Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

KONKURS nr 84 pt. DESZCZ w LITERATURZE


Przedstawiam KONKURS nr 84 pt. DESZCZ w LITERATURZE,
który przygotowała Ayame:

Pogoda zmienną jest i jeszcze chyba nigdy nie było tak, aby wszyscy byli z niej zadowoleni. Urlopowicze marzą o słońcu i to w każdym miejscu, gdzie są, rolnicy i ogrodnicy, wiosną o deszczu, a w czasie zbiorów niektórzy też wygladają pogodnego nieba. Większość jednak chciałaby, aby w dzień było pięknie, a w nocy niech kropelki odświeżą powietrze, zmyją kurz.

Dzisiaj pada... przyda się parasol i buty, które nie przepuszczają wody!
Znajdziemy się w 30 deszczowych miejscach :-)
A potem... Każdy będzie miał tyle kolejnych słonecznych dni, ile zdobędzie punktów :-)))
Punkty, jak zwykle. Jeden za autora, jeden za tytuł – razem 60.
Ci najwytrwalsi, trochę przemoczeni, mogą mieć potem całe słoneczne lato!

Czy parasol mokry, należy zgłaszać pod adres:
[...] - do 13 czerwca, do północy.
W mailu z odpowiedzią (w temacie) proszę podawać:
KONKURS - nick biblionetkowy, numer kolejnego maila.

Po odgadnięciu autora tytuł można podawać trzy razy!
Mataczenia mile widziane, oczywiście w granicach przyzwoitości.

Zapraszam do zabawy!



UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!


FRAGMENTY KONKURSOWE


1.

Znów zaczął padać deszcz. Iks lubił deszcz. Kiedy padało, liczba ulicznych przestępstw gwałtownie spadała. Ludzie siedzieli pod dachem. Kilka najlepszych nocy w jego karierze było deszczowych – stał w mroku przy ścianie jakiegoś budynku, z głową pochyloną tak, że mało co było widać pomiędzy hełmem a kołnierzem; stał i słuchał szumu srebrzystych kropel deszczu. (...)
A deszcz bulgotał w rynnach, chlustał z rzygaczy, spływał rynsztokami i tłumił wszelkie dźwięki.
Przydatna rzecz, taki deszcz.


2.

A był to poniedziałek, pierwszy wakacyjny lipcowy poniedziałek, godzina dziewiąta dwanaście rano i dokładnie, jak obliczyła zwana Igrekiem Iksa, dziewięćdziesiąta siódma minuta deszczu.
"Na razie deszcz jest tak młody – pomyślał Zet – że liczy mu się wiek na minuty. Potem się postarzeje i zaczniemy go liczyć na godziny, dni, albo i na doby.
Przynajmniej to jest dobrze, że nie będą się włóczyć po spacerach" – pomyślał dalej, wytrzeszczając oko pelikana – i nadzieja ta wywołała w nim nagły a niespokojny przypływ wielomówności.
     - A deszcz padał – rzekł wesoło – przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy.


3.

Muzyka klejąca Zasłonę rwała się, pękała, rozpadała na elastyczne strzępy. Pęknięcie powiększało się, z tamtej strony pełzły kłębiaste, cuchnące opary, wielkie, postrzępione cirrusy, mgła brzemienna ciężką jak plwocina wilgocią, mieszając się z kwaśnym smogiem miasta. Na dachy, na asfalt, na szyby, na samochody padły pierwsze, rzadkie krople.
Padły krople żółtawe, syczące w zetknięciu z metalem, wciskające się w szpary i szczeliny, gdzie paliły izolację kabli i gryzły miedź przewodów.
Padły krople brunatne, wielkie i lepkie, a tam, gdzie padły, bledła trawa, liście zwijały się w trąbki, czerniały łodygi i gałązki.
Padły krople atramentowosine, a tam, gdzie padły, parował i topił się beton, gotowała cegła, a tynk płynął po murze jak łzy.
I padły krople przejrzyste, które wcale nie były kroplami.


4.

A deszcz padał tak bardzo, że Iks przeważnie siedział w domu i myślał sobie o rozmaitych rzeczach. Co rano wychodził z domu z parasolem i wtykał patyczek w miejsce, do którego dochodziła woda. I każdego następnego ranka wychodził i nie mógł już dojrzeć swego patyczka. Więc wtykał nowy patyczek, do którego teraz dochodziła woda, i znów wracał do domu. I każdego ranka miał krótszą drogę do przebycia do swego patyczka niż poprzedniego dnia. Aż wreszcie piątego dnia rano woda rozlana była dookolusieńka i Iks przekonał się, że po raz pierwszy w życiu jest na prawdziwej wyspie, co było bardzo interesujące.


5.

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną


6.

      – Coś hałasuje dookoła nas!
Spomiędzy liści docierały do ich uszu jakby szepty i szmery.
     - To tylko deszcz – uspokoiła go Iksa. – Ale musimy wobec tego wpełznąć pod kaktusy.
Padało przez całą noc, a nad ranem chlusnęła wręcz ulewa. Gdy wyjrzeli, wszędzie było szaro i smutno.
     - Nie ma rady – powiedziała Iksa. – Musimy mimo wszystko iść dalej. Ale dostaniecie teraz coś, co schowałam dla was na wszelki wypadek.
Wyjęła z torebki dużą tabliczkę czekolady, którą zabrała, opuszczając cudowny ogród starego pana. Przełamała ją na pół i każdemu dała kawałek.
     - A ty nie chcesz? – zapytał Igrek.
     - Nie – odpowiedziała. – Nie lubię czekolady.
Szli więc dalej w ulewnym deszczu przez cały dzień i jeszcze przez następny. Nie znaleźli prawie nic do jedzenia oprócz kilku przesiąkniętych wodą batatów i garści fig. Trzeciego dnia padało jeszcze bardziej niż dotąd i z małych potoków zrobiły się wielkie spienione rzeki.


7.

      - Bardzo dawno temu spadły na ziemię ulewne deszcze. Woda dziurawiła dachy, rozłupywała mury, niszczyła mosty, zatapiała drogi, przepełniała rzeki i strumienie. Olbrzymie powodzie zmyły wioski i miasta. Ludzie, którzy przeżyli, schowali się wysoko w górach, które z początku zapewniały im bezpieczne schronienie, ale pod wpływem wody zaczęły pękać, a później rozpadły się na kawałki. Pewien człowiek, niejaki Noe, przeczuł, że nasza planeta zostanie całkowicie pokryta wodą.
Wtedy założył swoją kolekcję. Z pomocą synów i córek starał się znaleźć po parze każdego żyjącego gatunku, lisa i lisicę, tygrysa i tygrysicę, bażanta i bażancicę, parę pająków, strusiów, węży... pomijając tylko ryby i morskie ssaki, których pełno było we wzbierającym szybko oceanie. Jednocześnie zbudował ogromny statek i kiedy wody podniosły się dostatecznie, załadował nań wszystkie zwierzęta i pozostałych przy życiu ludzi. Arka Noego pływała przez wiele miesięcy bez celu po powierzchni olbrzymiego morza, jakim stała się ziemia. Potem deszcze ustały. Woda zaczęła powoli opadać. Noe obawiał się, że nie będzie mógł wyżywić mieszkańców swojej arki. Wypuścił gołębicę, która wróciła, niosąc w dziobie świeży listek drzewa oliwnego, oznaczający, że spośród fal wyłonił się wreszcie grzbiet gór. Wtedy zrozumiał, że osiągnął zamierzony cel: ocalić wszystkie boskie stworzenia.


8.

Rzeczywiście, najpierw pokropił deszcz, a potem sypnęło gradem, zaś uderzenie wichury zaparło im dech w piersiach.
     - Chodź szybko za mną! - zawołał Igrek, naciągając na głowę kaptur i wsuwając jego brzeg tak, by chronił okulary. - Widzisz ten stóg, tam, daleko? Jedyne miejsce, w którym możemy się schronić.
Wielka forteca ze zrudziałej i zleżałej słomy, ustawiona pośrodku pola wyglądała na solidny azyl. Kiedy jednak zbliżyli się do celu, wykręcając sobie kostki i grzęznąc wraz z rowerem w wilgotnej grudzie, stóg nie prezentował się jako schronienie pewne. Wicher wyrywał z niego chmury źdźbeł i zdawało się, że cała konstrukcja zaraz uleci w powietrze.
Igrek oparł rowery o bok stogu i zaczął szybko wygrzebywać jamę w jego podstawie.
     - Właź tu! - krzyknął, podczas gdy grad zanikł, a na jego miejsce pojawiła się oszalała ulewa. Iksa, której przemokły już nogawki dżinsów, zdjęła szybko pelerynę, chroniącą ją do tej pory, i ukryła się w głębi stogu, a kiedy zaraz potem Igrek usiadł obok niej, nakryła ich czworo nóg tą furkoczącą płachtą plastyku.


9.

     "Ach, jaka ona dobra, jaka ona szlachetna!" – unosiła się w duchu Iksa myśląc z trwogą, jakby jej było okropnie znaleźć się na dworze w jednej koszuli w taki deszcz. Co naturalnie musiałoby ją spotkać, gdyby pani L. dowiedziała się o rozmowie z Igreką.
     "Jestem bezwstydna!" – szepnęła do siebie gasząc świecę. Deszcz padał coraz większy, szeleścił na dachu, bębnił w okna, skwierczał w wylotach rynien, szumiał na asfalcie podwórza. Niekiedy rozlegał się turkot dorożki i chlapanie kopyt końskich w wodzie płynącej całą szerokością ulicy.
     "Jak zimno musi być tym, którzy wracają do domu" – pomyślała Iksa.


10.

Z powrotem wsiada na rower. Zaciskam oczy i znowu je otwieram. Odjeżdża. Krzyczę: "Hej, zaczekaj!". Nie przystaje. Jadę za nią, przyciskając klakson. Iksa mi ucieka, więc przyśpieszam. Podjeżdżam tak blisko, że gdyby się przewróciła, moja ciężarówka przejechałaby po niej. Więc trochę zwalniam. Kiedy przejeżdżam przez tory kolejowe, kropla deszczu spada na przednią szybę. I jeszcze jedna. Wiele kropli. Przyciskam hamulec i patrzę, jak Iksa odjeżdża. Dotykam ust. Ogląda się przez ramię. Siedzę w ciężarówce przy włączonym silniku i nie zważam na deszcz, zamazujący mi szyby. Krople uderzają w dach i maskę tak mocno, że brzmi to jak grad pocisków.


11.

Gdy otworzył drzwi, omal nie wyleciały z zawiasów. Musiał wytężyć wszystkie siły, by je zamknąć. Pochylił się na wietrze i zataczając się przeszedł przez dziedziniec. Skierował się ku rzece. Gałąź uderzyła go w czoło i przecięła je jak żyletka. Osłonił oczy ręką i nasłuchiwał, jak pękają w pół drzewa nad rzeką. Od brzegu rzeki dzieliło go jeszcze dwadzieścia pięć jardów, gdy znalazł się po kolana w wodzie. Przerażony, oślepiony przez deszcz, ukląkł i jej spróbował. Była słona.


12.

Deszcz padał coraz gęściej. W domu i ogrodzie rozdzwoniła się woda. Płynęła przepełnionymi rynnami, ciekła po bruku, wpadała do strumienia, biegnącego od stawu do stawu, a każdy maleńki wodospad wydawał inny dźwięk. Dom śpiewał dla mnie swoją pieśń, a ja natychmiast się w nim zakochałem. Chciałem doń należeć, zrobiłbym dla niego wszystko - wszystko, czego zażądałby ode mnie jego właściciel.


13.

Zaprowadzono mnie do sali. Do czerwonej sali. Czerwone tapety, czerwone zasłony, czerwony dywan. Powiedziano mi, że jest to sala jadalna. Nie mam pojęcia, dlaczego postanowiono ograniczyć jej przeznaczenie tylko do jedzenia. Oczywiście jedzenie to jedna z tych rzeczy, które można zorganizować w sali tej wielkości, ale można by tam również wystawiać opery, urządzać wyścigi kolarskie czy fantastyczne zwody w rzucaniu frisbee – wszystko to równocześnie, bez konieczności przesuwania choćby jednego mebla.
W tak dużej sali mógłby padać deszcz.


14.

29 sierpnia 2000 r.
Pan Raymond Moriarty
Dyrektor
Centralnego Ośrodka Hydrologiczno-Meteorologicznego w Dublinie

Szanowny Panie Dyrektorze,
Załączam najświeższe odczyty opadów w moim rejonie. Mam nadzieję, że tym razem prawidłowo wypełniłam arkusze.
Naprawdę jestem zachwycona tą pracą, a samotność wcale mnie nie przygnębia, wręcz przeciwnie – upaja. Dawniej nie lubiłam deszczu, ale dziś fascynuje mnie problem opadów. Czytam, chodzę na spacery i napawam się widokami, toteż Pańskie obawy, czy wytrzymam na bezludziu, wydają się nieusprawiedliwione.


15.

Pomimo tych fatalnych oznak, dyrektor obserwatorium astronomicznego, którego spotkała na nabożeństwie, przypomniał jej, że w burzliwej historii miasta, nawet podczas najostrzejszych zim, nigdy nie padało w Zielone Świątki. A jednak z wybiciem południa, kiedy już wielu gości częstowało się chłodnymi napitkami na wolnym powietrzu, ziemia zadrżała od huku pojedynczego pioruna, a wiatr znad wzburzonego morza wywrócił stoliki, uniósł plandeki w powietrze, niebo zaś w jednej chwili runęło katastrofalną ulewą.


16.

Od strony morza nadciągały coraz bardziej iskrzące chmury. Powinienem był rzucić się biegiem, by uciec przed ulewą, ale wypowiedziane przez dziwnego osobnika słowa zaczynały odnosić skutek. Trzęsły mi się ręce i myśli. Spojrzałem w niebo i ujrzałem burzę, która rozlewała się między chmurami niczym plamy czarnej krwi, gasząc światło księżyca i rozpościerając płaszcz ciemności nad dachami i fasadami miasta. Spróbowałem przyspieszyć kroku, ale zżerający mnie niepokój paraliżował moje ruchy, więc powłóczyłem nogami, choć już czułem doganiającą ulewę. Skryłem się pod markizą kiosku z gazetami, by zebrać myśli i zdecydować, co robić dalej.


17.

Padało jak nigdy dotąd i z nieba lały się strugi wody, długie i grube jak pręty przytrzymujące chodnik na schodach. Iksa zapadła się po kolana w błoto. Runo nasiąkło wodą i była teraz dwa razy cięższa niż zwykle. Pomyślała o jagniątku i już miała ruszyć w stronę dolmenu, gdy wtem usłyszała głośny, dźwięczny głos, jakby kamień uderzył o kamień. Odgłos dochodził od strony urwiska. Iksa westchnęła. Urwisko nie należało do miejsc, gdzie chciałaby spotkać wilczego ducha w środku ciemnej, deszczowej nocy. Mimo to poszła dalej.


18.

Może to było złudzenie, pomyślałem. Długo wpatrywałem się w mokre od deszczu jezdnie. Raz jeszcze stałem się dwunastoletnim chłopcem, godzinami gapiącym się na deszcz. Jeśli wystarczająco długo patrzy się na deszcz i nie myśli o niczym, człowieka stopniowo ogarnia uczucie, że jego ciało się uwalnia, otrząsa z rzeczywistości świata. Deszcz ma hipnotyzującą moc.


19.

     – Chcę się pożegnać z miastem – krzyknął Igrek do Iksa , który cwałował na przedzie. Grzmot zagłuszył dalsze jego słowa. Zet skinął głową i przynaglił rumaka do galopu. Naprzeciw lecącym pędziła chmura, ale nie chlustała jeszcze deszczem.
Lecieli ponad bulwarem, widzieli postacie ludzi, którzy rozbiegali się, aby schronić się przed deszczem. Spadały już pierwsze krople. Przelecieli nad kłębami dymu – to było wszystko, co zostało z domu G. Przelecieli nad miastem, które ogarniała już ciemność. Rozjarzały się nad nimi błyskawice. Potem zieleń zajęła miejsce dachów. I dopiero wtedy lunął deszcz i lecący zamienili się w trzy ogromne, zanurzone w wodzie bańki powietrza.


20.

     – Leje porządnie.
     – I zawsze będziesz mnie kochał, prawda?
     – Tak.
     – Deszcz temu nie przeszkodzi?
     – Nie.
     – To dobrze. Bo ja się boję deszczu.
     – Dlaczego? – Byłem senny. Na dworze padało ciągle.
     – Nie wiem, kochanie. Zawsze bałam się deszczu.
     – A ja go lubię.
     – Ja lubię spacerować w deszcz. Ale on wcale nie sprzyja kochaniu.
     – Będę cię kochał zawsze.
     – A ja cię będę kochała w deszcz i w śnieg, i w grad, i... co tam jest jeszcze?
     – Nie wiem. Zdaje się, że jestem śpiący.
     – Idź spać, najmilszy, a ja i tak będę cię kochała.
     – Ale naprawdę to chyba nie boisz się deszczu?
     – Jak jestem z tobą, to nie.
     – A czemu się boisz?
     – Nie wiem.
     – Powiedz mi.
     – Nie każ mi mówić.
     – Powiedz.
     – Nie.
     – Proszę cię.
     – No dobrze. Boję się deszczu, bo czasem widzę się w nim nieżywą.
     – Ech!
     – A czasem znów widzę ciebie nieżywego w deszczu.
     – To bardziej prawdopodobne.
     – Wcale nie, kochany. Bo ja ciebie potrafię uchronić. Wiem na pewno. Ale nikt nie może uchronić samego siebie.


21.

Kiedy już miało się ku wieczorowi, a deszczu jakoś nie było widać, usiłowaliśmy pocieszyć się nadzieją, że lunie z jasnego nieba, właśnie gdy ludzie ruszą w drogę powrotną i znajdą się w szczerym polu, zmokną więc tak, że będą mieli dość za wszystkie czasy. Ale nie spadła z nieba ani jedna kropla. Skończył się wspaniały dzień i nadeszła cudowna noc.
Nazajutrz rano wyczytaliśmy w porannej gazecie, że zapowiada się "ciepły, jasny, pogodny dzień, a nawet upał". Ubraliśmy się więc przewiewnie i wyszliśmy na spacer. W pół godziny po naszym wyjściu zaczęło lać jak z cebra i zerwał się wiatr przejmujący dreszczem. Obydwa te zjawiska atmosferyczne trwały przez cały dzień. Wróciliśmy do domu przeziębieni i z reumatycznym rwaniem w całym ciele. W takim stanie poszliśmy spać.


22.

Włożywszy świeże ubranie, nieprzytomny z niewyspania, dziedzic fortuny R. F. stoi w swoim salonie wpatrzony w deszcz za oknem i zastanawia się, czy to, co czuje, to miłość. Przemókł niemiłosiernie, dorożkarz, który przywiózł go do domu, wziął za dużo za kurs, drzwi otworzono mu dopiero po czwartym dzwonku, na kąpiel czekał całe wieki, teraz zaś każą mu oczekiwać na śniadanie – to wszystko się jednak nie liczy. Gdzieś tam, w wielkim świecie, myśli Igrek, jest dziewczyna jego życia.
Mocniej pociąga za ozdobny sznur, a wtedy zasłony rozchylają się bardziej – na całą szerokość. Ale rzęsista ulewa, która podążała za nim z miasta przez całą drogę aż do Notting Hill, nie przepuszcza prawie wcale słońca, więc tylko nieliczne drobinki bladego światła sączą się przez ogromne okna jak przez filtr, by osiąść w oświetlonym lampami salonie niczym warstwa kurzu. Wpół do dziesiątej, a lampy wciąż się palą! Ach, ale to nieważne. Deszcz jest piękny: jak piękny może być deszcz! Pomyśleć tylko, ile paskudztwa spływa wraz z nim z ulic!


23.

Obudziło mnie bębnienie deszczu o dach. Był ranek; Iks przysiadł w kucki przed piecem (jeszcze nie mówiłam panu o piecu Igreka, bardzo zgrabnie zbudowanym z kamieni), dokładał do ognia, rozniecał go dmuchaniem. Zrazu się zawstydziłam, że widzi mnie polegującą, potem atoli przypomniałam sobie, jak swobodnie zachowywały się bahijskie damy na oczach służby, przeto poczułam się lepiej. Wszedł Igrek; spożyliśmy obfite śniadanie złożone z ptasich jaj, podczas gdy deszcz kapał przez szpary w dachu i syczał na gorących kamieniach. Z czasem deszcz ustał i wyjrzało słońce, podnosząc z ziemi smużki pary, znów zerwał się wiatr, dmuchał bez ustanku aż do następnej ciszy i następnego deszczu: w taki właśnie wzór układały się tam dni i tak też, o ile mi wiadomo, działo się od zarania czasu.


24.

Proroctwo moje spełniło się rzeczywiście. W pół godziny potem owa mała chmurka rozszerzyła się tak dalece, że całe niebo nad nami było czarne. Po czym zaczął padać deszcz, ale nie zwolna jak w strefach umiarkowanych, lecz nagle, jak gdyby chmury były naczyniami, które teraz poprzewracano. Zdawało się, że ktoś grzmoci nas pięściami po plecach, i w przeciągu minuty przemoczyło nas tak zupełnie, jak gdybyśmy w ubraniach przepłynęli przez rzekę. Oba konie stały z początku cicho, a potem radosnym parskaniem zaczęły wykazywać swoje zadowolenie z gwałtownej kąpieli, wyprawiać przeróżne skoki i widać było, że odzyskały siły zupełnie. Nas ogarnęło nader przyjemne uczucie. Rozłożyliśmy koce, by nałapać jak najwięcej drogocennej wilgoci, po czym to, czego nie zdołaliśmy wypić, wlaliśmy do skórzanych worów.


25.

Na Florencję spadła tymczasem kara pod postacią deszczów. Padało bez przerwy, wszystkie upusty niebieskie rozwarły się i potop wód spadł na rozmiękłą ziemię. Lepka glina rozpływała się wzdłuż gnijących kanałów za miastem, a wezbrana rzeka Arno wystąpiła z brzegów zatapiając obsiane pola, które ominęło błogosławieństwo boże. Woda, jak zgłodniałe zwierzę z lśniącym, stale pęczniejącym brzuchem, pożerała wszystko, co napotkała na swej drodze.


26.

Radiotelegrafista i dowódca załogi nie jedli nic przez pięć dni. Kiedy padał deszcz – a padał prawie bez przerwy – pili wodę zbierającą się w kałuże na wielkich palmowych liściach. Bali się pić z naturalnych zbiorników, gdyż gdzieniegdzie zauważyli krokodyle. Ponieważ radiotelegrafista strasznie bał się węży, dowódca nie pokazywał mu węży, które sam dostrzegł. Dowódca z kolei bał się tygrysów: raz zdawało mu się, że widzi między drzewami drapieżnika, ale radiotelegrafista zapewnił go, że ryk tygrysa dobiega z bardzo daleka – może to ryczało kilka tygrysów na zmianę; a może wciąż ten sam. Dowódca opowiadał potem, że przez pięć dni tropił ich w dżungli tygrys.
Najbardziej, jak twierdzili, dokuczały im pijawki. Deszcz bębnił donośnie o gęsty dach listowia, ale prawie nie przedostawał się do środka; mimo to wilgotność pod drzewami była tak znaczna, że krople unosiły się w powietrzu i wszystko ociekało wodą. Nawet gdy deszcz na krótko ustawał, słońce nie docierało do poszycia; tylko ptactwo, milczące w czasie ulewy, korzystało z krótkiej okazji, żeby głośno zaprotestować przeciwko monsunowi.


27.
     Któregoś dnia jak zaczęło lać to nie przestawało przez dwa miesiące. Mokliśmy we wszystkich możliwych odmia­nach deszczu z wyjątkiem deszczu ze śniegiem i gradu. Czasem padały takie małe ostre krople, czasem takie wielkie i grube. Deszcz zacinał z boku, z góry, czasem chyba nawet z dołu. Mimo to nadal musieliśmy zasuwać w tę i nazad po górach, szukać żółtków i tak dalej.
     Wreszcie jednego dnia się na nich natknęliśmy. Nie wiem, pewno urządzali sobie jakiś zjazd albo co, bo to było tak jakbyśmy wdepli w mrowisko i nagle zaczęły się z niego wysypywać tabuny mrówek. Deszcz lał, nasze samoloty nie latały i szybko się okazało, że mamy kłopotów po pachy.


28.

I na dodatek przed chwilą rozpętała się straszna burza, a ja jestem sama! I wyłączyli prąd! Borys schował się do łazienki! Nie mam się gdzie schować! Igreka śpi, a ja się boję.
Jestem strasznie nieszczęśliwa. Pioruny walą chyba w mój dom, wszystko się trzęsie. Wszyscy mają kogoś koło siebie, tylko ja jestem sama.
I kiedy tak się unieszczęśliwiałam, w drzwi od tarasu zapukała Iksa. Zmoknięta, ze świeczką. O Boże, jak to dobrze, że nie jestem sama! Zapaliłyśmy świeczkę ostatnią zapałką i wsłuchane w deszcz, który chciał przebić blaszany dach, wolno sączyłyśmy wino. Pioruny waliły tuż za olbrzymim dębem. Dopiero kiedy z łazienki dobiegło piszczenie Borysa, postanowiłam wziąć wszystkie zwierzaki do nas.


29.

Iks wzniósł prawą rękę nad głowę. Szelest wypełnił sztuczny ogród. Podmuch powietrza poruszył włosami Igreka i stopniowo narastał, aż złodziej poczuł wyraźną bryzę na twarzy. Gałęzie i liście wokół delikatnie się kołysały.
     - I deszczem! – krzyknął Iks.
Jego głos poniósł się echem nad wodą i zginął w głębinach nagle ożywionego lasu. Chwilę potem zaczęła opadać słaba, ciepła mgła, łaskocząca mżawka, która majaczyła jak wirujące duchy pośród sztucznej zieleni i zamknęła się wokół ich łodzi. Potem spadły większe krople, bębniąc leciutko i burząc powierzchnię mechanicznej rzeki. Igrek i Zet skulili się, a Iks się roześmiał.
     - Mogę jeszcze więcej. Może nawet mógłbym rozpętać burzę!
Silniejszy powiew wiatru sprawił, że krople i mgła zaczęły w nich uderzać. Rzeczka się wzburzyła, gdy nadpłynął przeciwny nurt. Pod łodzią pojawiły się spienione fale, jakby woda się zagotowała. Iks chwycił się mocniej rękami pnia, gdy łódź zakołysała się gwałtownie, przyprawiając pasażerów o mdłości. Krople stały się cięższe i twardsze.


30.

Jakoż wieczór się zbliżał, a ciemność poczęła ogarniać miasto wcześniej niż zwykle, z powodu chmur, które zakryły cały widnokrąg. Z nadejściem wieczora spadł deszcz duży, który parując na rozpalonych przez dzienny upał kamieniach, napełnił mgłą ulice miasta. Potem na przemian to czyniło się cicho, to znów przechodziły krótkie ulewy.
     - Śpieszmy się - rzekł wreszcie Iks. - Z powodu burzy mogą wcześniej wywieźć ciała z więzienia.
     - Czas! - odpowiedział Igrek.
I wziąwszy galijskie płaszcze z kapturami, wyszli przez drzwiczki od ogrodu na ulicę. Igrek uzbroił się także w krótki rzymski nóż, zwany sica, który brał zawsze ze sobą na nocne wyprawy.
Miasto było z powodu burzy puste. Od czasu do czasu błyskawica rozdzierała chmury, oświecając jaskrawym blaskiem świeże ściany nowo wzniesionych lub budujących się dopiero domów i mokre płyty kamienne, którymi wyłożone były ulice. Przy takim świetle ujrzeli wreszcie po dość długiej drodze kopiec, na którym stała maleńka świątyńka Libityny, a pod kopcem grupę złożoną z mułów i koni.

================================
Dodane 21 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 20398
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 66
Użytkownik: bogna 02.06.2009 04:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
W nocy było oberwanie chmury, teraz tylko pada... do zabawy zaprasza Ayame:
Użytkownik: gosiaw 02.06.2009 08:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Przy pogodzie jaką mamy, trudno o bardziej odpowiedni konkurs.

Po pierwszym przejrzeniu fragmentów uważam, że konkurs jest trudny, ale nie zamierzam się zrażać, bo satysfakcja jest przecież wprost proporcjonalna do trudności. ;)
Użytkownik: joanna.syrenka 02.06.2009 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy pogodzie jaką mamy, ... | gosiaw
Właśnie chciałam powiedzieć - pogody za oknem to ja już mam serdecznie dosyć. O słońcu marzy mi się konkurs :D
Użytkownik: KrzysiekJoy 02.06.2009 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Gdzie ja mam "Deszczową piosenkę"? Muszę ją szybciutko znaleźć, bo bez niej nie wyłapię wszystkich, trzydziestu kropli deszczu.:)
Użytkownik: janmamut 02.06.2009 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Oj, trudny konkurs! Widzę jednak, że pouczający. Jedną z moich koleżanek nazywano Asicą i właśnie zrozumiałem, że to wcale nie od Joanny, tylko od tego, że nie miała krótkiego rzymskiego noża, jak Igrek w 30. :-)
Użytkownik: Ayame 02.06.2009 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Ech, gdzie tam trudny! Ja się obawiałam, że za łatwy!
Użytkownik: KrzysiekJoy 02.06.2009 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech, gdzie tam trudny! Ja... | Ayame
Deszcz istotnie ulewny, ale jak to bywa z ulewami, popada i przestanie. Jestem bardzo zmoknięty ale liczę na przejaśnienia, gdyż jak widzę, niektóre fragmenty same się podpowiadają, jak choćby 7 czy 17 a najprzyjemniejszy dla mnie jest deszczyk 27 choć głównie dzięki wizualizcji.:)
Użytkownik: schizofretka 02.06.2009 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Deszcz istotnie ulewny, a... | KrzysiekJoy
a coś więcej o samopodpowiadającym się 7? :)))
Użytkownik: KrzysiekJoy 02.06.2009 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: a coś więcej o samopodpow... | schizofretka
- Bardzo dawno temu spadły na ziemię ulewne deszcze. A gdyby te deszcze zamienić na jakiś grad kul to byłoby łatwiej?

"Wtedy zrozumiał, że osiągnął zamierzony cel: ocalić wszystkie boskie stworzenia."
Tak...wszystkie bez względu na rasę, płeć, wyznanie...

Rodzic jak zwykle wzrusza, poucza, i jak zwykle na niewielkiej ilości stron.)
Użytkownik: schizofretka 02.06.2009 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: - Bardzo dawno temu spadł... | KrzysiekJoy
Dzięki... :)))) Chyba z tyłu głowy wyszło na przód głowy :)
Użytkownik: schizofretka 02.06.2009 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: - Bardzo dawno temu spadł... | KrzysiekJoy
Rzeczywiście samopodpowiadający się :))
Użytkownik: schizofretka 02.06.2009 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
A może być tak, że dwa fragmenty pochodzą z tego samego utworu? Bo nie wiem, jakie dokładnie są zasady konkursów, a wydaje mi się, że w tym tak jest...:)) Czy mógłby ktoś (jeśli wie) pomataczyć coś o 7? Mam to gdzieś w okolicach tyłu głowy, ale nie mogę wydobyć tego na wierch..:)))
Użytkownik: Ayame 02.06.2009 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: A może być tak, że dwa fr... | schizofretka
W konkursach, w których sama brałam udział zdarzało się, że dwa fragmenty były z jednej książki, więc chyba ogólnie może tak być. Aczkolwiek w moim akurat nie ma takiej sytuacji. :)
Użytkownik: schizofretka 02.06.2009 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: W konkursach, w których s... | Ayame
Aha:) Mam nieodparte wrażenie, że dwa pochodzą z tej samej książki, ale muszę w takim razie się go wyzbyć :)))
Użytkownik: Kaoru 02.06.2009 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Wiem 29. Tylko.
Użytkownik: Vemona 02.06.2009 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem 29. Tylko. | Kaoru
To powiedz! Ja wiem 2. :-) Bardzo adekwatny tytuł do tematu konkursu, kilka młodych osób i świetna zabawa.
Użytkownik: joanna.syrenka 03.06.2009 17:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem 29. Tylko. | Kaoru
A nieprawda! Musisz znać 8. No, stóg siana, burza, rowerami jechali na pewne rodzinne święto...
Użytkownik: Czajka 03.06.2009 18:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A nieprawda! Musisz znać ... | joanna.syrenka
A! Stóg to i ja znam. Dzięki. A patyczki wiesz? :)
Użytkownik: joanna.syrenka 04.06.2009 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: A! Stóg to i ja znam. Dzi... | Czajka
Nie, ale chyba powinnam.
Użytkownik: Vemona 04.06.2009 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, ale chyba powinnam. | joanna.syrenka
Powinnaś, duże garnki sobie wyobraź w czasie deszczu. :-)
Użytkownik: Kaoru 03.06.2009 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: A nieprawda! Musisz znać ... | joanna.syrenka
A rzeczywiście! :)
Użytkownik: inaise 02.06.2009 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Nareszcie otworzyła mi się Biblionetka i proszę jaka miła niespodzianka :)
Użytkownik: Czajka 03.06.2009 02:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Wreszcie pada bez przeszkód!
I wiem jedno, ale za to ma dużo patyczków. :)
Użytkownik: wtm 03.06.2009 14:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Chyba znam pięć fragmentów – jednak dalej ani w ząb. Czyżby oznaczało to dla mnie 50 deszczowych dni?
Użytkownik: niutas 03.06.2009 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Mógłby ktoś pomataczyć do 4, 13, 18 i 22? Coś mi świta, ale nie wiem co.
Użytkownik: schizofretka 03.06.2009 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Mam pytanie - czy doszły moje odpowiedzi na maila??
Użytkownik: Ayame 03.06.2009 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam pytanie - czy doszły ... | schizofretka
Wszystko doszło. :)
Użytkownik: joanna.syrenka 03.06.2009 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Mam 2, 5, 8 i 27, czyli raczej to co wszyscy powinni bez trudu zgadnąć.
Nurtuje mnie 4 i 12 - nawet nie wiem, czy ma prawo mnie nurtować...
Użytkownik: Vemona 03.06.2009 18:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam 2, 5, 8 i 27, czyli r... | joanna.syrenka
O 12 nie powiem słowa, bo nie wiem, ale 4 nurtuje Cię prawidłowo, wyobraź sobie duuuży parasol użyty nietypowo.... :-)

A 27 wcale nie zgadłam, ani bez trudu, ani z trudem jak na razie. :(
Użytkownik: joanna.syrenka 03.06.2009 18:45 napisał(a):
Odpowiedź na: O 12 nie powiem słowa, bo... | Vemona
Nawet jeśli nie czytałaś, to oglądać musiałaś! :)
Użytkownik: Vemona 03.06.2009 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Nawet jeśli nie czytałaś,... | joanna.syrenka
Pomroczność mnie dopadła, nie tylko ulewa, ni czorta ni jego matki nie kojarzę. :)
Użytkownik: joanna.syrenka 04.06.2009 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomroczność mnie dopadła,... | Vemona
Nagle zaczęło padać, i nagle przestało...
No! słowa kluczowe masz tam! Niezbyt poprawne politycznie :P
Użytkownik: Vemona 04.06.2009 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nagle zaczęło padać, i na... | joanna.syrenka
Zabiłaś mi ćwieka parasolem. :D
Użytkownik: joanna.syrenka 04.06.2009 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabiłaś mi ćwieka parasol... | Vemona
On potem z tymi, co to na nich polowali (tzn. nie z tymi konkretnie, ale ten region świata) grał w ich narodową grę i zdobywał laury...

Nic więcej nie napiszę, bo się boję Milicji konkursowej.
Użytkownik: inaise 04.06.2009 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: On potem z tymi, co to na... | joanna.syrenka
Milicja mnie zabije - biegnij, Vemonko, biegnij! Złapiesz dusiołka w deszczu :)
Użytkownik: Ayame 04.06.2009 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Milicja mnie zabije - bie... | inaise
Konkursowa Milicja będzie wysyłać swoje oddziały prosto z Krainy Deszczowców za czołgowanie! :)
Użytkownik: Vemona 05.06.2009 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Milicja mnie zabije - bie... | inaise
Omatko, bieganie mi przypomina pralinki. :( Ale idę się dalej męczyć (a może lepiej moczyć?), wymyśliłam chyba 28 i 30, więc może jeszcze coś się uda?
Użytkownik: Czajka 05.06.2009 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko, bieganie mi przyp... | Vemona
A to, niestety, chyba nie są pralinki. A takie byłyby dobre na to zimno. :)
Użytkownik: Vemona 05.06.2009 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A to, niestety, chyba nie... | Czajka
Na zimno to by było dobre gorące kakao. :-) Na razie jakoś mi ta deszczówka nie idzie, złapałam tylko kilka kropelek, tych łatwiejszych, jak 2, 4, 5, 6, 8, 19 i 21. :( Chlapnęłam też na naszego Szpiega wiaderkami 28 i 30, zobaczymy, czy się nie okaże, że tam samo błotko.
Użytkownik: KrzysiekJoy 06.06.2009 16:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko, bieganie mi przyp... | Vemona
Jak już sobie Vemono pobiegasz, to kup sobie na wzmocnienie bombonierkę.:)
Użytkownik: Czajka 06.06.2009 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak już sobie Vemono pobi... | KrzysiekJoy
Czyli pralinki jednak, mówisz? Nawet pasuje trochę do owoców morza ten deszcz. :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 06.06.2009 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli pralinki jednak, mó... | Czajka
Ho, ho, ileż oni nawymyślali przepisów kulinarnych na te owoce morza.:)
Użytkownik: Vemona 10.06.2009 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak już sobie Vemono pobi... | KrzysiekJoy
I dobiegłam, genialni jesteście. :-)
Użytkownik: hgad 04.06.2009 10:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Oj trudny konkurs, trudny :)

kojarzę parę tylko: 1 (bardzo mnie ucieszyła:) ), 5, 8, a tak nie na pewno 4, 27,30...
I mam nieodparte wrażenie, że z 6 i 9 też się kiedyś spotkałam...
Użytkownik: Ayame 04.06.2009 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Ufff, wygrzebałam się spod stosu maili i melduję, że póki co zmokłych konkursowiczów mamy 15. Broni się wciąż pięć upartych ulew (12, 14, 15, 23 i 24).
Użytkownik: KrzysiekJoy 04.06.2009 20:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ufff, wygrzebałam się spo... | Ayame
15 i 24 chyba już mi zaliczyłaś.:)
Użytkownik: Ayame 04.06.2009 20:40 napisał(a):
Odpowiedź na: 15 i 24 chyba już mi zali... | KrzysiekJoy
No tak, przestawiłam wszystko o jeden... :/

Poprawka: nieodgadnięte są: 11, 13, 14, 22 i 23.
Użytkownik: nitka91 05.06.2009 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Rozjaśniłby mi ktoś 28? Bo podobno czytałam, a na razie same burzowe chmury ;(
Użytkownik: janmamut 06.06.2009 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozjaśniłby mi ktoś 28? B... | nitka91
Sądzisz, że Ci podpowiedzą? 28
Użytkownik: McAgnes 06.06.2009 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozjaśniłby mi ktoś 28? B... | nitka91
Bohaterka też boi się burzy, jest sama w domku na wsi, żadnego faceta wokół - na szczęście przyjaciółka ratuje winem.
Użytkownik: McAgnes 06.06.2009 21:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Bohaterka też boi się bur... | McAgnes
Zaraz, jaka sama, nie sama... widać z tekstu, że Igreka śpi w domu (no i dobrze, to nie ten wiek, żeby noce spędzać poza domem).
Użytkownik: ktrya 07.06.2009 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaraz, jaka sama, nie sam... | McAgnes
jest sama poki nie spotka swojego tego jedynego kolorka
Użytkownik: ktrya 06.06.2009 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
co za 30-cytatowy potop...
narazie mam 4,5,7,8,9,12 i 30... i myślę nad 16 i 18...
Użytkownik: Ayame 10.06.2009 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Padł ostatni bastion, znaczy się, dusiołek. Nowa biblionetka mi działa jak działa, ale chyba już się połapałam i właśnie odpowiedziałam na zaległe maile. :)
Użytkownik: janmamut 10.06.2009 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Padł ostatni bastion, zna... | Ayame
A który, który? -- spytał mamut, przed którym jeszcze sporo deszczów.
Użytkownik: KrzysiekJoy 10.06.2009 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: A który, który? -- spytał... | janmamut
Jam to, nie chwaląc się, sprawił.
A deszczówkę ową zebrałem z rynny 23. W tym deszczu zdążyłem się już co nie co zmoczyć.:)
Użytkownik: janmamut 10.06.2009 23:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Jam to, nie chwaląc się, ... | KrzysiekJoy
Czy dobrze zatem wnioskuję, że możesz coś rzec o 11, 16, 18, 23, 26?
Użytkownik: KrzysiekJoy 10.06.2009 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy dobrze zatem wnioskuj... | janmamut
O 18 nie mogę, niestety.

11. Czytałem inną książkę rodzica o bliskim mi tytule. Nie mogę nic bliżej powiedzieć bo istnieje coś takiego jak ochrona danych osobowych.:)
Świetna wizualizacja no i ta zakochana kobieta.:)

16. E tam zbijasz się. To ten hicior co to chyba tylko ja mam nie ocniony, aczkolwiek już niedługo.

23. Skróć rodzica rozbitka i masz książkę o nowym rozbitku.

26. Nie pozwalają mi tego podpowiedzieć przepisy konkursowe, ale bohater taki bardzo "lubiany" przez naszą ptaszynę.:)
Użytkownik: janmamut 12.06.2009 02:33 napisał(a):
Odpowiedź na: O 18 nie mogę, niestety. ... | KrzysiekJoy
Dziękuję! Na szesnastce tradycyjnie bym padł. Albo w końcu przeczytam, albo za kilka konkursów będę już rozpoznawał po dziwnym stylu.
Użytkownik: janmamut 12.06.2009 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: O 18 nie mogę, niestety. ... | KrzysiekJoy
To się pochwalę, że znalazłem 18, choć droga była najeżona minami.
Użytkownik: McAgnes 12.06.2009 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: To się pochwalę, że znala... | janmamut
Szacun. Co ja się nad tym narozmyślałam, to moje :)

Korzystając z okazji, pomataczy ktoś 9, 10, 13, 14, 16 i 22? Hm, trochę dużo tego wyszło... to może chociaż 9 i 16?
Użytkownik: janmamut 12.06.2009 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Szacun. Co ja się nad tym... | McAgnes
Nie, na początek 13. Umieszczenie jej na tym miejscu to bardzo wyrafinowany dowcip Organizatorki. No, chyba że wyrzuciłaś telewizor z domu.
Użytkownik: janmamut 13.06.2009 01:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Szacun. Co ja się nad tym... | McAgnes
Mamut, czyli weny znak, nadaje znowu:

9. A, bo z kobietami to zawsze kłopoty.
10. Modelką byłem, ale utyłem.
13. Było poprzednio -- rzekł mamut, wytrzeszczając niebieskie oczęta.
14. Nie znam, zgadłem po Dublinie.
16. Joy niezawodnie podpowiedział znowu.
22. Jest tylko stylizowana na tego, który pierwszy przychodzi na myśl.
Użytkownik: Ayame 11.06.2009 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Dochodzą mnie słuchy, że są problemy z dostarczaniem maili na moją pocztę na gmailu. Staram się odpowiadać na wszystko codziennie po 18:00, więc reklamujcie się na forum w razie problemów. :(
Użytkownik: Raptusiewicz 13.06.2009 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Dlaczego fragmenty książek, które się przeczytało, nie podświetlają się na pomarańczowo?;)
Użytkownik: Czajka 14.06.2009 03:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego fragmenty książe... | Raptusiewicz
O! To jest dobre pytanie. :D
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: