Dodany: 05.11.2014 19:37|Autor: Kiper602

Debiut Anny Kańtoch


Poprzedni raz miałem styczność z Anną Kańtoch przy okazji antologii opowiadań nominowanych do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Jej zamieszczone tam dwa opowiadania zrobiły na mnie duże wrażenie. Jedno z nich wygrało. Dlatego z tym większą ochotą i oczekiwaniami zabrałem się do lektury „Miasta w Zieleni i Błękicie”, która była sprzedawana w jednym z poprzednich pakietów bookrage, a jest jej powieściowym debiutem.

Powieść reklamowana jest jako przygoda czarownicy w nieprzyjaznym świecie, z obecną w tle tajemnicą. Tutaj niby wszystko się zgadza, mamy czarownicę, mamy też i zagadkę. Jednak cała reszta, składająca się na fabułę i kreację świata już taka oczywista nie jest.

Książka zaczyna się opisem wycieczki po ruinach starożytnego miasta. Później dowiadujemy się, że to Miasto Snów, stworzone ongi przez lud Neahelitów, parający się między innymi magią. Zostało ono jednak najechane przez wrogi lud z kontynentu. Od tej pory na wyspie widać wyraźny podział na Północ, gdzie żyją niedobitki starożytnego ludu i Południe, zdominowane przez najeźdźców. Magia została prawie całkowicie wypleniona, ponieważ nowi władcy wyspy są chrześcijanami, a do tego magowie byli niebezpiecznymi przeciwnikami. Ostało się więc tylko kilka enklaw magów. Do jednej z nich trafia nasza bohaterka. Interesujący jest sposób naboru do takich miejsc, bowiem najpierw trzeba… umrzeć, następnie zostać wybranym przez boga magii i wskrzeszonym. Tego zaszczytu dostąpiła też Melisandra, jednak nikt z tego powodu za bardzo się nie cieszy. Magowie czują do niej niechęć, ponieważ nie jest pełnej krwi Neahelitką, zaś jej krajanie dlatego, że złamała przykazania i zbratała się z magami, a ona sama w końcu dlatego, że nie jest typem osoby, która chce i umie się podporządkować, a w enklawie nie tylko wymagana jest dyscyplina, ale i przestrzeganie starych Neahelickich tradycji. Sama Melisandra nie jest też postacią którą da się bezwarunkowo lubić. Jest krnąbrna i lubi działać na przekór.

Szybko, jeżeli chodzi o umiejscowienie w fabule, nadchodzi moment kiedy młoda czarodziejka może opuścić szkołę. Wraca do rodzinnego miasta i tu napotyka, już wcześniej wspomnianą, zagadkę, jak również mniej lub bardziej ważne postacie drugoplanowe. Pewien ubogi szlachcic zostaje zamordowany, a jego pamięć wymazana. Wszystko wskazuje na maga, więc nadchodzą dla nich ciężkie czasy. Tym bardziej, że to nie ostatnie słowo sprawcy. Obserwujemy też życie towarzyskie elit miasta, rozterki rodzinne etc. Cała opowieść umiejscowiona jest w na początku ekspansji kolei żelaznych, są też szlachcice, konwenanse etc.

Wraz z rozwojem wydarzeń tajemnic jest coraz więcej. Rozwiązanie jakie zaproponowała autorka nie przekonało mnie do końca. Kilka pobocznych wątków, mających pewien potencjał, nie zostało do końca wykorzystanych. Jednak książka ma też kilka niewątpliwych plusów. Opisy są wyważone i dość plastyczne, język, mimo że prosty, ma pewien urok i historia potrafi zaciekawić, kolokwialnie pisząc, wciągnąć. Dość ciekawa jest też koncepcja funkcjonowania zaświatów, w których egzystują istoty (demony), których kształtuje wiara ludzka. Jedno stworzenia może być np. bogiem, ale, kiedy ów bóg zostaje zapomniany, może przekształcić się w np. świętego opiekującego się czytelnikami książek fantasy. Czytałem opinie innych czytelników, że ta powieść ich wymęczyła, ja nie podzielam tego odczucia. Była odwrotnie, opowieść mnie w jakiś sposób przyciągała i czytało mi się ją zdecydowanie lepiej niż inne prace czytane przeze mnie w tym okresie.

„Miasta w Zieleni i Błękicie” nie jest książką dla każdego. Dla osób takich jak ja, spodziewających się wiele na podstawie późniejszych prac autorki, może być pewnym rozczarowaniem. Również miłośnicy akcji czy głębi mogą nie być do końca zadowoleni, nawet fani zagadek i tajemnic w paru miejscach będą kręcić nosem. Książka ta jednak nadaje się wcale nieźle dla kogoś, kto nie ma sprecyzowanych wymagań. Czyta się ją dobrze i to stanowi jej największy atut. Jednak nie jest to atut niezaprzeczalny, jako że wspominałem już o opiniach przeciwnych. Ja wystawiam jej wysoką ocenę 6.6, ale z trochę ostrożniej, z mniejszymi oczekiwaniami, będę sięgał po inne książki autorki. Jedna z nich już czeka na mojej półce (i na czytniku).


Recenzja opublikowana także na moim blogu.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 581
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: