Dodany: 19.02.2009 12:37|Autor: kalka888

Hołd złożony spełnionej miłości


Zacznę od uwagi krytycznej wobec powieści Audrey Niffenegger. 500 stron to o 250 za dużo. Sprawny współczesny pisarz powinien umieć się zmieścić w 200-300 stronach. Treść "Żony podróżnika w czasie" nie stałaby się mniej atrakcyjna, gdyby autorka ją skróciła i pozbawiła kilku wątków lub scen, które nie wnoszą niczego nowego, jedynie sprawiają, że miejscami książka jest nużąca. I dlatego powieść Niffenegger nie jest arcydziełem, ale jest wystarczająco dobrą książką, żeby ją przeczytać.

Forma powieści jest w miarę oryginalna. Podróżowanie w czasie głównego bohatera sprawia jemu i jego najbliższym sporo kłopotów. Stawia ich w dramatycznych, ale i przekomicznych sytuacjach. Humor to jedna z dwóch najistotniejszych zalet książki. Drugą zaletą jest główny przekaz powieści, czyli rozpamiętywanie spełnionej, szczęśliwej miłości dwojga ludzi. Podróżowanie w czasie jest pretekstem do opowiedzenia wzruszającej i romantycznej love story. Opowieść o miłości Henry'ego i Clare nie jest przesłodzona, bo ich życie nie jest sielanką, ale w mojej ocenie jest hołdem złożonym szczęściu, jakim jest ich wzajemna miłość.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3498
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: asia_no 05.05.2011 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Zacznę od uwagi krytyczne... | kalka888
Zgadzam się z autorem/autorką tej wypowiedzi - książkę warto przeczytać, ale do miana arcydzieła raczej nie ma szans pretendować... Niestety...

Dodam jeszcze kilka uwag od siebie - tutaj, ponieważ jest to (chyba nawet) jedyna wypowiedź, której autor/autorka obiektywnie ocenia tę książkę.

Czytałam tę książkę w wersji oryginalnej i ciekawa jestem ile zostało upiększone przez tłumacza. Nie przypominam sobie na przykład zbyt wielu komicznych sytuacji. Pomijam już fakt, że miejscami zdarzały się dziwnie napisane zdania (tak jakby napisał je pierwszy lepszy człowiek, a nie doświadczony pisarz...). Najbardziej jednak drażnił mnie wulgarny język jakim autorka posługuje się opisująć sceny, kiedy Clare i Henry się kochają. Owszem, są opisy subtelne (pasujace do ogólnej tematyki książki i wpisujące się w cały romantyczny klimat), ale stanowią one jakieś 10% wszelkich tego typu opisów. Hmmm... z tego co zauważyłam mając w ręku polską wersję książki - wszystkie wulgarne słowa zostały złagodzone przez tłumacza...

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: