Dodany: 18.07.2009 09:47|Autor: jimmyjordan

Majowy wokal, czyli o Niepiosenkach Mariusza Grzebalskiego


Kiedy cała Polska była jeszcze jednym wielkim, majowym grillem, z mięsem, warzywami i rybą, światło dzienne ujrzał kolejny, ósmy już, zbiór wierszy Mariusza Grzebalskiego, pod tytułem (frywolnym?) "Niepiosenki". W rzeczy samej w tomie tym nie znajdziemy niczego stworzonego na obraz i podobieństwo piosenki.

Czterdzieści dwa utwory, ułożone w serię konceptualnych obrazów, dzielą świat na dzieciństwo i dorosłość, mitologię marzeń i mitologię rzeczywistości. Piotruś Pan (a żeby dookreślić autoteliczność tej poetyki: Mariuszek) dosyć dawno temu wypłynął na środek jeziora z zeszytem, długopisem i, ku rozpaczy rodziców, nie wrócił. Zanurzył łeb i czyta coś pod wodą, bez sztampy, bez ostentacji. To przecież dla niego zupełnie normalne, że młodość widzi więcej i więcej znaczy. Wspomina, wspomina, wspomina, póki nie ląduje na podłodze biurowca z babą, która (tego nie wiemy) mogła być facetem. – Ratować chłopaka, zanim się utopi? (sam łba nie wyciągnie, to pewne) – Nie, dobrze mu tam. ("Na szczęście i tutaj znajdą się chłopcy,/ którzy na łódkach marzą o czymś więcej,/ niż dyskoteka i ciała dziewczyn./ Wiosłują, żeby o czymś powiedzieć, / potem milczą szczęśliwi na środku jeziora."*).

Jak zatem państwo widzicie, po odebraniu całości, można śmiało pisać fabuły i scenariusze. Z drugiej strony podmiot wierszy Grzebalskiego jest jak cichy baldachim, rozwleczony nad łożem najpiękniejszych kochanków świata, niby wszystko skrupulatnie wykłada, ale od udziału w owej najpiękniejszej miłości stroni. Czegoś mu ewidentnie w tym cudzie brakuje i piszę o tym bez ogródek. Dystans wydobywa z obserwacji prawdziwe reguły poezji, dostajemy się do tramwaju ("Zombi"), następnie objeżdżamy kawał Europy z dziełami Platona w dłoniach ("Wszyscy tańczą"). Wszystko ma potencjalne wartości liryczne i w takim właśnie przeświadczeniu autora tkwi siła, o ile dozwolone jest nazywać tę właściwość siłą, tego zbioru.

Grzebalski przemyca swoje refleksje o życiu jakby puszczając kaczki na wodę. Wie, który kamień zdoła się odbić dwa razy, a który trzy. Nawet jeżeli któryś nie odbija się wcale, samotność w tym tomie pozostaje samotnością niemal z litery prawa. Doświadczenie życiowe (jakkolwiek to brzmi) owocuje credem, wyłowionym z puenty kolejnego tekstu, ma ono kształt kamienia i jest płaskie raczej od nurtów rzecznych niż od nieustannego pocierania weń (oń) dłońmi.

Im dalej w głąb, oprócz kapitalnych "Sygnałów", przez które zapomniałem się ogolić, do highlightów wydawnictwa chętnie dorzucam prześmiewczy "Układ" z kapitalnym pytaniem o rolę poety ("Ale co ty dla nas masz, kukło?"**), "Białe chusteczki" zawierające na przykład takie oto zagajenie: "To macha dziewczyna, którą na chwilę, pospołu, podarowały ci pamięć i zmęczenie"***, a także sympatycznie pesymistyczną miniaturkę o gawronach.

Warto mieć "Niepiosenki" pod ręką, choćby po to, by nieść je za sobą przez lata i sprawdzać, co pozostało żywe, a co umarło i wreszcie, czy naprawdę nie da się o tym śpiewać.



---
* Mariusz Grzebalski, "Niepiosenki", wyd. Biuro Literackie, 2009, str. 43.
** Tamże, str. 11.
*** Tamże, str. 16.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 804
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: