Dodany: 01.09.2008 19:35|Autor: reniferze

Zyta Rudzka "Ślicznotka doktora Josefa"


"To żałosne. Niech pan posłucha. Dwieście lat temu, kiedy człowiek przekroczył czterdziestkę, wiedział, że nie zostało mu już dużo czasu. A teraz? Domagamy się uwagi, opieki, a zrewanżować się możemy jedynie opowieściami o tym, co nas dręczyło. Albo rozbawiło. Ale to, co nas dręczyło, nie obchodzi już nikogo. A to, co bawiło, nie rozśmiesza w najmniejszym stopniu. Rozumiem pragnienia, żeby przedłużać coś, co sprawia nam przyjemność. Ale pragnąć, by starość trwała coraz to dłużej i dłużej? Umieścić w formalinie całe to nasze cierpienie, ból, niedostatki, żałoby? Nawet gdybym dożyła dwustu lat, i tak nie będę szczęśliwsza.
Pani Czechna zacisnęła usta.
Może dlatego wynajdujemy drobne przyjemności?
Zasugerował Pan Bożydar, rozbawiony jej buntem. Kiedy się dąsała, była taka żywa.
Malutkie przyjemności... Przeglądanie zdjęć. Moczenie protez...
Wymieniała Pani Czechna."

"Pani Leokadia ma rację. Po co rozprawiać, co tam było, a czego nie było? Po jaką cholerę tak ględzić smętnie? Ja niczego tak nie pragnę jak sklerozy. To najlepszy lek na skurwione życie.
Jak się pan wyraża?
Odezwała się cicho Pani Leokadia.
Ale muszę przyznać, że najlepsza w starości jest właśnie amnezja.
Zgodziła się po chwili.
Skleroza, skleroza. Skleroza, nie amnezja.
Krzyknął Pan Miron."

"Ale skurwione to życie. Skurwione.
Pokiwał głową Pan Miron.
Gdzie tam? Piękne. Po prostu piękne. Miodzio. Cukiereczek w ustach. Tylko cmoktać trzeba umieć.
Odpowiedziała Pani Czechna ściśniętymi ustami."

"Pan Miron podrapał się w potylicę.
Wstał. Zdusił skwarę chleba. Butem jak insekta. Z trudnością zrobił ze dwa kroki. Ale potem coraz pewniej poszurał w stronę budynku.
Podziwiema naszego Mirona za trzymanie dyscypliny pęcherza.
Odezwała się Pani Leokadia."

"Pani Benia wypadła z okna. Leżała obok podjazdu, na żywopłocie z róż. Ciernie porysowały policzek, wczepiły się we włosy i podwinęły sukienkę. Personel wyczekiwał przyjazdu karetki, policji i samochodu do transportu zwłok firmy Pocałunek Edenu.
Pensjonariusze chcieli być jak najdłużej przy Pani Beni. Opiekunki przyniosły krzesła, żeby mogli sobie przysiąść, pooglądać, pożegnać. Każde odstępstwo od rutyny jest dobre. A życie pensjonariuszy takie nudne."

Ślicznotka doktora Josefa (Rudzka Zyta)


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 953
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: