Dodany: 29.05.2014 16:39|Autor: Roy2002

Książka: Tylko Beatrycze
Parnicki Teodor

4 osoby polecają ten tekst.

Nie tylko Dante


"Lasciate ogni speranza..."[1] - choć nie wchodzicie wcale do piekła, a jeśli do piekła, to tylko własnej ignorancji i niewiedzy. Ale czy piekłem jest imperatyw poszukiwania nieznanych lub czasem tylko zapomnianych faktów i zdarzeń? Dla dociekliwego czytelnika otwiera się w powieści Teodora Parnickiego obszar nieograniczonych niczym splotów i powiązań, czasem wyraźnie oznakowanych, czasem zaledwie zasugerowanych, a czasem nawet narzucających się myślom przez swoją nieobecność.

Głównego bohatera, Stanisława, poznajemy w 1309 roku, podczas jego nocnych rozmów z cysterskimi mnichami we dworze Mochy. Dwór, należący do dóbr klasztoru wieleńskiego, otoczony jest przez zbuntowanych poddanych, grożących zakonnikom zgromadzonym w budynku śmiercią w płomieniach, o ile nie spełnią ich żądania. W roli negocjatora i zarazem sędziego występuje właśnie Stanisław – dawny klasztoru wychowanek.

W następnej odsłonie widzimy go w Awinionie, tym razem w roli podsądnego, a sędzią w jego sprawie jest nie byle kto – sam papież Jan XXII. W toku rozprawy poznajemy życie głównego bohatera, jego powiązania z wydarzeniami, które niekiedy zmieniły losy innych postaci występujących w tej historii, niekiedy zaś historię całych narodów. A skoro jest sąd, musi też być wyrok. I jest. Jaki? Tego już nie powiem.

Uważny czytelnik znajdzie w tekście mnóstwo odniesień do postaci i wydarzeń z przełomu XIII i XIV wieku. Dla bardzo zainteresowanych zaś może być to początek większej przygody, poszukiwań i przemyśleń na temat tamtych ciekawych i zawikłanych czasów. Tym bardziej że sam autor niczego nie ułatwia. A czasem wręcz przeciwnie: poprzez niedomówienie lub przemilczenie – utrudnia.

Właściwie to jakby przejście przez bagno – początkowo ścieżka jest wyraźna, niezbyt skomplikowana, ale już za chwilę czytelnik zaczyna grzęznąć w wielowątkowych sprzecznościach, rozwarstwieniach tożsamości głównego bohatera, różnorakości interpretacji zdarzeń, których on czy też kto inny doświadczył lub czasem właśnie nie doświadczył.

Powiedziałem: bagno? A to ciekawe, bo nazwa zakonu cystersów, od których zaczynamy podróż przez czas, przestrzeń i pamięć (bądź też konfabulacje) głównego bohatera, wywodzi się ponoć od łacińskiego znaczenia nazwy miejsca, w którym ulokowano pierwszy owych cystersów klasztor – cisterna (tereny podmokłe lub bagienne). Ta dygresja jest wynikiem jednego z wielu "skoków w bok", jakie wykonałem podczas wędrówki ze Stanisławem. Nie sposób ich uniknąć, napotykając w powieści drogowskazy, które mocują całość w czasach historycznych. Odświeżyć sobie warto zardzewiałe mocno wiadomości o tamtej Europie, rozbiciu dzielnicowym Polski, królach i książętach, papieżach i biskupach, poetach...

No właśnie – poetach, bo jest jeszcze Dante i jego "Boska komedia" napisana nie po łacinie, a w języku potocznym, co daje powód do pojawienia się poety niemego. Niezdolnego ani do wyrażenia wulkanu swych uczuć łaciną – z powodu sztywności i zawiłości reguł i miar poezji łacińskiej (a może i łaciny niedostatecznej znajomości), ani do pisania w języku ojczystym – z braku tegoż języka zasad i reguł opisania, chociaż pierwszą znaną próbę jego transkrypcji odnotowano w Księdze Henrykowskiej (znów ci cystersi!) w czasach współczesnych akcji powieści Parnickiego, a może nawet nieco poprzedzających wydarzenia w niej się rozgrywające.

Akcja – słowo może na wyrost – całość dzieła to rozmowy, dialogi, monologi, zapisy stanów emocjonalnych i przemyśleń. Z nich właśnie czytelnik buduje własną interpretację zdarzeń, umieszczając je na drabince chronologii i prawdopodobieństwa ich zaistnienia. Jest też w powieści wiara i tej wiary budowanie, i budowle na tej wierze wsparte - jej fundamenty i rozterki, różnorakie na nią spojrzenia i interpretacje. Wspomnę choćby sprawę nieomal dokonanej kasaty zakonu franciszkanów – sprawę znaną ze wspomnień mnicha Adso (bohatera innej książki, innego autora), do późnej starości nękanego wspomnieniem Róży, tak jak bohater Parnickiego wspomnieniem czy też wyobrażeniem swojej Beatrycze.

Ach, Beatrycze "o przepysznych łukach ciemnych brwi i o wąskich stopach"[2], utożsamienie miłości ziemskiej i nieziemskiej, tęsknota i żal. Wizja jego Beatrycze napędza działania bohatera, prowadzi przez zdarzenia – niektórych z nich będąc skutkiem, innych zaś przyczyną...

Przyznam, że nie wiem, czy jest to pozycja odpowiednia dla każdego czytelnika. Nie wszyscy mają tyle czasu, a powieść jest wyzwaniem – wymaga bardzo wiele, ale i bardzo wiele daje. Potrzeba spokoju i czasem dostępu do źródeł (chwała ci, Internecie, za ścieżki na skróty), ale uważam, że warto. Sam Teodor Parnicki we wstępie powiedział, że przygotowywał się do pisania "Tylko Beatrycze" przez pięć lat, przekopując się przez teksty źródłowe dotyczące historii, zdarzeń, osób i miejsc. Absolutnie nie był to czas zmarnowany.


---
[1] "Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate" (Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie) – Dante, "Boska komedia" I 3, 9.
[2] Teodor Parnicki, "Tylko Beatrycze", wyd. Pax, 1962; ten zwrot występuje w tekście wielokrotnie.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1168
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: