Dodany: 29.04.2004 17:37|Autor: verdiana
[przeczytane] Eryk Algo nowym graczem
"Nowy gracz" trafił w moje ręce zupełnie przypadkowo i bez planowania. Właściwie planowaniu wbrew. Jak tylko zobaczyłam hasła "technothriller", "futurystyka", "Lem", zniechęciłam się (dla mnie to skojarzenia najgorsze z najgorszych) i postanowiłam o książce dłużej nie myśleć; i gdyby nie to, że książka sama znalazła się w moich rękach, nie sięgnęłabym po nią. A szkoda, wiele bym straciła. Na szczęście te wszystkie hasła, które do książki miały przyciągać, a mnie odstraszyły, okazały się nie mieć z nią nic wspólnego.
Fabuły w skrócie opowiedzieć się nie da. Cokolwiek powiem, okaże się, że książka nie jest o tym, a przynajmniej nie tylko o tym. O czym jest, tak naprawdę dowiadujemy się na samiusieńkim końcu, a i to nie jest pewne (zakończenie jest sugerowane, umożliwia kontynuację - i mam nadzieję, że cd. nastąpi). Na potrzeby posta możemy uznać, że główną postacią jest tajemniczy pan Kappa, za którym stoi równie tajemnicza korporacja, która zatrudnia tak samo tajemniczych pracowników i zajmuje się niezwykle tajemniczymi projektami. Zarządzanie i komunikacja odbywają się głównie przez Sieć, bez której życie już właściwie nie jest możliwe. I nagle coś zaczyna się psuć. Nagle grunt usuwa się spod stóp, już nie wiemy, kto jest kim i czy naprawdę nim jest, nie wiemy, czy dziecko mijane na ulicy jest faktycznie dzieckiem, a wycieczka z sierocińca wycieczką z sierocińca. Ktoś włamał się do sieci. Ktoś... Obcy.
Nie zaglądałam na koniec (choć to dla mnie dość niezwykłe), bo nie miałam potrzeby - czytało mi się bardzo dobrze, akcja toczyła się wolniutko, napięcie rosło powoli, więc bez stresu. Relaksowałam się. Ktoś na grupie napisał, że zakończenie jest skopane. Nie umiem tego ocenić. Sam fakt, że nie zostałam stresem zmuszona do poznania go przed skończeniem lektury sprawia, że mi się podoba. ;)
Książka ma ok. 500 stron. Te wszystkie strony poświęcone są nie cybertechnologii (tej jest w sumie niewiele i wyjaśniona zrozumiale dla laika), a obserwacjom obyczajowym. Napięcie narasta bardzo powoli, a czytelnik nie wie więcej niż sami bohaterowie. Razem z nimi tkwi w skomplikowanej intrydze. Sensacja tu jest bardzo dyskretna (i bardziej wzrusza mnie i przeraża mordowanie psów niż mordowanie ludzi). Didaskalia jak w scenariuszu - film by z tego był świetny (detale są tu istotne, tworzą postacie bardziej niż cokolwiek innego). Nie brakuje też filozoficznych rozważań. Siłą tej książki są dialogi. Poza wszystkim ta książka jest po prostu dobrze napisana.
Wadę książka też ma, jeśli wadą można nazwać małe wpadki. Bo np.: studentka V roku informatyki nie wie, co to trojan? Coś czuję, że ta symulowana niewiedza istnieje tylko po to, żeby czytelnikom-laikom w przystępny sposób wyjaśnić specjalistyczną terminologię, bez której rozumieć książki nie sposób. Ale jednocześnie książka ową terminologią nie jest przeładowana - autor zachował właściwe proporcje.
Wydawnictwo natomiast skopało okładkę - jest paskudna, pomarańczowy pasek przez środek. Odstrasza.
Na koniec coś, co sprawiło, że oczy otworzyły mi się szeroko ze zdziwienia i ciekawości - Gardzienice! Bardzo, naprawdę BARDZO chciałabym wiedzieć, kto był pierwowzorem Fabiana. I jak Gardzienice trafiły do książki fantastycznej. ;)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.