Dodany: 13.11.2014 22:42|Autor: Frider

Czytatnik: Przy okrągłym oknie

1 osoba poleca ten tekst.

Buszujący w...?


„Mały to ja” jest historią dziesięcioletniego chłopca, który po raz pierwszy w życiu spotyka się z „odstawieniem na boczny tor”. Wypadek Piotra (brata głównego bohatera - Pawła) sprawia, że cała uwaga rodziny skupia się właśnie na jego osobie. Paweł musi pogodzić się z faktem, że nie jest już najważniejszy w domu, a rodzice i babcia poświęcają obecnie więcej uwagi choremu bratu. Chłopiec zmierzy się z nowymi uczuciami: zazdrością, rozczarowaniem, lękiem. Na nową, nieprzyjemną dla chłopca, sytuację w domu nałożą się kłopoty szkolne, oraz wynikające z lęków Pawła wyolbrzymianie własnych problemów. Cała ta sytuacja przerasta chłopca. Powoli, w mało uświadomiony sposób narasta w nim decyzja o ucieczce z domu. Jak wspomniałem, nie jest to działanie zupełnie świadome, a tym bardziej jakkolwiek zaplanowane i zorganizowane. Chłopcem bardziej powoduje chęć ponownego zwrócenia na siebie uwagi i wywołania u członków rodziny wyrzutów sumienia, niż faktycznie potrzeba ucieczki.
Fabuła książki w takim skrócie może brzmieć dobrze, jednak jej wykonanie...pozostawia wiele do życzenia.
Pierwsze co raziło mnie w książce to obecnie słabe już odwzorowanie zachowania i sposobu myślenia dziesięciolatka w obecnych realiach. Można to określić w ten sposób, że cel, w który wymierzony był pocisk, z czasem rozmył się lub uległ przesunięciu. Dziecko przedstawione w książce jest, jak na swój wiek, nadmiernie infantylne, zachowuje się bardziej jak 7-8 latek, z tym, że takie przygody dziecku w tym wieku nie przyszłyby do głowy i raczej nie mogłyby w sposób opisany przebiegać. Słownictwo używane w książce to slang młodzieżowy, prawdopodobnie będący w użytku w czasach pisania książki. Współcześnie brzmi nie tyle archaicznie, co raczej śmiesznie i mało realistycznie. Oprócz momentu ucieczki chłopca z domu, opisu jego włóczęgi i powrotu do domu, reszta książki jest najprościej w świecie nudna. Dla dorosłego dlatego, bo język którym jest pisana nie ma w sobie grama piękna, opisy codziennych dni Pawła są także wyprane doszczętnie z uczuć i jakiejkolwiek barwy. Dla dziecka jest nudna, bo współczesne dziecko nie ma szans na utożsamienie się z Pawłem - jego rówieśnicy będą się czuli jakby czytali o przygodach malucha, dzieci młodsze nie pojmą powodów jego postępowania. Postaci są płaskie, autorka zmarnowała także kilka okazji do pogłębienia wartości wychowawczych książki, jak choćby zdawkowo potraktowany moment spotkania kilku notorycznych uciekinierów na Izbie Dziecka. Książka być może miała za zadanie spełnić rolę moralizatorską – wskazać, że Paweł uciekając z domu zachował się samolubnie, nie licząc się z uczuciami reszty rodziny. Miała także pouczać w drugą stronę – rodziców, że należy zwracać pilniejszą uwagę na przeżycia dziecka postawionego w nowej sytuacji życiowej, zepchniętego na margines dziejących się wydarzeń. Całość jednak nie wyszła. W ramach eksperymentu podsuwałem tę książkę kilkorgu dzieciom w różnym wieku, zarówno chłopcom jak i dziewczętom. W żadnym przypadku nie zyskała wyraźnej aprobaty. To jedna z tych książek, o których mówi się: „może być”, aby zapomnieć o niej niedługo po przeczytaniu.
Mały to ja (Kowalewska Maria)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 525
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: