Dodany: 22.06.2014 21:00|Autor: Blanacz

"Night's Daughter" - Marion Zimmer Bradley - "Czarodziejski flet"


Czy naprawdę są jeszcze osoby, które nie znają "Czarodziejskiego fletu", które na myśl o fletni Pana mają inne skojarzenia niż sygnał Papagena, które na myśl o masonerii nie widzą Sarastra? Libretto Schikanedera tak głęboko wdrożyło się w naszą kulturę, że jest równie dobrze znane jak mitologia grecka albo ta czy inna legenda średniowieczna. Nie zdziwiło mnie więc, że Marion Zimmer Bradley oprócz "The Firebrand" wzięła na warsztat treść "Czarodziejskiego fletu" i w ten sposób powstała powieść "Night's Daughter".
Jak sam tytuł już wskazuje, Bradley postanowiła rozszerzyć postać Paminy, która w operze nie jest aż tak dobrze zarysowaną postacią. Poza słynną arią Królowej Nocy Schikaneder nie udostępnił nam wglądu w relacje matka-córka, co zgrabnie wykorzystała autorka "Night's Daughter", przedstawiając z początku ślepą wiarę Paminy w dobroć matki poprzez zwątpienie, zasiane przez Sarastra – po ostateczne... zniszczenie Królowej Nocy.
Większość dopisków Bradley do historii sprawia wrażenie prób ulogicznienia treści opery – czy komukolwiek oprócz Schikanedera było jasne, dlaczego Tamino i Papageno na początku opery się rozdzielają i to Papageno musi uwolnić Paminę? - począwszy od zapożyczonej przez niej z recepcji libretta teorii, jakoby Sarastro był ojcem Paminy, co skłoniło go do porwania, poprzez nadanie celu podróży Tamina (mającego poddać się próbom w świątyni Sarastra), a skończywszy na nadaniu sensu próbie milczenia. Inne wstawki to jej własna, zgrabna interpretacja prostoty Papagena i Papageny, zainspirowana zapewne pierwszym spotkaniem dwójki przyjaciół i zwątpieniem Tamina w przynależność Papagena do rodzaju ludzkiego. Mianowicie świat pomiędzy pałacem Królowej Nocy a świątynią Sarastra, do którego z dalekiego Zachodu przybył książę Tamino, zamieszkiwany jest przez węże – których królem jest smok z pierwszej sceny opery, jednocześnie ojciec Monostatosa i pierwszy mąż Królowej Nocy, ojciec trzech dam – ludzi i mieszańców. Jakkolwiek hybrydy wężo-ludzkie cieszą się jeszcze jakim takim poważaniem, tak mieszańce psów, wydr albo byków traktowane są gorzej od zwierząt i składane w ofierze przez Królową Nocy.
Pierwsza scena powieści, mimo dramatyzmu ofiary z niewinnej krwi, jaką mają złożyć trzy damy, przyrodnie siostry Paminy, rozczula czytelnika: oto nagle w komnacie Paminy pojawia się nie kto inny, jak Papagena, która błaga ją o niezłożenie w ofierze. Mimo okrucieństwa Królowej Nocy, czytelnik nie przestaje radować się tą teleologią tekstu. Następnie podróżujący przez Krainę Przemian Tamino, drugi syn króla, wysłany w daleki kraj, by poddał się próbom w ogłoszonej sława świątyni, cieszy serce melomana. Czytelnik uspokaja się nieco: przeniesiony został w świat opery, nieco tylko uzupełniony i ulogiczniony. Papageno jest krzyżówką ptaka i człowieka. Jest samotny, bo nie zna innych przedstawicieli swojego gatunku. Słyszał kiedyś wprawdzie o jakiejś Papagenie, ale to pewnie bajka. Napięcie rośnie, czytelnik pożąda całym sobą sceny, gdzie Papagena, już w swojej prawdziwej formie, pojawi się po zagraniu w dzwoneczki. Docieramy do niej w dwóch trzecich powieści... i potem jest już tylko coraz gorzej.
Bradley zaczęła swoją powieść rewelacyjnie: sięgnęła po znaną historię, dopisała to i owo, skupiła się na relacji Paminy z matką, ale w pewnym momencie odniosłam wrażenie, że zabrakło jej pomysłów, jak rozpracować końcówkę. Scena "Pa, pa, pa" jest zupełnie zepsuta. Nie ma w niej nic z czaru arii Papagena i Papageny. Ptasie hybrydy bez widocznej przyczyny zaczynają się jąkać i idą do wspólnej chaty. Nie żeby nie jąkały się u Schikanedera – i to ile! - ale to ich jąkanie, a potem śpiew o "najwyższym z uczuć" rozbraja widza i wbija go w fotel. Tymczasem Bradley odbębnia tę scenę, nie mając widocznie pomysłu, co z nią zrobić. Papageno zaczyna się jąkać na widok Papageny (żeby sprawa była jasna – jego prześmieszna próba samobójcza została przez nią wykreślona) – i koniec.
Na domiar złego Bradley skoncentrowała się na ulogicznieniu prób, którym poddany został Tamino. Jakkolwiek pierwszą próbę rozbudowała znakomicie, tak potem dopisała trzy, w wyniku których Pamina raz przemienia się w gigantycznego orła (jest ona mianowicie potężną czarownicą, żeby sprawa była jasna), w drzewo, wyczarowuje strumień. Tamino zresztą też uczy się magii. A czarodziejski flet zmusza go do wyciągnięcia hybrydy wydry i człowieka na brzeg jeziora w celach niekoniecznie przyzwoitych. Ostatecznie nasz bohater ciśnie flet w krzaki i jest w stanie zapanować nad swoim popędem.
Przykro to stwierdzić po tak udanym początku, ale końcówka powieści leży i kwiczy. Trzy damy dowiadują się, że zabiły własnego ojca – pod postacią smoka, jedna z nich przemienia się w kaktus, pozostałe udają się do świątyni Sarastra, żeby poddano je próbom. Królowa Nocy odfruwa jako jakieś ptaszysko, Monostatos staje się jaszczurką.
Powieść czytałam niestety w niemieckim tłumaczeniu Manfreda Ohla i Hansa Sartoriusa. Spodziewałam się majstersztyku – byłam pewna nawiązań tekstu powieści do libretta!, ale niestety, tłumacze najwidoczniej ani razu opery nie widzieli. Podam tylko jeden przykład: pierwsza aria Królowej Nocy zaczyna się słowami "O, zittre nicht, mein lieber Sohn" ("Nie drżyj, mój drogi synu"). Tłumacze, przeczytawszy tekst angielski (ewidentnie literackie tłumaczenie libretta) zdecydowali się na słowa: "Fürchtet Euch nicht vor mir, mein Sohn" ("Nie bójcie się mnie, mój synu").
Podsumowując: polski rynek wydawniczy nie cierpi zbytnio z powodu braku tej książki w rodzimym tłumaczeniu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1123
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: