Dodany: 22.06.2009 11:28|Autor: moja06
dziewiętnaście niezapomnianych minut
Nie wiem, czy szybko otrząsnę się po tej książce? Czy już mogę napisać kilka słów na jej temat? Opowieść Jodi Picoult „Dziewiętnaście minut” jest porażająca, jest okrutnie prawdziwa, prawdziwość jej treści rani dogłębnie i boli, sprawia, że czytelnik cierpi podczas jej czytania. Cierpi nie tylko z powodu ogromu bólu, jaki wylewa się z jej stron, ale i z powodu rozdarcia emocjonalnego; jako obiektywna postać, która wtapia się w historię, ale do niej nie należy, może stanąć po każdej ze stron, ale jako człowiek prawy i z natury dążący do sprawiedliwości stara się stanąć po jej stronie… choć czymże jest sprawiedliwość? Czy gdy mięknie nam serce dla, patrząc z drugiej strony, samotnej ofiary tej tragedii i zmieniamy pogląd na nią - to też sprawiedliwość? Całe szczęście, że nie musimy podejmować decyzji w tej sprawie, jesteśmy tylko postronnymi jej uczestnikami i w każdej chwili możemy, odkładając książkę, opuścić jej karty. Dla mnie byłaby to trudna decyzja, dla mnie ta książka była źródłem ogromnych, nieustających emocji, wielkiego smutku i żalu, przyniosła wiele nowych pytań, na które wolałabym nie musieć odpowiadać. Książka, która - pewnie niezamierzenie - przyprawiła mnie niejednokrotnie o łzy.
Picoult w „Dziewiętnastu minutach” otwiera nam oczy na to, jak okrutne potrafi być życie… wychowujemy dzieci, kochamy je, cieszymy się każdym ich pierwszym krokiem, słowem i okazuje się, że nie możemy nic zrobić dla nich, kiedy zaczynają żyć własnym życiem, okazuje się, że nawet tam, gdzie miłości jest pod dostatkiem, życie może zrobić nam wielką, niestety złą niespodziankę i nasze dziecko może okazać się kimś strasznym, obcym, kimś, kim nie chcielibyśmy, aby było.
Picoul zatrzymuje nas w próżni, w doskonałym niedomówieniu, przechodząc z jednego rozdziału do drugiego. Fantastycznie potrafi wrócić do czegoś, o czym kiedyś tylko napomknęła i wyjaśnić to kilkadziesiąt stron dalej. I choć książka ma około 700 stron, ani razu nie przeszło mi przez myśl, że to ciężka do strawienia cegła i ani razu nie dłużyło mi się czytanie jej, a wręcz żałowałam, że tak szybko umyka mi ta niepokojąca historia.
Aby nie przybliżać za bardzo fabuły i aby zachęcić Was do lektury tej tragicznej' lecz jakże prawdziwej historii, pozwolę sobie przytoczyć dwa dużo mówiące fragmenty, które mam nadzieję sprawią, że sięgniecie po książkę:
„ Peter uśmiechnął się kpiąco…
Czy tęsknię za moim bratem… za moim bratem, kapitanem reprezentacji koszykówki, moim bratem, który wygrał olimpiadę z francuskiego, moim bratem ulubieńcem dyrektora, moim cudownym, otoczonym powszechnym zachwytem bratem, który wyrzucał mnie z samochodu kilometr od bramy szkoły, aby nikt przypadkiem nie zobaczył go ze mną u boku… (…) Czy za nim tęsknię? (…) Osobiście cholernie się cieszę, że nie żyje”*.
„- A jeśli [twój syn] w przyszłości będzie kimś zupełnie innym, niż się spodziewasz?
- Lacy...
- Jeżeli na przykład powie ci, że jest gejem?
Jordan wzruszył ramionami
- To żaden problem.
- A jeśli przejdzie na islam?
- Jego wybór.
- A jeżeli zostanie zamachowcem-samobójcą?
- O czymś takim, Lacy, nawet nie chcę myśleć.
- Oczywiście. (…) Ja też nie chciałam”**.
---
* Jodi Picoult,"Dziewiętnaście minut", przeł. Katarzyna Kasterka, wyd. Prószyński i S-ka, 2009, s. 285-286,
** Tamże, s. 384.
[Recenzję zamieściłam na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.