z okładki
Niebacznie podnoszę twarz, zostaje zalana, woda wdziera się za kołnierz i wokół szyi przenika na piersi. Zimno smaga jak uderzenia pokrzywy. Schylam się, garbię wystawiając plecy. To już nie deszcz, to ulewa tropikalna, która wciąż przybiera na sile, w miarę jak obniżam się wzdłuż wodospadu. Ulewa przechodzi w oberwanie chmury, postronki wody tłuką na oślep. Przyspieszam zejście, tu już strefa gradu boleśnie młócącego przez kombinezon. Jeszcze niżej i dostaję się pod twarde kije, które grzmocą, gdzie popadnie, po palcach uczepionych szczebli, po zegarku, który wraz z przegubem wysunął się z mankieta, po krzyżu. Koniec!...
[Iskry, 1972]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.