Dodany: 06.06.2009 22:07|Autor: Agael
Dwie prawdy
W roku 1989 miałam niespełna trzy latka. Nie znam i nie pamiętam PRL-u. Kartki na żywność znam jedynie z rodzinnych anegdot o tym, jak to stałam z nosem przylepionym do szyby wpatrzona w lizaka. Anegdota mówi, że pani za ladą zlitowała się nad dzieckiem i mimo braku kartki lizaka dała.
Od jakiegoś juz czasu chciałam przeczytać książkę, która pokazałaby mi tamte czasy bez historyczno-oficjalnego tonu i liczb. "4 czerwca" Joanny Szczepkowkiej jest właśnie taki - prosty, prawdziwy, pozbawiony patosu, a mimo wszystko poruszający.
Książka zbudowana z obrazów opowiada o dorastaniu w cieniu PRL-u. O codziennym zmaganiu się z dwiema prawdami - tą szkolną, jedyną poprawną i tą przekazywaną jej przez rodziców, której nie wolno wypowiadać na głos. Dla dziecka to musi być szczególnie trudne - kłamać, gdy kłamać nie wolno, być inną w domu i inną w szkole, uważać, co się mówi, wybierać, komu wierzyć.
"Nie chcę tej prawdy. Przeszkadza mi żyć, cieszyć się normalną zdrową młodością, nie chcę wiedzieć, że zgadzam się na bzdury, bo żyję w kraju, w którym kłamstwo należy do języka oficjalnego"*.
Autorka pokazuje nam ważne momenty - manifestacje, "Dziady" Dejmka, wybór papieża Polaka, chwile wspólnoty, trudne wybory, konspirację. Pokazuje nam swoją drogę do tego momentu w historii, który dla niektórych był wybrykiem, a dla autorki jedynie konsekwencją całego życia.
Książka napisana jest w bardzo zgrabny sposób. Trudno wyrazić ogrom emocji, które ze sobą niesie, dlatego jedyne, co mogę zrobić, to zachęcić do sięgnięcia po "4 czerwca"...
---
* Joanna Szczepkowska, "4 czerwca", wyd. Znak, Kraków 2009, s. 102.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.