Dodany: 03.06.2014 15:13|Autor: kliva
Kontrgady dla Sznajpera
UWAGA! Te fragmenty są przeznaczone tylko dla Sznajpera.
Ładne 2 fragmenty, chociaż trzeci cały czas chodzi mi po głowie, ale książki niestety do niego nie mam. Gdzieś ją dopadnę. Powodzenia.
1.
Aliści jednego dnia o świcie usłyszał głos tak przeraźliwy, iż można by mniemać, że to głos samego czarta.
Nigdy nie słyszał żadnego zwierzęcia, aby skowyczało w ten sposób, tak straszliwy i dziwny. Zagadnął kobietę jakąś, która przechodziła koło portu.
– Powiedzcie mi, pani – rzekł – skąd pochodzi głos, który oto słyszę? Nie ukrywajcie mi prawdy!
– Wierę, panie, powiem bez kłamstwa. Pochodzi od bydlęcia srogiego, najszpetniejszego, jakie było kiedy na świecie. Każdego dnia wypełza z jamy i sadowi się u bram miasta. Nikt nie może tamtędy wyjść, nikt nie może wejść, póki nie wydadzą smokowi młodej dziewczyny; a kiedy ją już ma w pazurach, pożera ją śpieszniej, niżbyście zdołali odmówić jedną ojczenaszkę.
– Pani – rzekł X. – nie dworujcie sobie ze mnie, ale powiedzcie, czy byłoby możliwe człowiekowi
urodzonemu z niewiasty zabić go w bitwie?
– Zaiste, piękny, słodki panie, nie wiem: tyle wiem, iż dwudziestu doświadczonych rycerzy próbowało już tej przygody, król Y. bowiem obwieścił głosem herolda, iż da swą córkę, Z., temu, kto zgładzi potwora; ale potwór wszystkich pożarł.
2.
A potem usłyszał zgrzytliwe parsknięcie, jakby para wydobyła się z metalowego kotła.Poczuł mrowienie w karku. Powoli się obrócił. Na skraju dolinki, jakieś piętnaście metrów dalej, patrzyła na niego para gorejących czerwonych ślepi. Potwor połyskiwał w świetle księżyca i L. nie mógł uwierzyć, że coś tak wielkiego mogło zakraść się tak szybko. Za późno dostrzegł, że smok wpatruje się w płomyki tańczące wokół jego dłoni. Wygasił je. Nadal widział smoka wyraźnie. Od pyska do ogona mierzył on ze dwadzieścia metrów, a korpus miał z zachodzących na siebie metalowych płytek. Pazury były rozmiarów rzeźnickich noży, w paszczy połyskiwały dwa rzędy ostrych jak sztylety metalowych zębów. Z nozdrzy buchała para. Warczał jak piła łańcuchowa przecinająca pień. Mógłby z łatwością przegryźć L. na pół albo zmiażdżyć go stopami na placek. Był najpiękniejszą rzeczą, jaką chłopak kiedykolwiek widział. Brakowało mu tylko jednego, co całkowicie niweczyło plany, jakie miał wobec niego L.
- Nie masz skrzydeł - powiedział.
Smok przestał warczeć. Przekrzywił głowę, jakby chciał zapytać: „Dlaczego nie uciekasz w popłochu?"
- Hej, bez obrazy - powiedział L. - Jesteś super! Na boga, kto ciebie stworzył? Masz napęd hydrauliczny czy nuklearny? Ale gdybym to ja ciebie zbudował, dodałbym ci skrzydła. Co z ciebie za smok, bez skrzydeł? Pewnie jesteś za ciężki, żeby fruwać, co? Powinienem się domyślić.