Dodany: 09.09.2014 22:55|Autor: jolietjakeblues

Żona „psa” Stalina


W lokalnej księgarni znalazłem dwie książki, które zostały wydane przez Znak Horyzont. Nie umiem przypisywać książek do odpowiednich kategorii, a powiedzieć o nich „historyczne” to zdecydowanie za oględnie, za mało. „Dzierżyński” Sylwii Frołow i „Żona enkawudzisty” Miry Jakowienko. Biografie? Publicystyka historyczna? W każdym razie ta druga świetnie napisana, obrazująca krwawe czasy z perspektywy dotąd nie bardzo znanej. Dowodem wykonania wielkiej i szczegółowej, rzetelnej pracy pisarskiej są przypisy. Nieprawdopodobnie duża dawka historycznych informacji o Rosji Sowieckiej, ważnych postaciach, wydarzeniach i instytucjach machiny rewolucyjnej, wojskowej, organów bezpieczeństwa i gułagu. Oprócz tego parę stron o Stowarzyszeniu Memoriał, co daje czytelnikowi podstawę do zrozumienia, jak ważne z perspektywy czasu i tego, co obecnie dzieje się w Rosji jest drukowanie wspomnień z okresu Wielkiego Terroru, czystek politycznych w latach po rozpoczęciu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, aż w końcu utraty nadziei po, wydawałoby się, przełomowym 1953 roku.

Jakże pisać o „Żonie enkawudzisty”, skoro książka (wyd. Znak, 2014) zawiera znakomity esej autorstwa rosyjskiej historyczki i filolożki, Iriny Szerbakowej, pracującej właśnie dla Memoriału, która brała udział w panelu dyskusyjnym otwierającym działalność berlińskiego Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk. W zasadzie można streścić tenże esej i na tym poprzestać. Jest tak wyczerpujący, tak świetnie opisuje dzieło Miry Jakowienko, że cokolwiek innego, co zostałoby napisane na jego temat, wydawałoby się niedopracowane.

Nie bez powodu wspomnienia Agnessy, dzięki wybitnemu talentowi pisarskiemu Jakowienko, która je spisała i fenomenalnie opracowała, porównywane są ze „Stromą ścianą” Eugenii Ginzburg i „Opowiadaniami kołymskimi” Warłama Szałamowa, postawione w tym samym szeregu i przez krytyków polecane jako trzecia z kolei najważniejsza z książek o tych czasach. „Stromą ścianę” wspomina Agnessa parokrotnie. Wydaje mi się to o tyle znamienne, że Mironowa zdaje sobie sprawę, iż jej własna sytuacja jest nieporównywalna z życiem Ginzburg, z drugiej strony jednak daje - nie do końca czytelny - sygnał (choć może sama w to nie wierzy), że stalinowska machina okrucieństwa, samodzierżawia, dyktatu, reżimu była realnym ustrojem państwa, w którym żyła. Ustrojem usankcjonowanym i niedającym możliwości ucieczki - chyba że w śmierć, którą szafował nadzwyczaj hojnie i okrutnie.

Biała Gwardia przejeżdża obok domu Greka, obywatela tureckiego. W nim dwoje dziewcząt uczy się grać na pianinie, chodzi na spacery, świergoli, szczebiocze, urządza pikniki. Za chwilę adorator będzie woził starszą pół-Greczynkę na przejażdżki, żeby podziwiła szubienice, symbole wojny domowej. Za parę chwil młodsza przemierzy Związek Sowiecki w drodze na ślub. W następnej scenie popędzi na spotkanie z przystojnym Sieriożą, „psem” Stalina. Na lata Wielkiego Terroru zamieni się w czerwoną arystokratkę, niewychylającą się z państwowych daczy, sukni balowych, koronek, atłasów, jedwabi, delikatnych rękawiczek i apaszek. Pochlebcy będą jej podawali herbatę, kawę, szampan i kawior, słodkie łakocie. To, że siedzi wraz z mężem na zabójczej huśtawce - dostrzega dopiero wtedy, gdy Sieriożę ogarnia na moment paniczny strach, gdy wpada w histerię. Ale Agnessa i tak żyje pełnią sowieckiego życia. Zarówno w Mongolii, jako żona krwawego dyplomaty, jak i wówczas, kiedy wysyła głodującej siostrze kilogramy jedzenia. Ona jada na pięknych talerzach mięso, ryby; jej siostra Lena nie czeka nawet, aż ugotuje się kasza… Potrzeba życia i bycia sobą jest w Agnessie nie do uwierzenia silna w kontekście tego, co dzieje się tuż za parawanami sowieckich salonów. Tylko raz - ze względu na ukochanego - zrzuca z siebie suknię niewiedzy i przebiera się w mundurek postępowej aktywistki partyjnej. W gułagu nie wciąga obozowych uniformów. Trzyma się dawnego życia kurczowo, panicznie, histerycznie, bo wie, że to pomaga jej przedzierać się codziennie przez stosy zamarzniętych trupów, być kobietą, emanować sex appealem, pożądać i być pożądaną. Być może właśnie takie podejście do życia pozwoliło Agnessie wyjść trzeci raz za mąż, przeczekać podwójny wyrok bez prawa do korespondencji ostatniego męża, przywitać go po powrocie, oddać wszystko, co zapamiętała, Mirze Jakowienko. A może to gorąca grecka krew?


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 515
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: