Dodany: 04.09.2009 12:47|Autor: Emeczka

Przypadki Adelii Aguilar


Nie jestem wielką miłośniczką kryminałów i literatury podobnej w charakterze. Mam swoich ulubionych pisarzy, takich jak Henning Mankell, Agatha Christie, Karin Slaughter i cieszę się każdą chwilą spędzoną z ich książkami. Ostatnio do tej listy ulubionych mogę dodać Arianę Franklin (właśc. Diana Norman). Oczywiście, odkryłam ją w miejscu, w którym odkrywam wszystkie książkowe perełki - w magazynach biblioteki głównej UO. Jakieś przywileje w końcu bibliotekrz musi mieć, prawda? Choćby niemal "nieograniczony" dostęp do zbiorów i możliwość "wycyganienia" ich z czytelni w celu zdecydowanie rozrywkowym. Takie "cyganienie" uprawiam dość regularnie. Na razie jeszcze mnie wpuszczają i wypuszczają z łupami, kiedyś pewnie nawet moje błaganie nie pomoże, he he he. Ale do rzeczy.

Bardziej chyba jestem wzrokowcem niż innym typem człowieka. Dany przedmiot musi wpaść mi w oko, czymś przyciągnąć moje zainteresowanie, żebym chciała się owym przedmiotem bliżej "zaopiekować". W przypadku pierwszej książki Ariany Franklin, którą zdobyłam do przeczytania ("Mistrzyni sztuki śmierci") główną rolę w przyciąganiu uwagi odegrała jej okładka (wyd. Amber, 2007). Delikatna ręka kobieca niemal czule obejmująca czaszkę, takie zestawienie razi, ale i zaciekawia. Przeczytałam opis i doszłam do wniosku, że bardzo chętnie poznam losy tytułowej bohaterki, Adelii. Pierwszą książkę oceniam na sześć. Ale nie o niej chciałam pisać.

Potem szukałam drugiej z serii powieści o Adelii ("Labirynt śmierci") - ale jak na razie jest ona poza moim zasięgiem. Za to w naszej bibliotece pojawiła się część trzecia (o zbawcza ustawo o egzemplarzu obowiązkowym! ha!). Oczywiście, dopadłam jej jak spragniona pokarmu tygrysica, he he. I czuję się całkowicie nasycona tym, co przeczytałam, tylko zniesmaczona jestem tym, że te powieści tak szybko się czyta. Wieeelka szkoda. "Tajemnica grobowca" ma jedną olbrzymią wadę - jest stanowczo za krótka.

O czym jest powieść wydana przez wydawnictwo Amber? Ot, kolejny kryminał, więc o czym może być? O życiu i śmierci, o dochodzeniu prawdy - kto? kogo? i dlaczego? Więc, co w tej powieści jest takiego, że ciągnie do przeczytania jej niemal na jednym wydechu? Może postać głównej bohaterki? Adelia Aguilar była wychowanką bardzo specyficznego małżeństwa - żyda i chrześcijanki. Nauczono ją, że nie płeć stanowi o człowieku i jego intelekcie, tylko to, ile pracy włoży w zdobycie wiedzy, w zdobycie pewnych umiejętności. Nie zabraniano jej uczyć się. Wręcz nakłaniano, by stała się niezależną od mężczyzn, wykształconą osobą. Pamiętajmy o tym, że ciągle znajdujemy się w średniowieczu, za panowania Henryka Plantageneta, gdy kobiety były traktowane jako grzeszne, bezwolne służebnice bez prawa głosu, bez prawa do godnego życia. Jednak Adelia nie była Angielką, została ściągnięta do Anglii przez Plantageneta w celu wyjaśnienia tajemniczych mordów na dzieciach ("Mistrzyni sztuki śmierci)".

Myślę, że gdyby sam Henryk wiedział, kogo chce ściągnąć do Anglii, by rozwiązał tę zagadkę, dwa razy zastanowiłby się nad tym, czy warto. Nie była to przecież mile widziana przez Kościół koronowana głowa. Wszak to Henryk Plantagenet pozbawił życia Tomasza Becketa, arcybiskupa Cantenbury, który żądał m.in. niezawisłości osób duchownych od sądów świeckich. Zginął - ale swój cel osiągnął. Za morderstwo nałożono ekskomunikę na Henryka i Anglię, winę król odkupił udając się do Canossy i prosząc o wybaczenie papieża. I teraz, ściągając do Anglii kobietę o bardzo szemranej reputacji i podejrzanych talentach, mógł tylko pogorszyć swoją sytuację w oczach Kościoła. Zresztą początkowo król nie wiedział, że owym medykiem, który poznał tajniki śmierci i potrafi czytać z martwych ciał, będzie właśnie kobieta i to kobieta podróżująca w towarzystwie Araba, ale jakie miał wyjście? Ona była najlepsza w swoim fachu. Zatem przyjął ją i wiele razy korzystał z jej usług. W zasadzie niewiele dając od siebie. (Mówiło się, że Plantagenet był jednym z najoszczędniejszych - eufemizm - władców Anglii). Po wykonanym zadaniu zatrzymał Adelię w Anglii i "używał" jej zdolności, kiedy już sam nie potrafił poradzić sobie z daną sytuacją.

W "Tajemnicy grobowca" znów musiał się posłużyć Adelią, by ocalić swoją koronę, by uczynić z Walijczyków lud podległy mu. I to podległy z własnej woli. Ale o co chodziło? Otóż Walijczycy żyli nadzieję, że kiedyś w przyszłości legendarny król Artur powstanie i znów będzie prowadził ich ku zwycięstwu, że ujmie się za ich ludem i uczyni z nich naród mocny i silny. Wierzono w to dlatego, że nikt i nigdy nie znalazł grobu Artura. I teraz w opactwie Glastonbury dzieją się rzeczy dziwne i niespotykane. Opactwo nawiedza trzęsienie ziemi. Umiera mnich. Przed śmiercią jednak widzi, jak czworo ludzi grzebie w szczelinie po trzęsieniu pokaźnych rozmiarów trumnę. Konający mnich wyjawia swojemu bratankowi, że widział pochówek Artura. Dwadzieścia lat później opactwo strawił pożar, ziemia się otworzyła i znaleziono trumnę ze szczątkami. Równocześnie król Henryk toczy wojnę z Walijczykami. W jego ręce wpada bratanek wspomnianego wyżej zakonnika, który wyjawia mu "prawdę" o grobie Artura. Król chce osłabić wolę walki w Walijczykach, tłumiąc w nich nadzieję na przebudzenie Artura, legendarnego wojownika.

I kto ma tego dokonać? Właśnie Adelia. A co ma zrobić? Ma potwierdzić, że szkielety znajdujące się w trumnie należą do Artura i Ginewry. A jeśli nie udowodnić, że do nich one należą, to przynajmniej nie dopuścić do obalenia tej teorii. Medyczka znów zostaje wciągnięta w wir pracy, w walkę z przeciwnościami losu i z kimś, kto za wszelką cenę chce jej przeszkodzić w zbadaniu szkieletów. Dodatkowo dochodzi lęk o ukochane osoby, o córkę Allie, o piastunkę Gylthę oraz o arabskiego opiekuna, Mansura. A żeby było pikantniej, również o królewskiego biskupa Rowleya. Taaak, bo Adelię swego czasu łączyły z nim baaardzo zażyłe stosunki. Jak się potoczy akcja powieści? Czy Adelia znów poradzi sobie z królewskim wyzwaniem? Czy zazna wreszcie spokoju i będzie mogła opuścić Anglię? Czy nadal będzie tego chciała? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie tylko w książce Ariany Franklin, a zapewniam, że warto ją przeczytać, bo dostarcza nie tylko wiele rozrywki, ale i wiedzy na temat wieków średnich w Anglii.

Ariana Franklin ma niesamowity dar opisywania świata przedstawionego. Nie czuje się tego, że książka opowiadająca o średniowieczu pisana jest współcześnie. Poruszanie się wśród faktów historycznych, dostosowywanie ich do fabuły książki ma opanowane do perfekcji. Do tego stopnia, że powieść odbiera się jako spójne studium ówczesnego życia, obyczajów. Ma się wrażenie, że narrator przeżył sam, był świadkiem tego, co opisuje i opowiada nam o tym z przejęciem, ale i z dużym dystansem. Na trzeźwo, rzec by się chciało. I tym właśnie wywiera chyba największe wrażenie. Zatem jeszcze raz zachęcam do lektury.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1152
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: