Stygmaty przeszłości
Niekiedy lektura utworów jednego pisarza w krótkim odstępie czasu przynosi niespodziewane efekty – dostrzega się to, co można by przeoczyć, gdyby między spotkaniami z nimi były dłuższe przerwy. Nie wiem, czy to tylko przypadek, czy może reguła, bo okresy powstania powieści, które ostatnio czytałam, dzieli przepaść. Niemniej jednak w obu niepoślednią rolę odgrywa muzyka: w „Zmianie skóry” to Requiem Brahmsa i Requiem Verdiego, a „Instynkt pięknej Inez” jest jakby wariacją na temat „Potępienia Fausta” Berlioza. Znaczenie ma nie tylko treść opery; Fuentes po mistrzowsku wykorzystuje tę kompozycję, tworząc za pomocą słów sugestywne odpowiedniki muzycznych fraz, które podnoszą dramaturgię wydarzeń, a przy tym sprawiają, że czytelnik czuje się uczestnikiem nie tylko przedstawienia, ale i historii Fausta.
„(…) właśnie w tej chwili widzicie cwałujące w powietrzu czarne konie, dzwony cichną, słońce gaśnie, psy skomlą, diabeł zawładnął światem, szkielety wyszły z grobów, aby powitać te czarne rumaki niosące ze sobą zło. Krwawy deszcz spada z nieba! Konie są szybkie jak myśl, nieoczekiwane jak śmierć (…), wszyscy jesteście potępieni, bestia was ściga, pada krwawy deszcz, skrzydła nocnych ptaków chłoszczą nam twarze, Mefistofeles zatruł świat (…)”[1].
Ten muzyczny „instynkt” pisarza zaskoczył mnie i zachwycił w powieści najbardziej. Dałam się porwać zaklętym w słowa dźwiękom i obrazom.
Akcja rozgrywa się na trzech poziomach. Pierwszy to historia dyrygenta Gabriela Altana-Ferrary, rudowłosej i czarnookiej śpiewaczki operowej Inez Prady oraz tajemniczego blondyna, brata dyrygenta, którego duch - bo on sam jest fizycznie nieobecny - dzieli i łączy zarazem dwójkę bohaterów. Drugi - to okres prehistorii, czas, w którym kształtują się słowa, powstają pierwsze obrazy i pieśni oraz formują się prawa. Także tutaj mamy trójkę bohaterów: kobietę o rudych włosach i czarnych oczach, jasnowłosego kochanka i czarnowłosego przywódcę. Trzecim poziomem jest „Potępienie Fausta” Berlioza wraz z jego głównymi postaciami. Muzyka stanowi tło dla wszystkich historii i spaja poszczególne epizody.
Nie bez kozery stajemy się widzami czterech przedstawień; „Instynkt pięknej Inez” jest jak czteroczęściowa kantata Berlioza: pożegnalny koncert dziewięćdziesięciotrzyletniego dyrygenta staje się bramą do jego pamięci - zaś kryształowa pieczęć jest do tej pamięci kluczem. Każdy kolejny koncert to kolejny akt przedstawienia rozgrywanego w powieściowej rzeczywistości.
Wiekowy dyrygent, jak Faust, rozmyśla nad swoim życiem i starością. Muzyka oraz wspomnienia przenoszą nas do 1940 roku, do bombardowanego Londynu, gdzie odbywa się próba opery. Mefisto ukazuje Faustowi Małgorzatę, Gabriel poznaje Inez, a w innym czasie, w innej epoce Ona spotyka Jego.
„[…] czy kiedy przypływ i odpływ nadchodzą dokładnie w tym samym momencie w dwóch przeciwległych punktach na Ziemi, czas pojawia się dwa razy? Czy tylko przypadkiem historia powtarza się i odbija we wrogim lustrze czasu, by znikać i pojawiać się na nowo?”[2].
Potem w Meksyku, w 1949 roku, obserwujemy Inez wykonującą partię Małgorzaty i Gabriela dyrygującego zespołem orkiestrowym. Historia miłosna osiąga apogeum. Czy wniebowzięcie Małgorzaty/Inez/Jej jest dla bohaterki nagrodą, czy może to tylko inny rodzaj kary, bo rozdzielenie z kochankiem skazuje ją na wieczne cierpienie? – zasiewa w czytelniku wątpliwość autor powieści:
„[…] i tak oto wszyscy obecni w teatrze Pałacu Sztuk Pięknych tworzą jedną ogromną całość, zespoloną uściskiem rąk. I chociaż chór zaśpiewał: »Zachowaj nadzieję i uśmiechnij się ze szczęścia«, teatr zamienił się w wielkie jezioro płomieni, a w głębi duszy każdego z obecnych tam ludzi rozgrywa się straszliwe misterium: wszyscy razem dostali się do piekła; myśleli, że znajdą się w niebie, a posłano ich do diabła”[3].
Ostatni akt dramatu rozgrywa się w 1967 roku w Londynie, ponownie przy dźwiękach kantaty Berlioza. Ale choć przebrzmiewają ostatnie tony i zapada cisza, a oszołomiony niecodziennym widowiskiem tłum opuszcza koncertową salę, nie możemy mieć pewności, że to już koniec tej historii, bo „Jedne istoty urodziły się po to, by błądzić, a drugie by podlegać różnym wcieleniom […]”[4], zaś instynkt Inez/Jej zawsze będzie ją pchał do odzyskania tego, co utracone, gdyż „nigdy »to było«, lecz »to będzie«, ponieważ w niej odżyje szczęście, którego nie utraciła, ale które znów odnajdzie”[5].
Niczego nie możemy być pewni: autor nie daje jednoznacznej odpowiedzi na żadne z pytań, które postawił - a jest ich tak wiele, że trudno uwierzyć, iż w tej powieściowej drobinie (158 stron) zawarł aż tyle przemyśleń na temat ludzkiego życia. Na pewno jednak warto się zagłębić w jego dociekania.
---
[1] Carlos Fuentes, „Instynkt pięknej Inez”, przeł. Zofia Wasitowa, wyd. Libros, 2002, s. 26.
[2] Tamże, s.52.
[3] Tamże, s.104.
[4] Tamże, s. 154.
[5] Tamże, s.146.
[Recenzję umieściłam na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.