Dodany: 16.08.2014 16:10|Autor: Frider

Potęga nauki


"Wróg pod mikroskopem" to zbeletryzowana biografia Ludwika Pasteura, francuskiego uczonego, chemika i biologa, którego odkrycia wyznaczyły nowe kierunki w nauce. Dziś spotykamy się z jego nazwiskiem raczej rzadko, a o jego roli w rozwoju mikrobiologii pamięta niewiele osób. Większość z nas pewnie zetknęła się z procesem "pasteryzacji" dostarczającym nam w wakacje smakowitych soków, dżemów i różnego rodzaju domowych przetworów z owoców, prawdopodobnie mało kto skojarzył jednak tę nazwę z nazwiskiem słynnego uczonego. Odkrycie, że poddanie przetworów spożywczych działaniu wysokich temperatur przedłuża ich trwałość, było niewątpliwie olbrzymim sukcesem Pasteura, wykorzystanym masowo w przemyśle winiarskim, jednak stanowiło tylko poboczny wątek jego badań. Całe swoje życie Ludwik Pasteur poświęcił służbie ludzkości, przez całą naukową karierę poszukiwał metod zwalczania chorób i sposobu na przedłużenie ludzkiego życia, marzył o całkowitym zlikwidowaniu wszystkich znanych chorób zakaźnych, a nawet szukał drogi do ludzkiej nieśmiertelności. Nie był lekarzem i przez środowisko lekarskie był często zwalczany i wyszydzany jako laik i drażniący rewolucjonista. Jednak jego upór i konsekwencja w badaniach pchnęły gwałtownie medycynę do przodu, bardziej niż tezy wielu uznanych medycznych autorytetów.

Ludwik Pasteur urodził się w latach dwudziestych XIX wieku. W tamtych czasach nie istniała jeszcze mikrobiologia, o drobnoustrojach nie wiedziano prawie nic, oprócz tego, że można je znaleźć w większości badanych substancji. Nikt nie łączył ich obecności w wydzielinach osób chorych z chorobami, na które cierpieli. Pasteur, syn ubogiego garbarza, nie był wybitnym studentem. Określany przez wykładowców jako "mierny", brak naukowej błyskotliwości z naddatkiem nadrabiał zapałem, uporem i pracowitością. Jak przystało na prawdziwego naukowca, całkowicie oddany był naukowym badaniom, przy tym roztargniony, wiecznie nieobecny duchem, przy każdej czynności w myślach analizujący przeprowadzane eksperymenty. Te cechy jego charakteru wydają się tak silne, że aż przejaskrawione. Opis ślubu Pasteura, fakt zapomnienia o uroczystości ślubnej i niechęć do opuszczenia pracowni chemicznej (w dniu ślubu!) sprawiają przekomiczne wrażenie, są jednak świadectwem jego nieprawdopodobnego oddania nauce. Pierwsze sukcesy przyszły dość szybko, jeszcze jako młody człowiek, student, wsławił się odkryciem izomerów kwasu winowego. Odkrycie to, pomimo że odbiło się głośnym echem w środowisku naukowym, nie umożliwiło Pasteurowi rozpoczęcia kariery. Przez jakiś czas musiał zadowolić się stanowiskiem wykładowcy w pośledniej szkole licealnej, dopiero wsparcie dawnych przyjaciół i nominacja na docenta Uniwersytetu Sztrasburskiego otwarła przed młodym naukowcem drogę do własnego laboratorium (a tym samym drogę do sławy). Kontynuacja rozpoczętych na studiach prac nad kwasem winnym przyniosła Pasteurowi w wieku trzydziestu jeden lat krzyż Legii Honorowej (trzy lata wcześniej został mianowany profesorem). Świeżo upieczony profesor obejmuje katedrę tam, gdzie jeszcze niedawno był studentem: w Szkole Normalnej w Paryżu. Jego dawni wykładowcy stają się jego kolegami. Od tego momentu życie Pasteura miało ulec zmianie, niedostrzegalnej gołym okiem, opierającej się na prowadzonych badaniach. Pasteur zajął się tym, co najbardziej fascynujące - życiem i śmiercią. Kruchą równowagą pomiędzy dwoma procesami, będącymi składowymi każdego organizmu. Badania nad fermentacją doprowadziły do prawdziwej wojny z biologami. Niemiecki uczony Liebig, zwolennik chemicznej (bez udziału drobnoustrojów) teorii fermentacji, miał na wiele lat stać się zajadłym oponentem Pasteura w prowadzonych badaniach nad istotą życia. Konkurencja z tym uczonym stała się prawdopodobnie głównym bodźcem do obalenia teorii samorództwa. To właśnie Ludwik Pasteur ostatecznie, niepodważalnie udowodnił, że życie nie powstaje z niczego, że jest kontynuacją, do której potrzebne są osobniki tego samego gatunku. Udowodnienie tego faktu spowodowało, że Pasteur stał się ulubieńcem duchowieństwa, uznawany był za obrońcę wiary. Sam jednak o to nie dbał, uważał, że broni prawdy i nauki, w tych akurat badaniach zgodnych z naukami Kościoła.

Podczas pobytu na południu Francji Pasteur przeprowadzał badania nad pebryną - chorobą zakaźną powodującą masowe wymieranie gąsienic jedwabników. Zauważył, że izolowanie chorych jedwabników od zdrowych oraz niszczenie zarażonych jajeczek powoduje zmniejszenie ilości nowych zachorowań na tę chorobę. Dzięki temu odkryciu Pasteur zaczął rozumieć, że choroby zakaźne mogą przenosić się za pomocą bakterii, z kurzem i spożywanym pokarmem. Badania nad pebryną stały się wstępem do prac nad chorobami zakaźnymi u ludzi.

Życie Pasteura nie oszczędzało. Umarła jego ukochana córeczka Janinka, zarażona tyfusem brzusznym podczas epidemii tej choroby. Ta tragedia na pewno zmobilizowała Pasteura do pilniejszego poszukiwania przyczyny chorób zakaźnych, przyśpieszyła jego badania nad drobnoustrojami i ich wpływem na ludzki organizm. Niestety, niedługo potem Pasteur przeszedł pierwszy wylew krwi do mózgu. Choroba sparaliżowała naukowca, uniemożliwiając pracę i na dłuższy czas wykluczając go z normalnego życia. Dzięki wsparciu i troskliwej opiece żony powoli wrócił do zdrowia i z nowym zapałem podjął przerwane badania. Próbował popularyzować swoje teorie o przenoszeniu chorób, naciskając na utrzymywanie sterylności i higieny w szpitalach. We Francji był jednak lekceważony, jego apele nie znajdowały odzewu. Pociechą mogły być dla niego tylko sukcesy angielskiego chirurga Listera, który zafascynowany poglądami Pasteura wprowadził do medycyny aseptyczną metodę leczenia ran. Zwycięstwo Listera to tak naprawdę także zwycięstwo Pasteura. Pomimo że sława przypadła komu innemu, Pasteur wiedział, że znalazł się na właściwej drodze, że walka z bakteriami zaczęła przynosić rezultaty.

Przełomem stały się badania nad wąglikiem. Pasteur nie tylko udowodnił, że to właśnie bakterie są przyczyną tej konkretnej choroby, ale też wyodrębnił je spośród innych bakterii i dokonał rewolucyjnego odkrycia, które stało się prawdziwym fundamentem walki z bakteriami - odkrył, że podawanie człowiekowi bakterii osłabionych (na przykład poprzez długotrwałe ich przetrzymywanie poza żywym organizmem) powoduje u niego wzrost odporności na chorobę, którą te bakterie wywołują. Pasteur na przykładzie wąglika udowodnił, że trucizna jest zarazem odtrutką. Można uodpornić każdy organizm na chorobę, stopniowo przygotowując go do niej podawaniem osłabionego mikroba. Ta teoria była podówczas czymś niewyobrażalnym. Wciąż zdarzały się epidemie chorób zbierających żniwa niemożliwej do uniknięcia śmierci, ludzie bali się "morowego powietrza" i nie znali przed nim obrony. Pasteur pokazał im światło, dał nadzieję, że te czasy odchodzą już do przeszłości.

Dotychczas prowadzone badania przeprowadzane były na zwierzętach i im właśnie przynosiły bezpośrednią korzyść. Ludwik Pasteur rozpoczął swoje badania nad chorobami zakaźnymi u ludzi od strasznej choroby - wścieklizny. Wścieklizna jest chorobą nieuleczalną. Wyjątkowo podstępna, rozwija się bardzo powoli, często miesiącami przed wystąpieniem pierwszych objawów u osób pokąsanych przez chore zwierzę. Lekarstwa na nią nie ma do dzisiaj, osoba chora skazana jest na śmierć w męczarniach, chyba że zostanie w porę poddana szczepieniom szczepionką wynalezioną przez Ludwika Pasteura. Pasteur nie odnalazł mikroba odpowiedzialnego za wściekliznę w wydzielinach osób chorych. Nie znalazł, bo w tamtych czasach nie było to możliwe - wścieklizna wywoływana jest przez wirus zbyt mały do zaobserwowania przez ówczesne, prymitywne mikroskopy. Pasteur pomimo tego był pewny, że drobnoustrój ten istnieje. Zastosował swoją metodę osłabiania jego zjadliwości i 6. czerwca 1885 roku po raz pierwszy podał szczepionkę chłopcu pogryzionemu przez wściekłego psa. Chłopiec przeżył i nie wystąpiły u niego nawet najlżejsze objawy choroby. Wydawałoby się, że ten czyn wyniesie Pasteura na wyżyny sławy i uwielbienia. Niestety, zawiść środowisk naukowych i nieufność do jego terapii położyła się cieniem na radości zwycięstwa. Pasteur musiał się zmagać z insynuacjami, a nawet oskarżeniami o spowodowanie śmierci osób zarażonych wścieklizną (takie podejrzenia powstały, gdy poddał szczepieniom - na błagania zrozpaczonej matki - dziewczynkę, u której czas od pogryzienia był już zbyt odległy i doszło do rozwinięcia się objawów chorobowych). Jednak jego myśli, odkrycia powoli zaczynały święcić triumf. Sława Pasteura rozszerzała się daleko poza granice Francji, po szczepienia przyjeżdżali ludzie z odległych rejonów świata. Po wielu latach starań został zbudowany Instytut imienia Pasteura - wspaniały gmach, świątynia nauki - w którym kontynuowane są jego badania.

Największym sprzymierzeńcem Ludwika Pasteura był czas. To on pozwolił udowodnić tezy uczonego, to on umożliwił praktyczne zastosowanie wyników teoretycznych eksperymentów, to on wreszcie pokonał, jednego po drugim, oponentów wielkiego uczonego. Niestety, to także czas pokonał samego Ludwika Pasteura. Przerwał prowadzone badania, pokrył kurzem laboratoryjny stół chemika, nie pozwolił na kontynuację walki ze śmiercią i chorobami. Jednak dzieło Pasteura podjęli inni. Jego uczeń Roux jeszcze za życia Pasteura opracował szczepionkę na dyfteryt (błonicę) – bezlitosnego zabójcę dzieci, a za nim poszli inni, do historii odsyłając na zawsze (miejmy nadzieję) wiele spośród chorób uznawanych za nieuleczalne.

Instytut imienia Pasteura istnieje i działa do dzisiaj. Produkuje, między innymi, szczepionki przeciwko grypie, które, być może, przyjmowaliście w swoim życiu. Wiele się obecnie mówi o szczepieniach, także złych rzeczy, poddając w wątpliwość ich potrzebę i bezpieczeństwo. Nie mnie o tym rozważać. Proszę jednak o jedno: pamiętajcie, że w przeszłości szczepienia uratowały życie milionów ludzi, stały się paciorkami różańca rozszerzającymi się na cały świat. A sznureczek tego różańca, jego początek leżał w rękach Ludwika Pasteura, który całym swoim życiem dawał świadectwo miłości do ludzi. Ludwik Pasteur był olbrzymem nauki. Sięgał tam, gdzie inni bali się nawet zajrzeć, przerastał swoją epokę i wyznaczył nowe kierunki w kilku dziedzinach wiedzy. Zawsze żądny nowych wyzwań, kierował się niezłomną zasadą: "należy oświetlić ciemne i wytłumaczyć niepojęte. W tym zawiera się siła i cel nauki"[1]

Ps. Książka zawiera fragmenty listów pisanych przez Pasteura do swoich przyjaciół. Z listów tych wyłania się taki obraz uczonego, jaki przedstawiono w pozostałej części książki. Listy te uwiarygodniają postać badacza, natomiast przedstawione wydarzenia nie wymagają dowodów - to fakty, które, chociaż wyglądają wręcz nieprawdopodobnie, pozostają fascynującym wycinkiem historii ludzkości.

"Straszny, nagi szkielet z kosą na ramieniu to bajka. Śmierć - to mikroby, kurz, brud. Ze śmiercią można walczyć. Śmierć można zwyciężać. On, Pasteur, prowadzi ludzkość do zwycięstwa nad śmiercią!"[2]


---
[1] Olga Kuzniecowa, "Wróg pod mikroskopem", przeł. Tadeusz Zabłudowski, Książka i Wiedza, 1949, s. 58.
[2] Tamże, s. 95.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2013
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: