberta Eco, oznaczające ukrywanie bohatera pod maską, żeby w stosownym momencie maskę zdjąć (u Dumasa był to „Hrabia Monte Christo”); bardzo skrupulatne opisy bohaterów, pomijanie zaś opisów przyrody – to następny środek wyrazu zastosowany w „Niewolnicy Isaurze”. Oczywiście - jest o wiele więcej.
Sama treść „Niewolnicy Isaury” jest również sztampowa i dumasowska, chociaż można dopatrzyć się własnych pomysłów Guimarãesa. Leoncio, właściciel hacjendy kocha się w Isaurze, pięknej niewolnicy. Leoncio ma żonę, Malwinę, która domyśla się niecnych zamiarów męża. Współczuje Isaurze, ale nic nie może zrobić – jest pod wpływem męża.
I tu następuje pierwszy zwrot akcji – Isaura wraz ze swym ojcem, także niewolnikiem, ucieka z hacjendy.
Co dalej? Jakie są dalsze losy Isaury w powieści? Powiem tak – przewrotnie – serial nie odpowie na to pytanie, serial ma swoje prawa … W serialu dodano zbyt dużo wątków, aby wytrawny czytelnik mógł wychwycić te wątki, które n a p r a w d ę znajdują się w książce, a jest ich bodaj pięć czy sześć – nie podejmuję się zadania policzenia wątków serialu – darujmy sobie ten „wątek”.
Powiedzmy sobie wyraźnie – „Niewolnicę Isaurę” warto przeczytać. Pomimo tego, że trąci myszką, i to dumasowską - przypominam, to jednak warto poznać ten świat. Jest to przecież jedna z nielicznych możliwości przeczytania powieści iberoamerykańskiej. Tylko dlaczego? Dlaczego tak mało na półkach polskich księgarni książek z tamtego rejonu świata? No, ostatnio Coehlo – ale przecież Guimarães to romantyk, a już mamy XXI wiek…. Czy były książki „między”?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.