Dodany: 18.07.2009 07:07|Autor: Meszuge

cytat z książki


Jesienią ubiegłego roku Nowak przeprowadził się na Białołękę (no dobrze, na Tarchomin, a właściwie Nowodwory… dla większości mieszkańców nowych osiedli i tak to nie ma żadnego znaczenia)*.

---
* Tomasz Kornatowski „Wilcza wyspa”, wyd. W.A.B., 2008, str. 12.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2461
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Meszuge 20.07.2009 12:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesienią ubiegłego roku N... | Meszuge
Parafrazując pewną piosenkę wychodzi mi, że… pisać każdy może, jeden lepiej, drugi trochę gorzej. Jasne, że może, czemu nie? Żyjemy przecież w wolnym kraju. Każdy może pisać. Niestety…

Mogę zrozumieć i wybaczyć dość przeciętne pisarstwo. Także sztuczne dialogi i „papierowe” postaci. Sam pomysł może i niezły, ale fabuła chwilami mocno i zupełnie niepotrzebnie naciągana – to też jest jeszcze do strawienia. Ale arogancji, tak typowej i charakterystycznej dla – na szczęście nie wszystkich – mieszkańców Warszawy, znosić nie muszę i nie chcę.

Tak się w ostatnich czasach w moim życiu składa, że dość często spotykam się w rozmaitych miejscach Polski z mieszkańcami całego kraju. Zaczyna się zwykle od tego, że na początku staramy się jakoś poznać, przedstawić. Usłyszeć można wtedy coś takiego: Andrzej z Torunia, Kazik z Krakowa, Anka z Gdańska, Piotr z Wrocławia oraz – Zygmunt z… Mokotowa, Kasia z… Targówka.
Wobec zdziwionych i zdezorientowanych nieco spojrzeń pozostałych, pan z Mokotowa i pani z Targówka wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia, lekko się uśmiechają, i z cierpliwością oraz pełną zrozumienia wyrozumiałością, należną takim, jak cała reszta towarzystwa „wiochmenom”, albo może rezerwowaną dla osób niepełnosprawnych (umysłowo), wyjaśniają, że chodzi oczywiście, a to „oczywiście” też jest zawsze nieco mocniej akcentowane, o dzielnice Warszawy.

Co ciekawe, mieszkańcy Woli, Żoliborza, Mokotowa, natychmiast porzucają tą irytującą manierę, kiedy w towarzystwie słyszą: Anna z Bonn, Kasia z Bukaresztu, Krystian ze Sztokholmu, Vinn z Brukseli… W takiej sytuacji jakoś nie mają problemu z określeniem swojego miejsca zamieszkania i ochoczo podają nazwę miasta, a nie jego dzielnicy.

W Warszawie mieszka pewnie około 4% Polaków, ale tylko tych, zamieszkałych w Polsce. Przekonanie pana Kornatowskiego, że „dla większości mieszkańców nowych osiedli i tak to nie ma żadnego znaczenia” wydaje się mało ścisłe, bo moim zdaniem to, co napisał, nie ma żadnego znaczenia dla 96% potencjalnych czytelników jego książki. Tak, wiem… Trudno sobie pewnie wyobrazić, że poza Warszawą w Polsce jest jeszcze cokolwiek, ale to fakt.

Oczywiście, nie jest to w kryminale jedyny tego typu przypadek (Palma? Jaka palma? O co chodzi z tą palmą?). Wydaje mi się, że czytanie książki Tomasza Kornatowskiego bez przewodnika oraz planu miasta Warszawy, może być przeżyciem mocno frustrującym, bo elementów topograficznych w książce jest mnóstwo i przynajmniej część z nich ma pewnie istotne znaczenie dla zrozumienia przebiegu akcji.

Książki nie skończyłem, bo mnie znudziła i zmęczyła.
Użytkownik: emkawu 17.01.2010 16:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Parafrazując pewną piosen... | Meszuge
Hm, dziwnych ludzi spotykasz... w życiu nie przyszłoby mi do głowy przedstawiać się używając nazwy dzielnicy.

Przeczytałam dwa kryminały Konatkowskiego i raczej nie sięgnę po kolejny, ale akurat "warszawskość" jego książek bardzo mi się spodobała. Pewnie dlatego, że jestem warszawianką, ale nie tylko - ja w ogóle lubię książki związane z konkretnymi miastami, z dużą liczbą szczegółów topograficznych i ciekawostek historycznych, nawet jeśli w danym mieście nigdy nie byłam. Oczywiście wolę, kiedy autor składa hołd miastu z mistrzostwem Tyrmanda, do którego Konatkowskiemu duuużo brakuje, jeśli chodzi o język powieści, konstrukcję postaci i umiejętność zaciekawienia czytelnika, ale mam wrażenie, że bez tego osadzenia w przestrzeni książka byłaby jeszcze słabsza, jeśli nie zupełnie nieznośna.

Krajewski pisze o Breslau, Musierowicz o Poznaniu, Świetlicki o Krakowie, Zafon o Barcelonie - czy to jest aroganckie?

PS. Facet się nazywa Konatkowski ;->
Użytkownik: Meszuge 17.01.2010 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, dziwnych ludzi spotyk... | emkawu
To, co Krajewski pisze o Breslau jest mocno przereklamowane. Czytałem, miasta jest tam tyle samo, co w innych kryminałach – w końcu gdzieś tam akcja dziać się musi. U Musierowicz jakoś zupełnie to nie razi i nie przeszkadza. Inna klasa warsztatu pisarskiego po prostu.
Jasne, że się wabi Konatkowski, ale ja go nie lubię i pewnie to w moim wykonaniu freudowski błąd.
Najnowsza znajoma, z którą koresponduję od listopada ubiegłego roku, przedstawia się jako Kasia z Wilczej. Tja…
Użytkownik: fredi 19.05.2012 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Parafrazując pewną piosen... | Meszuge
Czepiactwo, wiadomo że Nowak jest z Warszawy, chyba nawet na okładce stoi. To pierwsze primo, drugie primo jest takie że w wielu książkach rzuca się różne nazwy geograficzne o których człowiek może nie mieć pojęcia i potem to się z kontekstu wyjaśnia, albo i nie - zostaje oddane inteligencji i domyślności czytelnika. Naprawdę nie wszystkie książki są elementarzami z podstawówki.

Inna inszość że książka nudnawa, rozwikłanie zagadek bełkotliwe, pogubiłem się w nazwiskach i szczerze mówiąc nie chciało mi się drugi raz wczytywać aby rzecz rozwikłać. Standardowo w kryminałach podsuwa się jakieś wskazówki, tutaj autor działa na zasadzie "a teraz wyląduje UFO!, które będzie można oskarżyć, a ono się przyzna".
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: