Dodany: 06.08.2009 18:52|Autor: erendiss

Chwytaj za gardło!


„- Carpe jugulum – przeczytała głośno Agnes. – To znaczy… Zaraz, Carpe diem to »Chwytaj dzień«, więc to będzie…
- »Łap za gardło« – wyjaśniła niania. – Wiesz, co zrobił nasz król, żebyśmy mogli odegrać naszą rolę w tym nowym, zmieniającym się śmiecie i dostawać pieniądze za hegemony, bo Klatchowi krew leci z nosa, kiedy Ankh-Morpork kopnie się w palec? Zaprosił jakichś ważniaków z Überwaldu, to właśnie zrobił. O laboga, laboga. Wampiry i wilkołaki, wilkołaki i wampiry. Wszystkich nas wymordują w różnych łóżkach”*.

Niania Ogg miała rację: król Verence postanowił uczynić krainę Lancre modniejszą i znacznie bardziej nowoczesną i teraz nawet wiedźmom, centaurom czy krasnalom zostały powierzone do odegrania nowe role.

Niektóre role mają kształt epizodów i kończą się krótkim rozkazem: „macie zniknąć”.

Król zaprasza na swój dwór rodzinę wampirów z Überwaldu, by nawiązać nowe i, w zamierzeniu, korzystne kontakty z innymi krainami.

To moja czwarta książka twórcy Świata Dysku (po „Kosiarzu”, „Prawdzie” i „Zbrojnych”) i po raz pierwszy zaskoczył mnie nieco poważniejszy i bardziej mroczny klimat. „Carpe jugulum” jest mroczne i bez Igora, który jest oddanym zwolennikiem tradycji: wszędzie rozsypuje kurz, sprawia, że drzwi wydają nieprzyjemny odgłos przy otwieraniu i zapala klimatyczne świece.
Pierwszy raz spotkałam się też z wampirami, którym do wegetariańskiej diety daleko, którzy noszą bardzo eleganckie kamizelki (i takież same imiona) i za wszelką cenę starają się oduczyć panicznych reakcji na wodę święconą, cytrynę czy światło dnia. Na nieszczęście udaje im się to znakomicie, więc zaczynają odczuwać swoją rosnącą potęgę, a także coraz większą chęć objęcia władzą również sąsiednich krain. Spokojne Lancre jest w poważnym niebezpieczeństwie, ale do walki stają najtrzeźwiej myślące osoby - czarownice: „Tutaj chodzi o Lancre. Gdybyśmy były mężczyznami, mówiłybyśmy teraz o oddaniu swojego życia za kraj. Jako kobiety możemy mówić o oddaniu… no, siebie”**.

Nie uda mi się nazwać którejś z postaci „głównym bohaterem”, bo wszystkie one są jak zwykle bardzo wyraziste i mają do odegrania ważne role. Warto jednak sięgnąć po tę książkę, by poznać kapłana, który nie potrafi połączyć wiary z rozumem (cały czas przychodzi mi do głowy myśl, że dla wielu ludzi to bardzo znany kłopot), czwórkę czarownic: Agnes, Magrat, Nianię Ogg oraz babcię Weatherwax, które diametralnie się od siebie różnią, ale każda potrafiła wywołać mój cichy śmiech swoimi wypowiedziami, oraz dowiedzieć się, czy zło zwycięży nad dobrem, choć wampir Vlad uparcie twierdzi, że dobro i zło to tylko różne spojrzenia na to samo.

Naprawdę polecam.

I nie bójcie się, bo jak zwykła powtarzać niania Ogg: wampiry nigdy nie pojawiają się tam, gdzie nie są proszone.



---
* Terry Pratchett, „Carpe jugulum”, tłum. Piotr W. Cholewa, wyd. Prószyński i S-ka, [2006], s. 59.
** Tamże, s. 148.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1241
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: