Dodany: 10.08.2014 22:45|Autor: yyc_wanda

Książka: Małżeństwo rozumu z duszą
Wilber Ken

1 osoba poleca ten tekst.

Nauka, duchowość i teoria integralna Wilbera


Czy można zintegregować naukę z religią, która ma wiele odmian i opiera się na różnych wierzeniach i dogmatach? Czy można wybrać jedną, reprezentującą pozostałe? Raczej nie. Ale odrzucając dogmatyczną nadbudowę można dotrzeć do rdzenia, do podstawowej prawdy akceptowanej przez wszystkie religie.

Najstarsze tradycje, wierzenia i religie były zgodne w akceptowaniu Wielkiego Łańcucha Istnienia. Zgodnie z tym poglądem rzeczywistość odbierana jest na kilku poziomach. Są to: materia – ciało (życie) – umysł – dusza – Duch. Każdy poziom wyższy ma wszystkie cechy niższego plus dodatkowe. Zwierzę zbudowane jest więc z materii, ale ma również uczucia i emocje, których brak, na przykład, kamieniowi czy roślinie. W umyśle ludzkim oprócz uczuć i emocji są logika i rozumowanie. Dusza dysponuje umysłem, który zdolny jest nie tylko do racjonalnego myślenia, lecz także doświadczania wizji i iluminacji.

Z każdym poziomem rzeczywistości związana jest inna dziedzina nauki. Fizyka studiuje materię; biologia – żywe organizmy; psychologia i filozofia – różne aspekty umysłu; teologia – duszę i jej powiązanie z Bogiem; mistycyzm – doświadczenia pozamaterialne i kontakt z Duchem.

Wydawałoby się, że to takie oczywiste i łatwe do zaakceptowania. Materializm naukowy zatrzymał się jednak na dwóch pierwszych poziomach: materii i ciała. Nawet umysł zredukował do elektrochemicznej eksplozji neuronów, a psychologię – do behawioryzmu. Dusza, kontakt z Duchem i wszelkie doświadczenia mistyczne okrzyczane zostały jako patologia i bzdury niegodne uwagi logicznego umysłu. Rozpadł się Wielki Łańcuch Istnienia, a jego miejsce zajęła teoria „płaskiej ziemi”, w której rządzi wszechobecna, wszechpotężna materia.

Bezsprzeczną zaletą modernizmu, zwaną też jego dostojeństwem, było rozróżnienie trzech oddzielnych sfer – Prawdy, Dobra, Piękna (nauka, moralność, sztuka) – i wyswobodzenie ich spod despotycznych wpływów Kościoła. Jednak na dalszym etapie rozwoju rozróżnienie przekształciło się w rozdzielenie i alienację, a materializm naukowy zdominował pozostałe sfery i przekształcił się w imperializm naukowy, narzucając swój światopogląd jako jedyny prawdziwy i oficjalnie akceptowany. W erze materializmu dusza nie istnieje, religia to herezja lub, co najwyżej, mity i legendy naszych przodków, doświadczenia mistyczne to halucynacje, a Boga nie ma, bo żaden mikroskop ani teleskop nie natrafił na ślad jego egzystencji.

Czy nauka może zaprzeczyć istnieniu Boga? A może wręcz przeciwnie, to ona sama coraz częściej je udowadnia? Czy aby teoria Wielkiego Wybuchu nie jest takim dowodem? Jeśli Wszechświat powstał w zgodzie z prawami kosmologii, kto stworzył te prawa? Czyżby stał za tym umysł jakiegoś Wiecznego Ducha? Co istniało przed Wielkim Wybuchem?

Czy rzeczywistość składa się wyłącznie z obiektów materialnych odbieranych przez nasze zmysły, widzianych okiem cielesnym? Czy można zbadać metodami naukowymi wewnętrzną sferę umysłową i duchową? Jakie kryteria decydują o tym, że metodę badawczą zaliczamy do naukowych? Pytania się mnożą. I mnożą się eksperymenty, fakty, dowody wskazujące na obecność Inteligencji, której działanie widoczne jest w domenie materialnej.

O tym, że nauka już dawno zaakceptowała istnienie sfery umysłowej, nie trzeba nikogo przekonywać, a najmniej chyba samych naukowców. Matematyka, logika, lingwistyka – to są nauki koncepcyjne, które trzeba zrozumieć, bo doświadczalnie udowodnić ich nie można. A przecież bez nich nie istniałyby nauki empiryczne. Skoro więc istnieje sfera umysłowa, której oko cielesne nie zobaczy, czy mamy prawo lub podstawy do tego, by wykluczyć sferę duchową? A jeśli założymy, że sfera duchowa istnieje, czy można to potwierdzić metodami naukowymi?

Sfery duchowej nie zbadamy okiem cielesnym ani okiem umysłu; tylko oko kontemplacji może nas tam zaprowadzić. Najlepszym przykładem jest nurt buddyzmu, Zen. Studenci Zen spędzają przeciętnie 5-6 lat na cichej medytacji siedzącej, praktykowanej pod okiem mistrzów, zanim osiągną stan satori, czyli serię iluminacji pozwalających im zrozumieć duchowość. Przekazywane przez nich opisy doświadczeń i przeżyć są dowodem lub zaprzeczeniem osiągnięcia satori. Zostają więc zachowane wymogi metody naukowej: praktyka doświadczalna, zebranie informacji, potwierdzenie lub zaprzeczenie wyników eksperymentu przez osoby kompetentne. Jest również spełniony wymóg powtarzalności eksperymentu.

Wewnętrzny stan medytacji ma również odbicie w domenie materialnej. Zmiany, jakie zachodzą w organizmie, wychwytywane są przez urządzenia sensorowe. Rejestrowane przez urządzenia EEG dramatyczne zmiany aktywności mózgu sugerują, że medytacja powinna być traktowana jako czwarty stan świadomości, na równi ze stanem czuwania, marzeń sennych i snu głębokiego.

Misją Wilbera podczas pisania „Małżeństwa rozumu z duszą” było udowodnienie, że istnieje możliwość zintegrowania nauki i religii. Czy mu się udało? Nie jestem pewna. Odarcie religii z dogmatów zostawia zaledwie szkielet, który nazwałabym duchowością. Tę jak najbardziej można złączyć z nauką, ale religia niesie ze sobą dużo większy bagaż. Moim zdaniem, filozofia Wilbera stanowi pierwszy i niewątpliwie bardzo ważny krok na drodze do tej integracji.

Ta książka jest nie tylko wprowadzeniem do teorii integralnej i filozofii jej autora. Prowadzi nas również krętymi ścieżkami modernizmu, daje przykłady jego dostojeństwa i katastrofy oraz postmodernistycznych prób wprowadzenia równowagi pomiędzy rzeczywistością materialną, gloryfikowaną przez naukę, a sferą umysłową i duchową, zepchniętą do niebytu.

Wiedza Wilbera, która nie ogranicza się do jednej dziedziny, lecz wręcz przeciwnie, wydaje się, że nie ma barier specjalistycznych, jest imponująca. Religia, duchowość, psychologia, filozofia, nauki ścisłe – on nie tylko orientuje się w tych naukach, ale potrafi wskazać ich wzajemne powiązania. Duchowość w jego interpretacji nabiera nowego wymiaru – jako to „coś”, co chociaż niewidoczne dla oka cielesnego, jednak jest realne, doświadczalnie sprawdzone i podlegające weryfikacji naukowej. Mimo że akademicki język, jakim się posługuje, stanowił dla mnie nie lada wyzwanie czytelnicze, stwierdzam, iż warto było przedzierać się przez gąszcz obcych mi pojęć i terminologii, by zapoznać się z ideami i światopoglądem tego wybitnego filozofa.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1030
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: