Dodany: 03.10.2008 00:58|Autor: miłośniczka

Czytatnik: Te oraz inne szpargały

1 osoba poleca ten tekst.

O czarze, uroku i o drzwiach cerkwi zamkniętych


Są miejsca, ludzie, które zwiedzić chce się „od zawsze”. I takie, które, raz zobaczone, przyciągają siłą sentymentalnych wspomnień. Są miasta, których urok i niebywały czar sprawiają, że człowiek zakochuje się w nich i jest to już miłość na zawsze. Hipnotyzują.

Że Moskwa mnie zahipnotyzuje, wiedziałam. Podobno zawsze mówiłam, że w życiu „będę robiła coś z rosyjskim”. Ja tego, co prawda, nie pamiętam, ale moja mama gotowa przysiąc, że tak właśnie było. Było, nie było, a stało się – tak oto jestem już daleko za półmetkiem moich studiów. Studiów filologii rosyjskiej.

Pierwsze moje spotkanie z Moskwą to było stare „Доброе утро” – założę się, że wielu z was pamięta ten ćwierćwieczy chyba podręcznik. Wtedy zachwycałam się obrazkami nie wierząc, że zdarzy mi się tam pomieszkać; w tym roku mogłam wreszcie zachwycić się prawdziwymi budowlami. 

Udało mi się wyjechać i teraz Moskwa jest na liście miast, w których mogłabym mieszkać. Ale do rzeczy. Jest piękna, ach, śliczna, cudowna, magiczna, kolorowa (minutka, dajcie mi pokrzyczeć ;-)), hipnotyzująca właśnie! Zachwycająca królowa wśród europejskich miast – jak sądzę. Ogromna, ale do ogarnięcia.

Wiecie, co mnie zdziwiło chyba najbardziej? Komercyjny handel jest tak ograniczony, że aż nie do wiary. Zaszłam w końcu na Plac Czerwony i… zamarłam. Mogłam do woli rozkoszować się pięknem GUM-u, Pokrowskiego Soboru, Muzeum Historycznego. Atmosferą, jaka tam panuje. Taka… cisza. Tak, właśnie cisza. Dopiero po chwili zorientowałam się, co tworzy ten nastrój. Brak przekupek zachwalających ręcznie wykonane matrioszki, pocztówki, pamiątki wszelkiego typu. One po prostu nie mogą handlować w takich miejscach, od tego jest Izmajłowo ze swoim ogromnym targiem. Daleko od centrum, ale komu to przeszkadza? Komunikacja miejska jest bez zarzutu.

Właśnie, komunikacja miejska. Metro, metro i jeszcze raz metro. Nie opłaca się jeździć samochodem, tramwajem, trolejbusem, autobusem – niczym takim. To po prostu strata czasu. A metro wygodne jest, no i poczytać można! 

Czytanie. Wszędzie reklamy głoszące, że Moskwa jest „читающая”. Jest, potwierdzam. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się widzieć tak fantastycznego zjawiska: czytający ludzie wszędzie, na schodach ruchomych, ławkach, w kolejce, w metrze, wszędzie! Kiedyś ze znajomymi zrobiłyśmy statystykę czytających w jednym tylko wagonie metra. Książkę (nie gazetę!) miał na kolanach… co trzeci pasażer. Wtedy akurat łącznie ze mną. Czy to nie jest fantastyczne?  Poza tym książki są tam tak tanie, że można kupować je kilogramami, jeśli nie ma się obawy, jak potem zdoła je się spakować i przywieźć ze sobą do Polski. Nie mówię o księgarniach, choć i tam ceny nie przerażają, o dziwo, ale o zwyczajnych straganach. Owszem, i u nas są wyprzedaże; ale tam są one na każdym kroku. Kolorowe, duże, przyciągające wzrok napisy głoszą: „dzisiaj każda książka po (10, 20, 30, 40) rubli”. Dziesięć rubli to, tak pi razy drzwi, złotówka. I dziwić się, że drugiego dnia nie ma już tego straganu!  Myliliby się ci, którzy na takich straganach oczyma wyobraźni widzą pozycje typu: „Jak hodować kwiaty doniczkowe”, „Jak rozmawiać z własnym psem, a jak z kotem sąsiadów”, „Opowieść o Luz Marii” i tym podobnych. Owszem, takich tam pełno, ale pod grubą warstwą kiczu i tandety da się wyszukać prawdziwe perełki! Czasami takie stragany na drodze sprawiały, że przed nosem zamknięto mi jakieś muzeum. Nie mogłam się od nich oderwać a znajomi robili wszystko, żebym ich nie zauważyła.

Ludzie. Ci są mili, otwarci, ciepli. Pewnie dlatego, że to miasto kontrastów: bogatych i biednych, Rosjan i cudzoziemców. Dwa kilometry do stacji metra z ogromnymi pakunkami, walizami, torbami pod koniec miesiąca, kiedy taksówka to luksus, śniły mi się po nocach, ale uprzejmi mężczyźni wyręczyli mnie w kłopocie i prawie wcale nie dźwigałam. No, może troszkę. Co chwilę ktoś podchodził i po prostu trochę niósł za mnie. Jak miło. 

Zgubiłyśmy się kiedyś przy Monasterze Nowodziewiczym. Chciałam na Nowodziewiczy Cmentarz, ale mapa nie chciała mi pomóc, i to nie dlatego, że nie mam orientacji w terenie, po prostu tego dnia jakaś taka bardziej złośliwa była. ;-) Zapytałam starszego pana, a ten… a i owszem, drogę znał, zaprowadził, przy okazji zrobił wykład (bardzo ciekawy) z historii cmentarza i monasteru. Fantastycznie opowiadał, słuchało się go z otwartymi ustami; w przeszłości był pedagogiem. Siergiej miał grubo ponad pięćdziesiąt lat. Że cmentarz o tej porze – 18:00 była – już zamykali, wziął nas na piwo, a następnie oprowadził po Łużnikach (słynny kompleks sportowy). O nich też ciekawie opowiedział. A drugiego dnia pokazał nam w końcu groby wszystkich słynnych, którzy spoczywają w cieniu brzóz nowodziewiczych. Bo „po co same tam łazić będziemy, cały wielki cmentarz złazimy i możemy nic nie znaleźć”. …Mili są, prawda? 

Co jednak? Nas, jako Polaków, tolerują; jako katolików – absolutnie. Cóż, katolicyzmu nie zamierzałam się wyrzec, tak, jak nie dałam się przekabacić na całowanie grobu jakiegoś tam świętego w którejś z cerkwi, bo „tak trzeba”. Z jednego monasteru (o ja nieskromna) zostałam nawet przepędzona przez nawiedzoną mniszkę, która uważała, że jestem naga! No tak, myślę, że moje gołe stopy (bo byłam w japonkach, spodnie po kostki), odkryte ramiona (bluzka bokserka) to już wystarczająco, żeby iść nawet pod prysznic, a jakże. Głowę miałam skromnie zakrytą ich cerkiewną chustą. Co z tego, skoro mniszka wyprosiła mnie, a potem biegła za mną krzycząc, że jestem naga, a młodzi (!) mnisi zaraz przyjdą i się zgorszą; nie czekałam długo (spokojnie szłam do wyjścia), żeby do jej krzyków dołączył się jeszcze strażnik monasteru. Jak milutko!

Koleżanka kupiła ikonkę. Maleńką. Na odwrocie był napis: „Matka Boska taka a taka, która pomogła wszechmocnej Rusi przegnać z jej ziem złoczyńców Polaków w roku pańskim takim a takim.”

Tak, zachwyciła mnie Moskwa! :-D




Diano, droga, ten króciutki reportaż z mojego pobytu – to głównie dla Ciebie!  Pozdrawiam ciepło wszystkich czytających.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3886
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: miłośniczka 03.10.2008 01:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Są miejsca, ludzie, które... | miłośniczka
Ups, nie wskoczyły mi emotikonki. Trudno. Jeszcze pewnie mnóstwo rzeczy dopiszę, bo toto powyżej bardzo nieskładne jest. Jakoś tak w tym momencie nie potrafię tego ogarnąć. Będę dodawać poszczególne urywki wspomnień. :-) Jeszcze parę by się znalazło.
Użytkownik: villena 03.10.2008 08:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ups, nie wskoczyły mi emo... | miłośniczka
Wprawdzie ja nie Diana ale też dziękuję za relację. Taka jak piszesz "nieskłana" bardziej prawdziwa i osobista jest. A poza tym ładnie mi przypomina o mojej własnej niedawnej podróży na Ukrainę :) Co do cerkwi - myślę że tu o brak spódniczki mogło chodzić. Podobno spodnie u dziewczyny się nie kwalifikują jako porządny strój ;-)
Użytkownik: miłośniczka 03.10.2008 10:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Wprawdzie ja nie Diana al... | villena
Nie, nie kwalifikują się, w żadnym wypadku. Choć nie sądzę, żebym w spodniach była naga, jak wykrzykiwała ta mniszka! ;) Ciekawe, bo o brak porządnego stroju czepiają się tylko "obcych". "Swój" może i w spodniach, i rękawku krótkim, tylko do chust się stosują. Ponoć "paranoja jest goła"... ;)
Użytkownik: Anna 46 03.10.2008 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie kwalifikują się,... | miłośniczka
Oj, Kaśko Ruda kochana, a włoski Ci aby nie wystawały spod chuściny? To co, wolałabyś, żeby wrzeszczała: ловить ведьму! Ведьма! улов! :-)

Baaardzo ładnie napisałaś, dziękuję!


Użytkownik: norge 03.10.2008 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Wprawdzie ja nie Diana al... | villena
A jak moi norwescy fizjoterapeuci z Elverum byli w Krakowie, to dwóch pań zakonnica nie wpusciła do katedry na Wawelu. Z powodu bluzek na ramiączkach. Natomiast Bente, która miała czerwone, krótkie spodenki (w stylu Koziołka Matołka) przeszła proces eliminacyjny pozytywnie i katedrę zwiedziła. Ku swojemu zdumieniu zresztą. Wydarzenie jest do dziś wspominane jako ciekawostka z podrózy do Polski :-)
Użytkownik: Czajka 04.10.2008 05:57 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak moi norwescy fizjot... | norge
To i tak była liberalna, jak się okazuje, bo w szkole mojego syna zabronione są i ramiączka, i krótkie spodenki (krótkie spódniczki też).
Uważam, że (ale to może ze starości się robi), każdy strój na jemu właściwym miejscu jest odpowiedni, to znaczy negliż na plaży mi nie przeszkadza, natomiast w restauracji, czy nawet na ulicy, mi przeszkadza. Tak samo więc nieodpowiednie mi się wydają negliże w kościele, czy w szkole, jak dziurawe dżinsy w teatrze. :)
Użytkownik: Czajka 04.10.2008 06:01 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak moi norwescy fizjot... | norge
Jeszcze tylko dodam, że w biurze też mnie rażą umowne ramiączka, pamiętam historię, kiedy kolega wrócił z uzgodnień technicznych i nic nie pamiętał, poza bluzką sekretarki. No i jak pracować w takich warunkach? Wszystkiego trzeba było się jeszcze raz dowiadywać. :)
Użytkownik: Czytelnik_Kasia 03.10.2008 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Są miejsca, ludzie, które... | miłośniczka
Cudowna czytatka, tak przyjemnie mi się czytało... Czułam się niemal tak, jakbym tam była i przy tych srtaganach z książkami... och! Marzenie!
Użytkownik: miłośniczka 04.10.2008 00:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Cudowna czytatka, tak prz... | Czytelnik_Kasia
Jeśli tylko nie sprawia Ci problemu czytanie w języku rosyjskim, gwarantuję Ci, że na książki musiałabyś kupować nową walizkę. Ja nawiozłam ich co prawda nieco tylko ponad dwadzieścia, a i to miałam spory (!) problem ze spakowaniem się, tym bardziej, że z bagażami przez całe miasto i w metrze miałam radzić sobie sama. Na szczęście, ludzie (głównie płeć męska, kobiety pewnie były przerażone wielkością oraz ilością bagażu) często pomagali, jak napisałam. Ta pomoc zdarzała się tak często, że aż zaczęłam się zastanawiać, czy tacy są naprawdę, czy po prostu wyglądam jak ostatnia sierota! ;P Przyjęłam wersję, że są mili po prostu.

...Gdybym była Moskwy mieszkanką, aktualnie byłabym już posiadaczką pewnie sporej biblioteki! :D
Użytkownik: Czytelnik_Kasia 04.10.2008 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli tylko nie sprawia C... | miłośniczka
No cóż... Alfabet rosyjski znam, ale nic więcej... Myślę, że gdybym była tam, w Moskwie, to i tak bym nakupiła sobie książek, a potem zmobilizowała moją mamę, która uczy rosyjskiego, żeby i mnie wreszcie nauczyła :-)
Użytkownik: miłośniczka 05.10.2008 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż... Alfabet rosyjsk... | Czytelnik_Kasia
Zmobilizuj mimo wszystko, bo warto! ;-) Ja mam na punkcie rosyjskiego świra, na ten przykład. :-D
Użytkownik: norge 03.10.2008 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Są miejsca, ludzie, które... | miłośniczka
Ojejku, Kasiu, Jak miło! Zapóźniłam się ostatnio z zaglądaniem do BiblioNETki i dopiero teraz wpadłam na twoją śliczną, cudowną czytatkę. Dziękuję. Zrobiło na mnie wrażenie to powszechne czytanie książek, ich mnogość i dostępność. To fantastyczne. Miasto, gdzie jego mieszkańcy czytają namiętnie i wszędzie, można pokochać :-) Historia z ikonką przednia, musiałam przy niej się roześmiać, inaczej się nie dało!
Użytkownik: miłośniczka 03.10.2008 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojejku, Kasiu, Jak miło! ... | norge
Właściwie to ja powinnam Ci podziękować; gdyby nie Ty, pewnie w ogóle bym się nie zabrała do napisania relacji. :-)
Użytkownik: miłośniczka 04.10.2008 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojejku, Kasiu, Jak miło! ... | norge
No i poza tym - czytam tę telację właśnie po raz drugi - jeju! Jestem przerażona! Masa błędów tu jest! :/ Chyba tłumaczy mnie jedynie fakt, że pisałam w nocy, a oczy mi się zamykały... :( Nigdy więcej! A zawsze sobie obiecuję, że nim coś zamieszczę, przeczytam ponownie... A, niech już będzie, że spontanicznie! :)
Użytkownik: illerup 04.10.2008 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Są miejsca, ludzie, które... | miłośniczka
Kiedyś w Rumunii zwiedzaliśmy całą wycieczką monastyr i siostry też kazały się dziewczynom w spódnice poprzebierać. Wyciągnęły taki dyżurny wielki karton z kieckami. Ubrałyśmy to na spodnie. Jak my wyglądałyśmy...
Użytkownik: miłośniczka 12.11.2008 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Są miejsca, ludzie, które... | miłośniczka
Chciałam dopisać coś o Bułhakowej Moskwie, ale pobłądziłam trochę po B-netce i widzę, że ubiegł mnie Kret. Pięknie to opisał! :-)

www.biblionetka.pl/...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: