Dodany: 23.02.2009 19:42|Autor: mojod
Dotyk Odette...
Ostatnia książka autora „Oskara i pani Róży” jest bez wątpienia opowieścią o miłości. Czy jest to jednak – jak podaje wydawca (Znak, 2009) – „opowieść baśniowa”? Raczej nie. Przynajmniej dla mnie.
Baśnie czytamy z dystansu, są od nas daleko, w świecie fantazji, marzeń, nadprzyrodzonych zjawisk i postaci. Opowieści Schmitta są blisko, bardzo blisko. Są fizyczne, cielesne, zmysłowe... Pachną rozgrzanymi ciałami kochanków, wilgocią padającego deszczu i chłodnym powiewem wiatru hulającego w pustym mieszkaniu. Dotykają nas wszystkimi zmysłami, plastycznością opisów, muzycznością dialogów, a nawet smakiem deserów z bitą śmietaną i bukietem zapachów francuskiego wina. Dotykają czule, lecz nie czułostkowo i jest to dotyk przyjemny, dający nadzieję na świat pełen pozytywnych uczuć i szczęśliwe, pogodne życie.
Dotyk „Odette...” nie boli, choć może zostać zapamiętany „na całe życie”. Nie jest to „zły dotyk”. (Jest niezły!). Mówiąc wprost. ta książka jest dobra, zarówno literacko, jak i w wymiarze ideowym, w sferze oddziaływania na ludzi – czyni dobro, daje nam je zapisane w niezwykłych historiach zwykłych, podobnych do nas, ludzi. Pokazuje, że jest wśród nas, nie tylko w krainie baśni...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.