Dodany: 03.03.2014 16:13|Autor: Popkulturka

Ziemia w obliczu inwazji Obcych


Akcja powieści rozpoczyna się w odległym systemie Eta Boötis, gdzie znajduje się zasiedlona przez ludzi planeta Harris (Eta Boötis IV). Autor rzuca czytelnika od razu w wir zmagań wojennych pomiędzy obcą flotą atakującą osaczonych Marines a niewielkim ziemskim kontyngentem dowodzonym przez Admirała Koeniga. Ekspedycja pod wodzą Koeniga atakuje wrogą flotę z zaskoczenia, w wyniku długiego starcia udaje się zadać znaczne straty wrogowi oraz przepędzić go. Długotrwała i krwawa bitwa zajmuje dokładnie połowę powieści. Keith napisał ją w formie raportów, każdy z nich zaczyna się od przedstawienia miejsca akcji, położenia oraz czasu, w którym się rozgrywa. Mamy więc rzadką okazję śledzić losy bitew z dokładnym oznaczeniem czasowym, co pozwala zobrazować sobie działanie jednostek na mapie taktycznej. Prawdopodobnie taki był zamiar autora, aby w kolejnych podrozdziałach stworzyć wizję mapy taktycznej obszaru z zaznaczonymi na niej punkcikami świetlnymi – jaką zresztą opisuje w kilku miejscach.

Początkowo ten sposób prezentacji danych przytłacza, zwłaszcza że akcja rozgrywa się wszędzie – na orbicie planety, w pasie Kuipera, w systemie wewnętrznym, zewnętrznym, na obrzeżach systemu, a wróg może przemieszczać swoją flotę nie tylko w dwóch wymiarach, ale również z zenitu lub nadiru.

Autor poradził jednak z tym sobie wyśmienicie. Przede wszystkim przeniósł akcję do myśliwców, które wykonują lwią część zadania i mogą przemierzać przestrzeń szybciej niż potężne fortece. Na dodatek przenoszą niezwykle niszczycielski arsenał. Większe jednostki wkraczają do akcji tylko w ostateczności. Choć dysponują potężnymi działami, rolę głównej broni we wszechświecie „Star Carriera” odgrywają rakiety z głowicami nuklearnymi. Od pierwszego rozdziału obserwujemy potężną bitwę na orbicie mało znaczącej planety, ale obraz tej bitwy został nakreślony tak idealnie, że trudno odmówić jej uroku. O wielowątkowej misji trwającej godziny czyta się jednym tchem. Co ciekawe, Keith tak podkreśla dysproporcje pomiędzy obiema flotami, że nietrudno od razu wyłonić zwycięzcę, tym bardziej że w opisach sytuacji geopolitycznej daje do zrozumienia, kto rządzi w galaktyce. Niemniej szybko pokazuje też czytelnikowi, że różniące się od siebie armie, wyposażenie i w końcu filozofia wojenna potrafią zmienić obraz nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji.

Military science fiction to gatunek, który nie każdemu może odpowiadać. Utwory takie wymuszają całkowite skupienie, ponieważ pominięcie nawet najdrobniejszego szczegółu może okazać się katastrofalne dla zrozumienia fabuły. Autor bardzo dokładnie przedstawia zabawki, jakimi zamierza się bawić w powieści. Mamy tutaj nie tylko obraz floty i konkretnych jednostek, ale także technologii i urządzeń zainstalowanych na statkach, np. dokładny opis budowy i działania wyrzutni rakiet, zanim te zostaną wystrzelone w stronę wroga. To samo tyczy się technologii podróży, czyli napędów zainstalowanych na statkach. Wiemy dokładnie, jak działają, mimo że do pełnego zrozumienia przyda się wiedza z zakresu fizyki. To kolejny ciekawy atrybut powieści – hard science fiction, jaką Keith nam zaserwował, czyli wielki nacisk na to, aby prawa fizyki zostały w pełni uwzględnione. Żadna ze stron nie otrzymuje niespodziewanie bliżej niewytłumaczonej przewagi wynikającej z ich pominięcia. To właśnie sprawia, że powieść jest o wiele bardziej realistyczna od typowych historii znanych choćby ze „Star Treka” czy „Gwiezdnych Wojen”. Nie wspominając już oczywiście o wędrujących wszędzie humanoidalnych rasach. Dodatkowo autor posługuje się terminologią znaną z lekcji fizyki, zatem nie trzeba być wielkim orłem, aby zrozumieć wielokrotnie używane pojęcia prędkości światła (c), jednostki astronomicznej (AU – w książce JA), czy przyśpieszenia ziemskiego (g).

„Star Carrier” to ciekawie zapowiadający się cykl military SF. Mimo że powieść nie jest wolna od wad, idealnie wpisuje się w pustkę, jaką zostawili po sobie Lem, Dick czy Asimow. Jako pozycja z gatunku hard science fiction nie przytłacza skomplikowaną terminologią, dlatego z pewnością zadowoli każdego fana. Autor może nie ma daru tworzenia postaci, za to zdecydowanie dobrze wychodzi mu kreowanie dystopijnego świata przyszłości. Świetne opisy historii gatunku ludzkiego przeplatane epickimi bitwami sprawiły, że stałem się zagorzałym fanem tego cyklu już po pierwszym tomie.


[tekst pochodzi z mojego bloga]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1006
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: [Kalais] 03.11.2014 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Akcja powieści rozpoczyna... | Popkulturka
Zgadzam się w zupełności. Świetnie książka. Szukałem czegoś podobnego wśród książek S-F i poraz pierwszy udało mi się. Lem mi nie podchodził może poza Niezniszczalnym. Polecam.
PS. Fajna recenzja. Dużo mówi o książce a przy tym nie zdradza fabyły.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: