Dodany: 18.07.2009 20:27|Autor: pilinow

jak po maśle...


"Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland" odebrałam najbardziej osobiście z tych książek Murakamiego, które do tej pory przeczytałam - czyli "Sputnik Sweethart" i "Na południe od granicy, na zachód od słońca".

"Sputnik" chyba jest (w każdym razie dla mnie) najbardziej czytelny, dopowiedziany, realistyczny, namacalny, pomimo tych zawsze specyficznych zakończeń Murakamiego...
On tak kończy swoje książki, że brak słów... jakoś tak - jakby po skończeniu książki i zamknięciu okładki - ten autobus z nią i jej światem jechał sobie lekko dalej...

"Koniec świata..." to dla mnie książka m.in. o skomplikowanej osobowości człowieka, wędrówka po zakamarkach umysłu, świadomości, podświadomości...
Jest również w jakiś sposób inna niż pozostałe dwie, które przeczytałam, chyba dużo dojrzalsza, tzn. w tym sensie - że życie wewnętrzne głównego bohatera jest mi bliższe, on sam jest też oczywiście dojrzalszy niż np. 20-letnia Sumire ze "Sputnika..."
Zresztą dopiero niedawno odkryłam dla siebie Murakamiego i zamierzam go całego przeczytać.

Jest w jego prozie coś, czego nie da się opisać, jakiś bardzo szczególny klimat...
Skończyłam ją czytać dziś i skojarzyła mi się (pomimo, że te książki są kompletnie o czym innym) z "Łukiem Tryumfalnym" Ericha Marii Remarque'a - może podobieństwo w jakimś szczególe tu jest - np. w specyficznej samotności głównego bohatera, w klimacie jego monologu wewnętrznego.

W ogóle widzę, że w książkach Murakamiego pewien rodzaj samotności przewija się - bo w "Na południe od granicy..." - Hajime też miał w sobie jakąś cząstkę z pustką, jakiś brak... - szukał podświadomie Shimamoto, aby ten brak zapełniła sobą - choć wiadomo, że tak się nie da, lecz mimo to - szuka się....
W każdym razie "Koniec Świata..." na chwilę poszerzył mój wewnętrzny świat, chociaż nie do końca umiałabym nazwać czemu... (książki pewnie też odbiera się podprogowo, tak jak każdą prawdziwą sztukę;)) no, ale jeśli jednak spróbowałabym powiedzieć czemu - to - może przez pokazanie codziennych słabostek cyfranta nie w kategoriach dobra lub zła..., wniknięcie w czucie i myślenie (uświadomione i nie) głównego bohatera, - zresztą zabieg literacki Murakamiego - przedstawienia zapisu świadomości i podświadomości postaci skojarzył mi się (na dalekich i niezobowiązujących orbitach;)) z "Ulissesem" James'a Joyse'a (choć wcale nie uważam, że powieści te są podobne lub porównywalne!;))

W całej książce jest jakaś właściwa Jemu powściągliwość - lub lepiej pasowałoby określenie - brak przesady, delikatność, wyważenie i równowaga Japończyka...? nawet wzruszenie się, - przy Murakamim jest takie - nie z przesadą:)
A kulturowe korzenie traktowania przez Murakamiego seksualności swoich bohaterów - widać, że nie tkwiły nigdy w katolicyzmie i również nadają jego powieści jakiś swoisty klimat...

Urzekła mnie Jego proza, nie wszystko jest dopowiedziane, można sobie osobiście interpretować znaczenia - bardzo mi się to podoba.
Jest w Murakamim jakiś genialny zmysł, zresztą, myślę, że może ta książka nie do każdego przemówi, chyba musi natrafić na jakiś CZAS w życiu czytającego - aby wśliznęła się do jego świata jak po maśle...:) - na tym chyba moja znajomość z "Końcem świata..." polegała...:)

(ha ha ha... czytając sobie teraz mój tekst od początku - zauważyłam, że strasznie często używam słów "jakby" i "chyba" - jak jeden z bohaterów Murakamiego, cóż... może to nieprzypadkowa zbieżność;))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2403
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: