Dodany: 11.02.2015 14:03|Autor: carmaniola

Za kogucim szańcem


Kiedy postanowiłam zagłębić się w literaturę naszych bliższych sąsiadów, wybrałam autorów i tytuły, od których zacznę. Ot, tak – bez zaglądania w opisy, żeby było ciekawiej. A ponieważ poezja mi niestraszna i czasami lubię zagubić się w strofkach i strofach, zaś Jurij Andruchowycz jest nie tylko pisarzem, ale i poetą – wybrałam sobie na pierwszy rzut jedną powieść oraz zbiór wierszy pt. „Piosenki dla martwego koguta”. Tytuł wydał mi się wielce enigmatyczny i już zaczęłam się zastanawiać, o czym też można śpiewać martwemu ptakowi. Mina mi nieco zrzedła, kiedy ów tomik wyciągnęłam z bibliotecznej półki: na okładce, i owszem, kogut jest – prawdziwy, ale przede wszystkim rzucają się w oczy szeroko rozwarte kobiece uda, prezentujące wszystko to, co zazwyczaj bywa między nimi ukryte.

Podejrzewam, że obaj panowie, tj. autor oraz rysownik Oleg Dergaczow, musieli zaśmiewać się do łez, ozdabiając tę niewielką książeczkę obscenicznym obrazkiem. Miał szokować, zapewne, ale nie rozumiem, po co. Mnie ta obrzydliwość – z estetycznego punktu widzenia, chociaż nie jestem wielbicielką sielankowych malowideł – raczej odstraszyła niż zainteresowała. Jednak ponieważ nie należy oceniać książki po okładce, wzięłam, przytargałam do domu (ciężkie nie było) i zabrałam się do czytania. Cóż… pieśni dla martwego męskiego organu też mogą być interesujące.

Okazało się jednak, że tytułowy kogut jest bardziej metaforyczny i osobowy, niż sugerowałaby to okładka. Podobnie jak jego śmierć. Po lekturze wydaje mi się, że wspomniany obrazek pełni raczej rolę maskującą niż obnażającą zawartość. Pojawia się w wierszach Andruchowycza ktoś bliski, ktoś, kto odszedł, a opuszczenie budzi nie tylko mentalną tęsknotę:

„Dzień bez ciebie – moja bezradna samotność.
Leżę pod sufitem, mijam.
Nic się nie wydarzyło, ciebie nie ma.”[1],

ale wręcz fizyczny ból:

„I taka długa noc, i taka samotność pod sufitem,
i taka całkowita niezaplamioność,
że pojawiła się szansa na trafienie do nieba.

Ale tam się nie kochają.”[2].

Ten ból jest wyraźny, wyczuwalny dla czytelnika. I o ile w pewnym znaczeniu „martwy kogut” może budzić rozbawienie, o tyle żal i cierpienie wibrujące w tych strofach natychmiast odbierają ochotę do jakichkolwiek żartów.

Nie znam zupełnie biografii autora, ale poszukiwanie odpowiedzi, a tym bardziej pytanie, nie wydaje się konieczne. Zwłaszcza że, jak pisze Andruchowycz w wierszu „Life Is a Long Song”: „Ostatnimi czasy lubią mnie coraz częściej wypytywać publicznie/ o rzeczy najintymniejsze"[3]. A te wiersze są tak osobiste, tak intymne, że nie potrzebują dodatkowego opisu. Poeta zawarł w nich wszystko, co chciał przekazać. To wystarczy. Tym bardziej że jesteśmy skłonni do przeinaczania cudzych wypowiedzi zgodnie z własnymi wyobrażeniami:

„Tym razem powiedziałem,
że boję się śmierci
bliskich ludzi.
[…]
Ale w cytowaniu najważniejsze – to
we właściwym czasie postawić kropkę,
o czym mądrala
wie jeszcze od ojców nauczycieli.
I postawiwszy kropkę, gdzie się chce, sam się utwierdza jak może:
»Wyznał! Patrzcie wszyscy
na jego strach!«
[…]
Ale we wszystkim innym to po prostu pieśń,
długa przepiękna pieśń o drodze do przepaści
czy nie mniej piękna, powiedzmy,
o kuli w potylicy.”[4].

Mam nadzieję, że wszystkie kropki postawiłam poprawnie i nie wycięłam niczego, co zmieniałoby sens wiersza. Wydaje mi się, że ta ostatnia strofa oddaje doskonale atmosferę utworów zawartych w omawianym tomiku: z jednej strony apoteoza życia, z drugiej – monstrualny fatalizm. I żal, żal ogromny po stracie, po przejściu na drugą stronę bliskich ludzi, nie tylko ukochanej kobiety, lecz także przyjaciół:

„Tam jest jedno takie miejsce.
Dla takich, jak Sasza Krywenko.
I stamtąd wszystko widać.

I rzecz nie w tym,
że on jest tam, a my tu,
choć od tego nie możesz się nie skręcać
pośród naszego zielonego świata.

A rzecz w tym,
że to się nazywa wyzwoleniem
i ono mimo wszystko jest nieuniknione,
jak pierwszy lepszy wypadek.”[5].

I teraz obawiam się, że z mojego tekstu wynika, iż „Piosenki dla martwego koguta” są pieśnią żałobną, a to nieprawda. Tomik zawiera też wiersze pełne humoru i żywiołowości. Zaśmiewałam się przy „Bombing New York City”, w którym czterech pijanych przyjaciół gasiło ze wzgórza, krzyżując strumienie, światła Nowego Jorku. Ogromnie podobał mi się tekst o Stasiuku, niezwykle ciepły i żartobliwy, który bardzo sugestywnie ukazuje postać tego pisarza:

„Stasiuk widzi wszystko.
Organ jego miłości – to pamięć wzrokowa.
[…]
Mimo to ma mnóstwo wszelakich wad.

Po pierwsze, zna wiele brzydkich słów
i tym przypomina Mozarta.
Po drugie, demoralizuje młodzież, bo ona lubi go czytać.
Po trzecie, żubrówkę miesza z sokiem jabłkowym.
Po czwarte, dużo pali, o czym już była mowa.
Na dodatek nie lubi komputerów.

W centrum jego Europy mieszkają Cyganie.
W ten sposób jest konsekwentnie aspołeczny.”[6].

Przypadł mi do serca wiersz „This Is the End”, pełen nieco przewrotnego i gorzkiego humoru:

„Męska śmierć poluje na tych, którzy są bez spodni.
Męska śmierć uderza poniżej pasa.
Trzeba mieć odwagę czytać na głos poezję, ogłosić ją,
obnażyć się.”[7].

Ta prawda dotyczy nie tylko poezji, ale każdego sposobu obnażania własnego wnętrza – to zawsze niebezpieczne i naraża na atak poniżej pasa. Nie tylko mężczyzn. Dlatego niekiedy warto skryć się za żartobliwym tonem lub kpiącym uśmiechem.

A ja mogłabym tak jeszcze długo, bo niemal w każdym wierszu znalazłam coś, co mnie poruszyło – mógł to być nawet anioł w piłkarskiej koszulce maszerujący po niebie z fujarką. Nie podobało mi się jedynie to, że tytuły wszystkich wierszy są w języku angielskim i niemieckim. Moim zdaniem, zbędna maniera.

Nie jestem znawcą, w poezji poszukuję po prostu subtelnych, lirycznych nut i pięknego języka. Te strofy zapisane zwykłymi, potocznymi słowami są silnie nacechowane męskim widzeniem świata, jednak zawierają niezwykle duży ładunek emocjonalny i mogą budzić silne doznania w czytelniku każdej płci.


---
[1] Jurij Andruchowycz, „Without You”, w: tegoż, „Piosenki dla martwego koguta”, przeł. Bohdan Zadura, wyd. Biuro Literackie, 2005, s. 5.
[2] „Without You – 2”, tamże, s. 39.
[3] „Life Is a Long Song”, tamże, s. 27.
[4] Tamże, s. 27-28.
[5] „Sie Können den Computer Jetzt Ausschalten”, tamże, s. 62.
[6] „More Than a Cult”, tamże, s. 29.
[7] „This Is the End”, tamże, s. 11.


[Tekst umieściłam także na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 675
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: