Dodany: 21.12.2014 18:06|Autor: Marioosh

Tragedia, o której nie wolno zapomnieć


Gdy w ubiegłą sobotę zobaczyłem w telewizji marsz w obronie demokracji i wolności słowa pomyślałem jak niska jest dziś cena odwagi – można bez żadnych konsekwencji krzyknąć do kamery, że telewizja kłamie, wyzwać kogoś od zdrajców albo anonimowo zmieszać w internecie z błotem. A tymczasem kilka dni temu minęła rocznica wydarzenia, które wymagało prawdziwej odwagi i poświęcenia własnego życia – 44 lata temu na Wybrzeżu podczas protestu przeciwko podwyżkom cen zginęło ponad 40 robotników. Dziennikarka Barbara Seidler już na początku 1971 roku opublikowała mocno okrojony reportaż, ale już wtedy powiedziała sobie, że do tego tematu powróci mimo tego, że w Komitecie Centralnym usłyszała, że „po co ludzi denerwować i przypominać, już przecież jest spokój” [1]. Autorka powróciła do tej tematyki w 1980 roku w okresie większej wolności słowa, udało jej się nawiązać kontakty z niektórymi uczestnikami tamtych wydarzeń, uzyskała dostęp do części dokumentów, ale wydać książkę udało się jej dopiero w 1990 roku.

Książka warta jest uwagi właśnie ze względu na okoliczności jej powstawania – czytelnik ma świadomość, że duża jej część pisana była niemalże na gorąco. Z grubsza można powiedzieć, że dzieli się ona na dwie części: najpierw otrzymujemy reporterski opis tego co działo się w Gdańsku i Gdyni w dniach 14 – 20 grudnia 1970, a potem autorka przedstawia nam fragmenty protokołów, raportów i pamiętników partyjnej wierchuszki. Największą wartością pierwszej części są zdjęcia: ciarki przechodzą po plecach na widok demonstracji, płonących budynków i czołgów na ulicach; sama treść nie wnosi już jednak w tej chwili niczego nowego do wiedzy osób, które mają jako takie pojęcie o wydarzeniach grudniowych: jest płonący komitet partii w Gdańsku, są strzały i zabici przed stocznią w Gdyni, jest Janek Wiśniewski niesiony na drzwiach ulicą Świętojańską.

Kto jednak wie, czy zimniejsze ciarki nie przechodzą po plecach w trakcie czytania drugiej części książki: protokoły z partyjnych posiedzeń pokazują jak bardzo władza była oderwana od rzeczywistości. Rządzącym wydawało się, że po ogłoszeniu przed samym Bożym Narodzeniem drastycznych podwyżek ludzie „będą psioczyć, ale w końcu z tym się pogodzą” [2]; kiedy zaś zebrali się na plenum już po tej tragedii doszli do wniosku, że wystąpiło „naruszenie więzi z masami” [3]. Przerażający jest fakt, że dopiero tak dramatyczne wydarzenia ujawniły „przejawy głębokiego kryzysu politycznego w kraju, rozdźwięku między władzą i częścią klasy robotniczej” [4]; dopiero śmierć ponad czterdziestu ludzi pokazała władzy, że bagatelizowała żywotne sprawy społeczeństwa. Na taką samokrytykę zdobyli się jednak nie wszyscy członkowie partii – pierwszy sekretarz Władysław Gomułka cały czas uważał, że wielkie nasilenie demoralizacji i rozpasany anarchizm, specyficzny dla miast Wybrzeża, stworzył klimat dla działalności szkodliwej dla państwa.

Wiele wskazuje na to, że to właśnie ten rozdźwięk między wnioskami z tej tragedii był przyczyną poważnego konfliktu w PZPR, który doprowadził do dojścia do władzy Edwarda Gierka. I właśnie takich historycznych analiz grudnia 1970 najbardziej mi w tej książce brakuje – dziś historycy uważają na przykład, że wydarzenia grudniowe nie były tak do końca spontaniczne i nie jest wykluczone, że zabici demonstranci byli ofiarami wewnętrznych konfliktów w partii. Tych wątpliwości książka Barbary Seidler nie rozwiewa, bo rozwiać nie może – książka nie jest opracowaniem historycznym, ale raczej reporterskim i dokumentalnym i bardziej przedstawia suche fakty niż ich analizę. Należy jednak pamiętać, że autorka pisała ją w takich latach, kiedy władza taką analizę uniemożliwiała i należy ją traktować bardziej jako dokument. Czy warto więc po nią sięgać? Myślę, że warto, choćby po to, żeby potraktować ją jako ostrzeżenie: już Napoleon mówił, że nie odpowiada się karabinami ludziom żądającym chleba; należałoby jednak doczytać do niej jakieś opracowanie historyczne – wydaje mi się, że najlepsza byłaby któraś z książek Jerzego Eislera. Tak czy inaczej – nie wolno o tej tragedii zapomnieć.



[1] Barbara Seidler, „Kto kazał strzelać. Grudzień '70”, wydawnictwo słowo / obraz terytoria, Gdańsk 2010, str. 9,
[2] Tamże, str. 39,
[3] Tamże, str. 194,
[4] Tamże, str. 191.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 581
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: