Dodany: 10.09.2008 16:23|Autor: d'Alencon

Traktat o hodowli kóz i łuskaniu kukurydzy


Książka w przekładzie pana Stampfle'a opowiada historię młodego chłopca, który pomimo sprzeciwu rodziców, a za namową kolegi Jakuba, wyrusza w niezapomnianą podróż dookoła świata. Zaczyna się dosyć nieciekawie: podczas pierwszej wyprawy u wybrzeży Anglii rozbija się statek. Każdy z uczestników otrzymuje pieniądze, by powrócić do domu. Robinson wyrusza jednak do Londynu, by zaciągnąć się na pokład statku płynącego do Nowego Świata. Spotyka kapitana Smitha, który zabiera go w podróż pełną pracy i nauki. Kapitan sam sprawuje opiekę nad chłopcem. Szyki bohaterom krzyżują piraci, którzy biorą do niewoli załogę. Robinson jednak ucieka do Brazylii, a stamtąd rusza w kolejną szaloną morską podróż, po której ląduje na bezludnej wyspie, z nożem w ręku i garścią pszenicy w kieszeni. I tutaj rozpoczyna się cała, niezbyt pasjonująca, historia.

Wydarzenia na wyspie będą stanowiły główną ramę opowieści. Moim zdaniem zostały one przedstawione nieco zbyt sucho. Język nie porywa i nie zachwyca. Podobnie opisy czy rozmyślania filozoficznie (znacznie uproszczone dla potrzeb młodszych czytelników). Po przeczytaniu jedynym, co mi utkwiło mocno w głowie, było to, że Robinson miał kozy. I to im w dużej części poświęcona jest treść. Istny poradnik, jak hodować te zwierzątka w trudnych warunkach.

O głównym bohaterze można powiedzieć jedno: jest oświeceniowym sentymentalistą, zawsze chcącym tego, czego nie może mieć. Trochę denerwujące. Mimo wszystko Robinson jest zachwycająco pomysłowym człowiekiem (złotą rączką) i bardzo pracowitym. Trochę tchórzliwym ksenofobem, ale kto by nie był, prowadząc samotne (w pełnym tego słowa znaczeniu) życie. Nie można pominąć, że jest istnym św. Franciszkiem, opiekującym się papugą, kozami i psem. Bardzo ujął mnie jego stosunek do ludzi. Mianowicie chodzi mi o znanego wszystkim Piętaszka, którego traktuje jak równego sobie, mimo że mógł wykorzystać naiwność chłopca do własnych celów. Widzimy zresztą rozpacz Robinsona po śmierci "dużego Kariba".

Mój sceptycyzm wobec tej książki może wynikać z wieku, w którym ją przeczytałem (w końcu 17 lat to jak na książkę przygodową dla 6-klasistów trochę za dużo). Myślę, że młodszych z pewnością zaciekawi i zaprowadzi w zupełnie inny wymiar. Mnie pozostaje tylko wytykać jej błędy i rozczulać się nad sposobami hodowli kóz.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3085
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: