Dodany: 14.09.2008 18:25|Autor: norge

"Jest w moim sercu kraj taki..."


Wielu może pójść na nartach do bieguna południowego, ale nie każdy potrafi iść samotnie i na dodatek przeżyć coś bardzo pięknego. Relacja Liv Arnesen świadczy o tym, że jej podróż była piękna.

"Jest w moim sercu kraj taki,
do którego nikt nie ma dostępu.
Wciąż nowe odsłania widoki
w mrocznej ciszy leśnych ostępów."*

Ten fragment wiersza Nordahla Griega autorka wykorzystywała jako swojego rodzaju mantrę, którą powtarzała sobie w najtrudniejszych chwilach podczas samotnej wędrówki do bieguna południowego. Podczas częstych "whiteout", czyli pogody z chmurami, mgłą i śnieżną zadymką, przywoływała w głowie obrazy, które pozwalały jej zachować spokój. Kiedy świat stawał się kompletnie biały, kiedy znikały jakiekolwiek punkty odniesienia i nie było widać nic: ani nieba, ani horyzontu czy zamarzniętych śnieżnych zasp, bywały dni, że szła calymi godzinami pogrążona w nastroju zbliżonym do medytacji. Towarzyszyło jej głębokie odczucie, że przeżywa coś bardzo wartościowego. Swój wyczyn opisała w niepozornej książeczce pod przekornym tytułem "Grzeczne dziewczynki nie chodzą na biegun".

Rzadko spotyka się ludzi, którzy podejmują działania wyłącznie dla nich samych. Liv Arnesen, blisko czterdziestoletnia nauczycielka norweskiego, historii i gimnastyki, pasjonatka gór i polarnictwa, jest jedną z nich. Postanowiła urzeczywistnić swoje największe pragnienie: dojść na nartach, samotnie i bez żadnej pomocy, do bieguna południowego. Swoim niezwykłym wyczynem udowodniła, że niemal wszystko jest możliwe, nawet wtedy, gdy ośmielimy się wkroczyć na nowe i nieznane obszary. Pisze: "Aby spełnić marzenie, najpierw trzeba uczynić z niego cel, dopiero potem można przystąpić do układania planów. Później jest już tylko ciężka praca. Większość celów jest osiągalna, pod warunkiem, że motywy są wystarczająco silne i szlachetne"**. Marzenia i wiara w siebie doprowadziły ją do celu i dlatego zarówno sama ekspedycja, jak i opowieść o przygotowaniach do niej i o jej przebiegu są tak interesujące. Zwłaszcza dla kobiet, które zbyt łatwo pozwalają sobie wmówić, że inni lepiej wiedzą, co jest dla nich dobre i właściwe :-).

Chociaż ja osobiście nie do końca rozumiem, dlaczego ludzie decydują się na samotne wyprawy do bieguna południowego i do bieguna północnego, skoro w dodatku przedtem już ktoś tam doszedł. Dlaczego wspinają się na Mount Everest, skoro zdobyło go już blisko 600 osób? Ale równie dobrze można by zapytać, po co pisać wiersze, skoro napisano ich tak wiele? Po co komponować nową muzykę? I aż samo się nasuwa, po co tracić czas na czytanie książek??? Zapewne w każdej epoce ludzie mają specyficzne sposoby na wykorzystywanie własnej siły i kreatywności. Ci, którzy nie są artystami, próbują coś począć ze swoim życiem na własny sposób, a to, co robią, i motywy jakie nimi kierują, są równie skomplikowane, jak sam człowiek.

Polecam. Książka może zainspirować. Niekoniecznie do ekstremalnych ekspedycji na najdalsze rubieże kuli ziemskiej, raczej do poszukiwania klucza do samego siebie. Tak, aby można było czerpać radość z wykorzystywania i pomnażania darów i zdolności, jakie każdy z nas w sobie nosi. Pisać swoją legendę.



---
* Liv Arnesen, "Grzeczne dziewczynki nie chodzą na biegun", przeł. Anna Marciniakówna, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, 1998, s. 72
** Tamże, s. 13.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 800
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: