Dodany: 11.02.2009 22:34|Autor: cordelia

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Widzenia nad Zatoką San Francisco
Miłosz Czesław

1 osoba poleca ten tekst.

Odgadywanie słonia na podstawie trąby


"Zapytywano mnie nieraz", pisze Miłosz w "Widzeniach nad Zatoką San Francisco", "dlaczego, będąc poetą i mając wyraźne powołanie, zajmuję się głupstwami, tj. piszę o rzeczach, które nie mogą być ujęte inaczej niż w sposób doraźny, obcy jakiejkolwiek precyzji. Sam sobie to wyrzucam i pocieszam się, że nie napisałem dotychczas panegiryku na cześć któregoś ze współczesnych mężów stanu, choć zużywałem nieraz czas na zajęcia nie mniej może zbędne. Ale to, co teraz robię, nie jest bez pożytku, przynajmniej dla mnie. Sprawdzam, co kryje się za moją skłonnością do ześlizgiwania się na tematy społeczne"[1].

"Głupstwa", o których mowa w "Widzeniach...", to obserwacje poczynione przez autora w Kalifornii w latach sześćdziesiątych XX stulecia, w czasie "rewolucji" studenckiej w Berkeley, gdzie Miłosz był profesorem literatur słowiańskich. Nie należy jednak spodziewać się w tej książce opisów wydarzeń, które autor zdecydował się pozostawić mediom, a które "są obecne w książce, ale jakby destylowane, wyniesione ponad ścisłą aktualność"[2]. Dodajmy, że destylowane silnie, a wyniesione na wysokości dość zawrotne.

Nic nie jest tutaj po prostu zdarzeniem, rzeczą czy osobą, wszystko nabiera wymiaru symbolicznego. W ewangelickim kaznodziei grzmiącym przeciwko grzechowi przy wejściu na campus uniwersytecki w Berkeley Miłosz widzi "delegata tradycyjnej umysłowości wysłanego pomiędzy odstępców i grzeszników"[3], a w reakcji, z którą spotykają się jego płomienne mowy - a spotykają się one, jak nietrudno zgadnąć, albo z zupełną obojętnością, albo z pobłażliwym rozbawieniem - dostrzega wzajemny stosunek "dwóch Ameryk": jednej prowincjonalnej, prostodusznej i zachowawczej, drugiej kosmopolitycznej, wykształconej, pozbawionej uprzedzeń, słowem, będącej dokładnym przeciwieństwem pierwszej. Zwraca uwagę na wyłaniające się ze społeczeństwa Stanów Zjednoczonych "drugie społeczeństwo", z premedytacją odwracające się od dóbr doczesnych na rzecz duchowych i w tym sensie będące antytezą pierwszego, a także na podobne zjawisko w Naturze opanowanej przez człowieka: również cywilizacja, zauważa, na obecnym stopniu rozwoju technicznego stała się w pewnym sensie drugą Naturą, autonomiczną i rządzącą się własnymi prawami, odkąd wymknęła się spod kontroli swemu coraz bardziej zdegustowanemu własnym dziełem twórcy.

Dwie Natury, dwa społeczeństwa... Z jedności zatem wyłania się dwoistość. Nie bez kozery Miłosz chętnie określa siebie jako duchowego spadkobiercę manichejczyków, głoszących wszechobecny dualizm. "Pomiędzy nami i Naturą została położona nieprzyjaźń"[4], twierdzi, stawiając znak równości między Naturą a Diabłem. "Szatan czy Duch Ziemi, czy demiurg przyrody, występuje do boju o ludzką duszę z tym, co w człowieku jest boskie. I tylko przymierze z Bogiem pozwala człowiekowi wydobywać się, czy raczej próbować wydobywać się, z sieci niezmiennych prawideł obowiązujących stworzenie"[5]. Można by polemizować z tą demonizacją Natury - jakkolwiek by było, oprócz prawa dżungli w królestwie zwierząt jest też, na przykład, znacznie mniej diaboliczne macierzyństwo - niemniej teza jest godna uwagi i przemyślenia, jak zresztą wiele innych tez, spostrzeżeń i refleksji zawartych w tej książce. Zauważmy jednak, dokąd zawędrowaliśmy drogą, która zaczęła się na campusie uniwersyteckim: powszechna dwoistość, Bóg, Diabeł... Dość daleko, trzeba przyznać. I tu właśnie, jak sądzę, mamy odpowiedź na pytanie o ukryty cel zajmowania się rzeczami, które w oczach poety mogą uchodzić za drugorzędne. Po co Miłosz "ześlizguje się na tematy społeczne"? Najwyraźniej po to, żeby z powrotem wślizgnąć się na tematy zasadnicze.

Nie znaczy to bynajmniej, że nie znajdziemy w "Widzeniach..." problemów nieco bardziej doczesnych. Na podstawie tego, co widzi wokół siebie, autor próbuje ułożyć obraz współczesnego świata, ze świadomością jednak, że "pisać o współczesności to zachowywać się jak ślepiec, który dotykając trąby słonia, orzekł, że słoń jest długi i wężopodobny"[6]. Z tym zastrzeżeniem wysuwa tezę, że żyjemy w "zawieszeniu pomiędzy czymś, co się kończy, a czymś, co się jeszcze nie zaczęło"[7], i ryzykuje porównanie współczesnej Ameryki do starożytnego Rzymu: "wydaje mi się, że zamknęło się koło, że jestem widzem wtedy, kiedy tam już grunt był przygotowany pod chrześcijaństwo, choć ono teraz z kolei jest już może tylko jednym z dogasających kultów. Tak samo w Rzymie musiał szaleć zgiełk konkurujących ze sobą bogów, o których wszyscy wiedzieli, że są wydrążeni od wewnątrz, że są figurami mowy, i tak samo im bardziej rozpowszechniała się ta wiedza, tych chciwiej chwytano się formy, czysto językowego, używanego tylko po to, żeby się wzajemnie upewniać, obrzędu"[8].

Dla zilustrowania mechanizmu wielkich przełomów w dziejach Miłosz posługuje się obrazem drzwi ukrytych w pozornie spoistej ścianie, otwierających się niespodziewanie i tylko we właściwym momencie. Żyjąc między przełomami, "mamy teraz przed sobą spoistą ścianę. Nawet jeżeli wyczuwam dotykiem tu i ówdzie punkty, gdzie mogą być guziki otwierające sekretne przejście, nie mam obowiązku o tym mówić, bo nie pora"[9]. Choć można spodziewać się, że prędzej czy później pora nadejdzie.

Słowo "widzenia" w tytule bardzo dobrze oddaje charakter książki. Nie rozmyślania, nie refleksje, ale widzenia właśnie: ciąg myśli odznaczających się niemalże nadprzyrodzoną przenikliwością, lecz pozbawiony logicznego porządku wywodu, pełen skrótów i przeskoków, co sprawia, że dość twardy z tej książki orzech do zgryzienia. Wgryzanie się w nią zajęło mi trochę czasu i chwilami, przyznaję, bliska byłam porzucenia lektury, lecz warto było wykazać się wytrwałością. Bo też właśnie dla wytrwałych ta książka wydaje się przeznaczona. Przypomina dobrze obwarowany zamek, do którego z początku nie bardzo nawet wiadomo, którędy można by wejść, próbuje się więc to tędy, to tamtędy, opukując ścianę w poszukiwaniu jakiegoś słowa czy zdania, które otworzyłoby ukryte wejście, aż tu nagle, nie wiadomo kiedy, wycinek muru obraca się, a przed czytelnikiem otwiera się wejście do Sezamu pełnego klejnotów rzadkiej piękności. Witaj, śmiałku - zdaje się mówić pan zamku - uczyniliśmy, co w naszej mocy, żeby cię zniechęcić, ty jednak nie poddałeś się, oto zatem nagroda za twą wytrwałość: wszystko to dla ciebie, dzielny czytelniku; możesz zachować w pamięci, co ci się podoba.



---
[1] Czesław Miłosz, "Widzenia nad Zatoką San Francisco", Wydawnictwo Literackie, 2000, s. 176. Zacytowany fragment stanowi początek "Rozdziału, w którym autor przyznaje się, że jest po stronie ludzi w braku czegoś lepszego". Nie mogę nie uśmiechnąć się, czytając te słowa, jakby dedykowane tym, którzy ganią Miłosza za wyniosłość i mizantropię.
[2] Tamże, s. 6.
[3] Tamże, s. 132.
[4] Tamże, s. 179.
[5] Tamże.
[6] Tamże, s. 226.
[7] Tamże, s. 210.
[8] Tamże, s. 79.
[9] Tamże, s. 199.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4745
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: Bozena 12.02.2009 04:26 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zapytywano mnie nieraz",... | cordelia
Brawo, Cordelio.

"...aż tu nagle, nie wiadomo kiedy, wycinek muru obraca się, a przed czytelnikiem otwiera się wejście do Sezamu pełnego klejnotów rzadkiej piękności".

Aż tak?
Użytkownik: cordelia 12.02.2009 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Brawo, Cordelio. "... | Bozena
Słowo daję! :-)
Użytkownik: Bozena 14.02.2009 23:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Słowo daję! :-) | cordelia
:)
Użytkownik: wapel 14.02.2009 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zapytywano mnie nieraz",... | cordelia
Gratuluję świetnej,wnikliwej recenzji.
Użytkownik: cordelia 15.02.2009 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratuluję świetnej,wnikli... | wapel
Dziękuję. :-)
Użytkownik: carmaniola 16.02.2009 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zapytywano mnie nieraz",... | cordelia
Nie Miłosz mnie przyciągnął, ale... trąba słonia - dziwne bywają biblionetkowe ścieżki. ;-)
Recenzję przeczytałam z ogromną przyjemnością, chociaż pisarz pozostaje jakby poza kręgiem moich zainteresowań. Wg mnie, doskonała!

PS. A na "resztę" słonia zapraszam tutaj: www.biblionetka.pl/...
Użytkownik: cordelia 17.02.2009 18:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie Miłosz mnie przyciągn... | carmaniola
A to niespodzianka! Ciąg dalszy tam, gdzie i reszta słonia. ;-))
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: