Dodany: 01.11.2014 21:10|Autor: dot59
Kto szuka, ten znajdzie (poezję)
Jak się okazuje, Biblionetkołaj miewa swoje całoroczne alter ego. Ni stąd, ni zowąd zjawia się ktoś taki i obdarowuje człowieka niepozornym z wyglądu woluminem, o którego istnieniu prezentobiorca nawet nie wiedział (trudno umieć na pamięć cały katalog Biblionetki), a który okazuje się smakowitym kąskiem literackim. Sądząc po kilku znalezionych w prasie i internecie utworach Heaneya, jego twórczość powinna wychylić języczek mojej emocjonalno-estetycznej wagi powyżej pozycji wskazującej stan doskonale przeciętny. Ale niestety nie udało mi się zweryfikować tego przekonania, bowiem żadna z bibliotek w okolicy nie dysponowała choćby najmniejszym tomikiem. I oto – właśnie, kiedy się zastanawiałam, którego by z noblistów w tym miesiącu zaszczycić uwagą – weszłam w posiadanie zbioru esejów krytycznoliterackich irlandzkiego poety, omawiających twórczość kilkanaściorga innych poetów, głównie, choć nie wyłącznie, angielskojęzycznych.
Przed zabraniem się do tego rodzaju dzieła żywię na ogół pewne obawy, nauczywszy się z biegiem czasu, że większa część literaturoznawców żywi osobliwe upodobanie do używania wysokospecjalistycznej terminologii, rzadko dając sobie radę bez „transcendencji”, „androgynicznej prajedni”, „więzi preedypalnych”, „aspektów semantycznych i syntaktycznych”, „ikoniczności modeli językowych” i tym podobnych zwrotów, skutecznie odstraszających nie-filologa pragnącego zrozumieć poezję. Heaneyowi też się wymyka kilka wyrażeń z tej półki, ale biorąc pod uwagę objętość, jest to doprawdy kropla w morzu pięknego, bogatego, kształtnego języka. Nie znaczy to, że teksty zamieszczone w zbiorze czyta się łatwo jak opracowania lektur szkolnych – w końcu większość z nich pochodzi z wykładów akademickich – jednak skupiwszy solidnie uwagę i podzieliwszy całość na porcje można zyskać całkiem niemało. Tym bardziej, że Heaney zadbał o wsparcie swoich analiz sporymi próbkami twórczości omawianych autorów, dzięki czemu, jeśli ich nie znamy (co jest dość prawdopodobne, zwłaszcza w przypadku poetów niebędących laureatami światowej sławy nagród i nierozsławionych dramatycznymi biografiami), jesteśmy w stanie przynajmniej pobieżnie ocenić, czy jest to coś w naszym guście.
Czy się nam ta wiedza na coś przyda, jeśli nie jesteśmy wykładowcami literatury angielskiej, tylko zwykłymi czytelnikami, pragnącymi nowych doznań poetyckich? A czemu nie? Może kiedyś w jakiejś większej bibliotece wygrzebiemy tomik któregoś wspomnianego tu autora, może nawet nauczymy się języka na tyle, by móc poszperać w sieci w poszukiwaniu oryginalnych wersji wierszy tego czy owego poety? A gdy znajdziemy, to już sobie jakąś cząstkę tej poezji przywłaszczymy…
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.