Dodany: 07.05.2014 18:34|Autor: AnnRK

Książka: Morelowy sad
Coplin Amanda

2 osoby polecają ten tekst.

Morelowe więzi


Morele w tytule, morele na okładce, wewnątrz książki morelowe drzewa. Prawie czuć słodki zapach owoców, palce lepią się od soku. W sadzie promienie słońca tańczą między gałęziami, wieje lekki wiatr. Jest niemal cicho, słychać tylko szelest liści. Idealne miejsce, by odpocząć, w cieniu drzew oddać się błogiemu lenistwu. Nie myśleć o niczym lub myśleć o uszczęśliwiających drobiazgach. Cieszyć się chwilą.

Mogłoby tak być, prawda? Sielsko, przyjemnie, w słońcu bądź w cieniu. Bez problemów, stresu, przykrych wspomnień. Mogłoby tak być, ale nie u Amandy Coplin, debiutującej amerykańskiej pisarki, która wabi nas słodyczą moreli, by wysłać do miejsca, które wcale słodyczą nie ocieka. "Morelowy sad" to nie idylliczna historia, której bohaterowie w ślicznych dekoracjach przeżywają równie piękne uczucia. To opowieść dużo bardziej złożona, która zachwyca, ale i boli.

William Talmage wiedzie raczej samotnicze życie. Nie ma rodziny. "On, jego matka i siostra, przyjechali do doliny latem 1857 roku, kiedy miał dziewięć lat"[1]. Ojca stracił chwilę wcześniej, gdy zawaliła się kopalnia, w której ten pracował. Po jego śmierci we trójkę wędrowali, głównie pieszo, przez wiele, wiele dni, nim w końcu trafili do miejsca, które mogli nazwać swoim domem. Wówczas nie było tam jeszcze sadu, bo trudno użyć takiego określenia w odniesieniu do dwóch lichych jabłoni. Z czasem pojawiło się więcej drzew, a także warzywny ogród. Wreszcie mogło być dobrze.

Zamiast szczęścia przyszła śmierć. Trzy lata po tragicznym wypadku ojca w kopalni, matkę pokonało zapalenie płuc. Rok później William zachorował na ospę, po której zostały mu szpecące blizny i częściowa głuchota prawego ucha. Na szczęście przeżył. Mniej szczęścia miała jego siostra. Był rok 1865, gdy "Elsbeth poszła do lasu za polem nazbierać ziół i nie wróciła"[2]. Talmage nigdy nie dowiedział się, co się z nią stało. Został sam, całkowicie oddając się pracy w sadzie.

Monotonię, z jaką kolejne dni następowały po sobie, przerwało pojawienie się dwóch nastolatek. Ostrożnych, nieufnych, skrzywdzonych przez ludzi dziewczyn. Brudnych, głodnych, bezdomnych. Obydwie noszą widoczne już ciążowe brzuchy. Towarzyszą Williamowi z pewnej odległości. Sypiają w sadzie. Do domu zbliżają się tylko po jedzenie. Mężczyzna karmi je jak bezpańskie psy, często zostawiając talerze u progu. Oswaja je niczym Mały Książę lisa, a one z dnia na dzień podchodzą coraz bliżej, choć nadal nie chcą rozmawiać, nie pozwalają się dotknąć, nie dają się namówić na nocleg pod dachem.

Dotychczas znany im świat to ten, w którym za dwa dolary można kupić dwadzieścia minut z dziewięcioletnią dziewczynką. "Z twarzy mężczyzny nie da się odczytać nic pewnego, nawet jeśli wydaje się poczciwy. Taka dobrotliwość potrafiła w jednej chwili obrócić się w coś zupełnie przeciwnego; mógł zacząć cię dusić albo uderzyć w twarz wierzchem dłoni"[3]. Pewnie gdyby nie zbliżający się poród, ruszyłyby dalej i William znów zostałby sam na sam ze swoimi drzewami, co tydzień jeżdżąc na targ, od czasu do czasu widując się z wędrownymi handlarzami końmi. Scenariusz będzie jednak inny, a pojawienie się Delli i Jane zakończy spokój, zaburzy monotonię, zmieni proste życie w walkę. O szczęście i zaufanie, bezpieczeństwo i przyszłość. Nie jest bowiem łatwo oswoić skrzywdzone dziewczęta, zagwarantować im ochronę i normalne życie, gdy przeszłość nie daje za wygraną. Węszy, pyta i pozostaje kwestią czasu, kiedy zapuka do drzwi. Nie będzie to przyjacielska wizyta.

Bohaterowie "Morelowego sadu" dostali szansę. Dziewczynki - na nowe, dobre życie. Mężczyzna - na wypełnienie pustki po stracie, z którą nigdy się nie pogodził. Nastolatki wzbudzają w nim instynkt opiekuńczy. Nie mógł uratować Elsbeth, ale może się zrehabilitować, wyciągając pomocną dłoń do swych niespodziewanych gości. Tylko czy dziewczyny będą potrafiły skorzystać z oferty? Czy Talmage ma tyle siły, by obronić je przed tym, co nie daje im spokoju? Della i Jane przeszły zbyt wiele, by zapomnieć o strachu i braku zaufania. Być może to właśnie ta trudna przeszłość wyznaczyła im takie, a nie inne ścieżki. Właściciel sadu coraz częściej jest bezradny wobec tego, co się wokół niego dzieje. Bez względu na wszystko, ma jednak dla kogo żyć. I jestem pewna, że choćby nie wiem jak trudne okazało się jego nowe życie, nie zamieniłby go na powrót do samotnej egzystencji, jaką wiódł wcześniej.

Łatwo się nabrać na pozory, jakie może stwarzać okładka książki, uznać, że "Morelowy sad" to kolejna opowiastka z sielskiej wsi, w której znajduje się upragniony spokój. A jednak ta historia, choć toczy się niespiesznie, pełna jest zdarzeń i emocji, a tor, jakim płynie fabuła, bywa niekiedy naprawdę zaskakujący. Amanda Coplin stworzyła powieść, w której przeszłość i teraźniejszość nierozerwalnie łączą się w całość. Nasyconą uczuciami, od najpiękniejszych po najtrudniejsze, takie, których wolałoby się uniknąć. Jest tu czas na radość i smutek, złość i zadumę. Wszystko to, osadzone w pięknie zbudowanej scenerii, zapada w pamięć na dłużej. Autorka nie szczędzi szczegółowych opisów, buduje nastrój i dekoracje. Jej bohaterowie są kłębkami emocji, na dodatek bardzo mocno wyczuwalnych. Udziela nam się ich niepokój, niepewność, radość z małych sukcesów i rozpacz po wielkich porażkach.

"Morelowy sad" jest powieścią o bumerangu przeszłości, o ranach, które się nie goją, emocjach przenoszonych na innych ludzi, sposobach radzenia sobie ze stratą, życiu w zgodzie z naturą, odwadze, walce i zemście. To tematy wciąż poruszane, bo niezmiennie istotne, stanowiące elementy życia wielu z nas. Amanda Coplin pięknie pisze o relacjach międzyludzkich, biorąc na tapet zbieraninę ludzi, którzy formalnie rodziną nie są, a jednak, niezależnie od braku pokrewieństwa, łączą ich silne więzi. Amerykanka serwuje nam niełatwą emocjonalnie historię, ale mimo natłoku złych zdarzeń, nie odbiera nadziei. Przeciwnie. Udowadnia, że możemy wznieść się ponad dręczącą nas przeszłość, bo przecież nie nią powinniśmy żyć. Świat pełen jest nowych możliwości i ludzi, którzy wciąż jeszcze nie są przegrani.


---
[1] Amanda Coplin, "Morelowy sad", przeł. Przemysław Bieliński, wyd. Black Publishing, 2014, s. 16.
[2] Tamże, s. 21.
[3] Tamże, s. 55.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 970
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: carmaniola 08.05.2014 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Morele w tytule, morele n... | AnnRK
Zaschowkowałam i jak tylko wygrzebię się z obecnego stosiku to zacznę polować. Dziękuję.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: