Dodany: 11.09.2014 14:08|Autor: malynosorozec

Książka: Diamentowy Plac
Rodoreda Mercè

1 osoba poleca ten tekst.

O życiu. Po prostu


„(...) byłam tak bardzo, tak śmiertelnie wyniszczona, że opisać tego nie można, a przecież trzeba było żyć...”[1]


Lata trzydzieste dwudziestego wieku. Hiszpania. Barcelona. Diamentowy Plac. To tutaj zaczyna się opowieść Natalii - od zawarcia znajomości z przystojnym Quimetem, który wkrótce zostanie jej mężem. Dla młodej dziewczyny rozpoczyna się nowy etap w życiu, a my - czytelnicy - będziemy jej towarzyszyć przez kolejne lata. Razem z nią poznamy różne smaki życia. Od radości poprzez obojętność aż po przepełnioną rozpaczą rezygnację.

Jaki problem mam z „Diamentowym Placem”? Taki, że książka mi się podoba, chociaż obiektywnie rzecz biorąc - nie powinna. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron trudno przebrnąć. Może ma to związek z jej specyficznym językiem, a może problemem jest polskie tłumaczenie? Zdania są często nieskładne. Krótkie, szarpane, czasem wręcz niezrozumiałe. W dalszej części jest już o wiele lepiej (chyba że po prostu przyzwyczaiłem się i przestało mi to przeszkadzać?).

Tak jak z całą powieścią, mam też problem z jej bohaterką. Trudno jest wczuć się w postać, jaką przedstawia nam autorka. Trudno się z nią utożsamić, zrozumieć, polubić. Powinienem napisać, że jest nijaka, głupia i niewarta uwagi. Ale tak naprawdę urzekła mnie w jakiś dziwny sposób. Po przeczytaniu ostatnich zdań, patrząc na ogrom przeżyć, jakimi się ze mną podzieliła - stwierdzam, że zafascynowało mnie jej życie i jej postawa.

Wszystko w „Diamentowym Placu” opisane jest bardzo prosto. Wydarzenia, rozmowy, myśli, uczucia. Prosto albo wręcz prostacko. Ale taka właśnie jest główna bohaterka, a jednocześnie narratorka powieści. Śledzimy jej losy i często nie jesteśmy zadowoleni z jej postawy. Nieraz dziwimy się i zastanawiamy nad jej postępowaniem, nie rozumiejąc, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę nie miała wyboru.

Inni bohaterowie? Dobrze skonstruowani. Widziani oczami narratorki, więc często wybijają się te ich cechy, które zwracają jej uwagę. Wszyscy są przerysowani przez umysł Natalii i to wypada naprawdę dobrze.

Miłość, cierpienie, codzienność, głód, wojna, nadzieja, rozpacz, poczucie beznadziei, prostota - to przebija z kart powieści. Na pierwszym miejscu jest miłość, dlatego że sama autorka twierdzi, iż jej książka jest właśnie o miłości. Ja mam prawo się z nią nie zgodzić i z tego prawa korzystam. Książka mówi o życiu. Owszem, jest w niej miłość, ale nie piękna, wzniosła, wspaniała. Raczej ta codzienna, cierpliwa, pełna rozczarowań. Prawdziwa. I to jest dobre. Tak samo jak to, że wszystko tu wydaje się takie naturalne, nieupiększone, prawdziwe.

Lecz obawiam się, że powieść Rodoredy może Was zwyczajnie znudzić. Zdenerwować formą, zniechęcić sposobem przedstawiania świata. Tak może być i pewnie tak będzie. Ja życzę Wam, abyście jednak odnaleźli w niej tę drugą, lepszą stronę, żeby zauroczyła Was tak, jak to zrobiła ze mną. I mimo wszystko… Nie polecam.

A teraz o polskim wydaniu. Tutaj nie sposób obyć się bez przekleństw. Literówki, interpunkcja - aż kłują w oczy. A tylna okładka woła o pomstę do nieba. Rozumiem, że trzeba skusić do zakupu jak najwięcej osób, porównując książkę do prozy Zafóna czy pisząc o wielkiej miłości na tle wojny domowej. Tyle że bardzo to wszystko mija się z prawdą… Ech… I jeszcze cytaty po wewnętrznej stronie okładki. Dlaczego akurat te fragmenty? Zdradzające zbyt wiele, niepotrzebne. Tak samo jak zbędna jest przedmowa. Zawsze byłem przeciwnikiem przedmów, zwłaszcza jeśli to sam autor po latach pisze o swojej książce. Tutaj, niestety, dostaję potwierdzenie słuszności moich przekonań. Autorka zdradza praktycznie całą treść, łącznie z zakończeniem. Porównuje się do Kafki czy Joyce’a, przedstawia motywy, jakie nią kierowały przy pisaniu. Bardzo ta przedmowa zniechęca. I do książki, i do autorki. Rada ode mnie: nie czytajcie jej. A jeśli już musicie, zróbcie to po lekturze „Diamentowego Placu”.

Więc subiektywnie (tym razem bardziej niż zwykle):

8/10


„Wiem, ze młodzież nigdy nie ma czasu, chce żyć, i to szybko żyć. Ale prawdziwe życie powinno być przeżywane powoli”[2].
„(...) doradzali mu, żeby zajął się sportem, bo kiedy ciało jest zmęczone, głowa mniej pracuje, i jeżeli będzie spędzał całe dnie na myśleniu o tym samym, w końcu ubiorą go w koszulę o bardzo długich rękawach, które zwiążą na plecach na marynarski węzeł”[3].
„Lepsza jest historia czytana z książek niż ta, którą wypisują armaty”[4].


---
[1] Mercè Rodoreda, „Diamentowy Plac”, przeł. Zofia Chądzyńska, wyd. Pascal, 2014, s. 250.
[2] Tamże, s. 58.
[3] Tamże, s. 114.
[4] Tamże, s. 198.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1127
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: sowa 11.09.2014 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: „(...) byłam tak bardzo, ... | malynosorozec
"...a może problemem jest polskie tłumaczenie?" - zważywszy, że to przekład Zofii Chądzyńskiej, stawiałabym na styl Mercè Rodoredy jako źródło Twoich lekturowych problemów.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: