Dodany: 12.09.2008 21:12|Autor: Laila

Jak boli coś, czego nie ma?


Czytanie pewnego rodzaju powieści współczesnej zawsze wywołuje we mnie niemiłe odczucie pogłębiającej się mizantropii. "Ból fantomowy" wpisuje się w nurt książek, które opierają się właśnie na historii antypatycznego bohatera - życiowego nieudacznika, człowieka, którego trudno polubić lub choćby zrozumieć.

Robert G. Mehlman jest holenderskim pisarzem, który wraz z żoną przeprowadza się do Nowego Jorku. Całe dnie spędza w restauracjach, traktuje dom jak hotel, pisuje dziwne listy, kłóci się z żoną. Jego książki słabo się sprzedają, długi rosną, jednak on z uporem szaleńca wydaje coraz więcej, stwarzając sobie życie z iluzji, pozorując bogactwo i nonszalancki stosunek do pieniędzy. Nie chce przyjąć do wiadomości, że świat zapomniał o nim, a czasy świetności już dawno minęły.

Wśród relacji z codziennych małych zdarzeń chaotycznie i przypadkowo pojawiają się wspomnienia z czasów młodości. Obrazki ze sklepu nocnego, w którym niegdyś poznał swoją żonę, miłe lub niemiłe spotkania z często bardzo dziwnymi ludźmi, rozmowy z przyjaciółmi.

Wszystko toczy się niezwykle wartko, opisane jest raczej w zwykłych, prostych słowach (choć czasem zdarza się autorowi wpleść jakąś metaforę lub zdanie, które z powodzeniem mogłoby zostać sentencją). Dobrą stroną książki jest właśnie jej styl - raczej lekki, przystępny. Niewątpliwą zaletą jest także humor, bazujący głównie na absurdalnych sytuacjach i dialogach. Wbrew ponurej nieco historii nie można chwilami powstrzymać się od śmiechu. Perypetie Roberta, choć czasem tragiczne, ukazane są w humorystyczny sposób, a sam bohater wydaje się karykaturą człowieka, z wyolbrzymieniem wszystkich najbardziej denerwujących wad - upierdliwości, megalomanii, wygodnictwa i tchórzostwa. Prześmieszne są zwłaszcza kłótnie Mehlmana z żoną i dialogi telefoniczne z wydawcami. Dialogi chwilami zbliżają powieść Grunberga do naprawdę wysokiego poziomu.

Jednak chwile śmiechu to nie wszystko, co "Ból fantomowy" może dać czytelnikowi. Mnie ta książka skłoniła przede wszystkim do pewnej dość smutnej refleksji nad duchowością czy może systemem wartości współczesnego człowieka. Robert jest osobą właściwie pozbawioną pewnych hamulców, prawdopodobnie byłby zdolny zrobić wszystko - z czystej ciekawości, jaka będzie reakcja innych ludzi. Jak sam mówi o sobie, jest w zasadzie pozbawiony emocji, wyzuty z empatii, całkowicie oczyszczony z uczuć. W swoistej pogoni za absurdem nie zauważa drugiego człowieka. Ktoś kiedyś powiedział mi na temat bohatera tego typu ciekawe słowa. Postawił mianowicie tezę, że taka postać denerwuje i drażni większość ludzi, bo być może ukazuje coś, co każdy z nas ma w sobie, lecz nie okazuje tego wobec innych. Teraz, przy lekturze "Bólu fantomowego", przypomniały mi się tamte słowa. Czy rzeczywiście jesteśmy tak egoistyczni i bezwzględni, a tylko wychowanie każe nam to ukrywać? Roberta nie sposób nazwać ani dobrze wychowanym, ani nawet rozsądnym człowiekiem. Jednak nie do końca idealny wydaje się ten obrazek skończonego cynika. Skoro tak dobrze mu z jego charakterem, to dlaczego wciąż się miota? Co takiego go boli, jeśli jest pusty w środku?

Swoim postępowaniem i charakterem już od początku Robert przypominał mi głównego bohatera "Możliwości wyspy" Michela Houellebecqa. Między tymi dwiema książkami jest jeszcze inne podobieństwo - mianowicie są osadzone w podobnych realiach, wśród współczesnych, dobrze sytuowanych Europejczyków o podobnym systemie wartości (czy też podobnym jego braku). "Ból fantomowy" ustępuje, niestety, książce Houellebecqa pod względem stylu, w zamian jednak oferując chwile szczerego śmiechu, nawet jeśli trochę smutny to śmiech.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1100
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: