bez tytułu
Po co? Po co, Szajo, brałeś szlaban w dzierżawę, żeby przez dziesięć lat siedzieć na nim kołkiem i marznąć pobierając myto od przejezdnych? Czy po to Cię żydowski Pan Bóg stworzył - jak mówił gozda Czubernat? Czy po to latałeś za Salcie, która miała czarne oczka i przez nią (a może przez jej kram na kółkach z niklowanymi kranikami) pokłóciłeś się ze swoim najlepszym przyjacielem Ickiem Srebrzystym? Przecież kram w końcu Ci się dostał i do końca życia go ciągałeś po Nowym Targu i do Czorsztyna na odpust, więc co Cię tak bolało? Tęsknota za Ziemią Obiecaną? Przecież mówiłeś, że Twoją ziemią obiecaną jest Twoja żona - Ryfka, która zmarła, kiedy żołnierze stawiali ckm w waszym oknie, bo z niego było najlepsze pole ostrzału. Za nic mieli Twoje błagania i zaklinania, żeby sobie znaleźli inne miejsce do strzelania, bo Ryfka właśnie umierała, Szajo Ajzensztoku.
Po co dobry Bóg stworzył Cię Żydem i kazał Ci nieść Twój żydowski garb jak jakąś karę? Buntowałeś się przeciw temu, rwałeś powróz, który Cię trzymał, ale nie zerwałeś go. Chciałeś iść do Ziemi Obiecanej, ale zatrzymała Cię pamięć o Twoim ojcu i o Surałe, która Cię wychowała. Nie mogłeś tego potargać i nie potargałeś. Zostałeś w Nowym Targu i tylko rozkaz cysorza wyrwał Cię z niego na wielką wojnę światową, którą umyślił sobie wąchając róże, jak mówił pan Radca. To na tej wojnie przekonałeś się, że wobec śmierci wszyscy ludzie są równi i nie ma Żyda ani gozdy, ani cysorza nawet, a jak wojna się skończyła, to wszystko się zmieniło. Różni tacy udowadniali Ci wtedy, że się mylisz, że nie wszyscy są równi, nie dla każdego jednakowe prawo. Rwałeś się znów i nie zgadzałeś się z tym do tego stopnia, że wszyscy się od Ciebie odwrócili. Wszyscy poza Ryfką, Twoją żoną, która przecież umarła.
Nawet Twoi mądrzy synowie się od Ciebie odwrócili, nawet oni się wyparli Ciebie. Dawid się wychrzcił i stał się Stanisławem Żeleźnickim, Aron został syjonistą, a Mojżesz bolszewikiem i każdy z nich uważa, że zjadł wszystkie rozumy, a ty...?
Ty nadal patrzysz i milczysz i za wszelką cenę próbujesz zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, i nie potrafisz. Zawsze byłeś pośmiewiskiem ludzkim, tylko Ryfka się nie śmiała z ciebie. I Czubernat, ale to wszystko. Bo w Tobie była taka wielka, straszna tęsknota, której nic nie mogło zaspokoić. Tęsknota, która nie pozwalała Ci zabijać ani krzywdzić nikogo. Tęsknota, która kazała Ci wziąć Twój żydowski garb na siebie i nieść go przez życie i Ty wziąłeś go na siebie. Ten swój żydowski garb niosłeś i dlatego byłeś dla wszystkich pośmiewiskiem.
Ale to nieprawda. To ci wszyscy dokoła byli w błędzie. Oni śmiali się z Ciebie, bo widzieli swoją nędzę i podłość; bo tak mało było w nich człowieka i chcąc Ci zrobić na złość tak wydziwiali. Bo we własnych oczach chcieli się podnieść, widząc w Tobie prawdziwego człowieka. Tak było. Naprawdę!
Bo takim byłeś, Szajo Ajzensztoku. Zwłaszcza wtedy, gdy wszyscy uciekli w panice z miasta przed wojskami niemieckimi we wrześniu 1939 roku i tylko Ty zostałeś, i tylko Ty wyszedłeś bez strachu naprzeciw najeźdźcom ze szklanką różowej lemoniady w ręku - takiej samej, jaką od lat sprzedawałeś pijakom i bezwstydnym dziewkom.
Dlatego autor przedstawiając Twoje dzieje jako kronikę udramatyzowaną (warto przekonać się co to takiego, bo to oryginalny pomysł Gołubiewa), powiedział o Tobie dwa najważniejsze słowa; słowa, po których nie można już nic dodać: oto człowiek!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.