Dodany: 02.02.2015 11:37|Autor: Rbit

Polityk i pisarz


Czytając czyjąś korespondencję wydaną w formie książkowej, zawsze mam mieszane uczucia. Na ile uprawnieni jesteśmy, by wkraczać w głąb prywatnych spraw, przemyśleń, które skierowane były do konkretnego adresata, a nie do przyszłych czytelników? Są oczywiście wielkie dzieła epistolograficzne, są korespondencje skrzące się wymianą myśli i głębokimi analizami. Takie warto wydawać i czytać, bo mogą nam przynieść wielkie korzyści.

W korespondencji pomiędzy Teodorem Parnickim a Jerzym Giedroyciem z lat 1946-1968, wydanej ostatnio przez Więź w serii „Archiwum »Kultury«” takich dyskusji o literaturze czy polityce nie znajdziemy wiele. Na każde zapytanie Parnickiego o opinię na temat jego pisarstwa Giedroyc odpowiada zdawkowo, że bardzo dobre, ale trudne. Każdej prośbie Giedroycia o esej czy napisanie recenzji Parnicki odmawia, pisząc, że byłoby to tak, jakby krawcowi kazać uszyć buty (tak odmienne jest powieściopisarstwo od eseistyki czy uprawiania krytyki literackiej).

Ich listy mają jednak wiele innych zalet. Dowiemy się z nich sporo o kulisach życia polskiej emigracji na Zachodzie, drążących ją sporach i coraz większej jałowości intelektualnej. Poznamy kulisy powstawania największych dzieł Parnickiego, od „Końca Zgody Narodów” (pierwsze wydanie w ramach Biblioteki „Kultury”) poczynając, przez „Słowo i ciało”, cykle „Nowa Baśń” i „Twarz księżyca”, na „Tylko Beatrycze” kończąc.

Poznamy samych epistolografów. Jerzego Giedroycia – sprawnego polityka, jako element polityki traktującego działalność wydawniczą. Człowieka będącego w centrum emigracyjnych wydarzeń i dysponującego znajomością realiów krajowych, co sprawia, że jest on dla partnera w korespondencji przede wszystkim pomocą w orientowaniu się w zawiłościach relacji emigracyjno-krajowych i przewodnikiem po realiach europejskich. Teodora Parnickiego – który w gimnazjum w mandżurskim Charbinie postanowił, że będzie polskim pisarzem historycznym i do śmierci tego postanowienia dotrzymywał. W latach, które obejmuje publikowana korespondencja przebywał on w Meksyku, po likwidacji przedstawicielstwa dyplomatycznego rządu emigracyjnego pozostawał bez środków na utrzymanie, żył tylko dzięki składkom tamtejszej Polonii.

Właśnie element ekonomiczny uderzał mnie najbardziej podczas lektury. Cóż jest takiego w pisarzach, że często swe najlepsze dzieła tworzą w skrajnej nędzy, nierzadko przy słabym zdrowiu? (Od razu na myśl przychodzą mi porównania z Josephem Conradem). Parnicki chce wydawać swe książki na emigracji, utrzymywać się z nich, co nie jest możliwe z powodu braku odpowiednich czytelników (jak to pokazała „klapa” wydania „Końca Zgody Narodów” przez „Kulturę”). Mógłby wydawać w kraju, ale przeszkadzają temu względy polityczne. Gdy klimat po temu się poprawia, pojawiają się kuriozalne współcześnie, a wtedy olbrzymie problemy z dewizami. Parnicki, który dostaje w Polsce złotówki do dyspozycji, kieruje je „transferem prywatnym” do wskazanych przez emigrantów osób w kraju, które w zamian, za granicą, dają mu walutę (na przykład w ten sposób Giedroyć za pośrednictwem Parnickiego wspomagał swojego brata, czy – co było dla mnie sporym zaskoczeniem – Agnieszkę Osiecką). Trudności finansowe pogłębiają się, gdy zawiera (per procura – żona w Anglii, on w Meksyku) małżeństwo. Wreszcie, co widać w listach, narastające rozgoryczenie niedocenianiem jego twórczości na emigracji i coraz trudniejsze warunki materialne zmuszają go do osiedlenia się z żoną w Polsce.

Życie codzienne i ekonomiczne emigracyjnego pisarza to tylko jedna z płaszczyzn, dla których warto zapoznać się z korespondencją autora „Srebrnych orłów” z redaktorem „Kultury”. Ciekawostek można znaleźć wiele. Między innymi dowiemy się, że ojciec pisarza był kiedyś przyjacielem późniejszego niesławnego prokuratora sowieckiego Andrieja Wyszyńskiego, poznamy kulisy aresztowania Teodora Parnickiego w 1940 r. w zajętym przez Rosjan Lwowie, łatwiej będzie nam odkryć powiązania emigracyjne pomiędzy ludźmi pióra, takimi jak Stempowski, Miłosz, Bobkowski. Pojawią się nawet wątki sensacyjne, jak wykorzystanie stypendium Parnickiego przez jednego z młodych pisarzy do ucieczki z Polski via Indie do Australii.

Dla tych wszystkich smaczków warto przebijać się przez czasami suche listy wymieniane przez pisarza z wydawcą.

„Listy 1946-1968” polecam głównie miłośnikom twórczości Teodora Parnickiego, licznym badaczom działań Jerzego Giedroycia oraz wszystkim zainteresowanym historią polskiej powojennej emigracji.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1004
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: