Dodany: 02.07.2008 09:27|Autor: Bohun

Prawda o epoce napoleońskiej, czy może prawda o czasach, w których teraz żyjemy?


Dobrze napisana książka, będąca próbą odbrązowienia mitu narodowego, przede wszystkim mitu związanego z epoką napoleońską. Coś jak rewizjonistyczne westerny. Wyraźne nawiązania do „Potopu” („Jędruś” Rangułt i jego kompania), ale jeszcze silniejsze – do „Pojedynku” Josepha Conrada. Z tym, że o ile u Conrada obaj główni bohaterowie uważali honor za wartość nadrzędną, za swój los, za swe przeznaczenie i nie widzieli możliwości uchybienia honorowi, o tyle u Rylskiego honor jest wartością drugorzędną i osadzoną nie w sferze realnej, ale w sferze świadomie budowanego mitu, legendy, symbolu. U Conrada poczucie honoru jest ważną siłą, która kieruje postępowaniem napoleońskich oficerów. U Rylskiego motorem postępowania bohaterów jest chciwość, skłonność do hazardu, samowola. Nieobca jest im zdrada, cynizm, hipokryzja.

Z jednej strony „Rangułt to symbol Wielkiej Armii, jej legenda, a armia bez legendy istnieć nie może. Był z nią wszędzie. Pod Jeną Asterlitz, w Wagram. (...) To dla takich jak on prowadzi się bitwy, kampanie i wojny. Cesarz jest wysoko. Przenika w mit. A Rangułt zawsze obok, z żołnierzami, zawsze w polu, w ogniu, w natarciu, rajdzie. Legenda jest pod ręką, bark w bark, kulbaka w kulbakę. To pokrzepia i wynosi do celów, zdałoby się niemożliwych do spełnienia, rzeczy nieosiągalnych. Rangułt to symbol i legenda”[1].

Z drugiej strony fakty „nie były dla legendy Rangułta przychylne. (...) Zdarzały się takie rajdy i marsze, na które Rangułta przywiązywano rzemieniem do kulbaki, tak był pijany, a skoro już o tym mowa, to jesienią 1809 roku w Metzu zamroczonego winem pierwszego szwoleżera o mało na śmierć nie zakatrupili bretońscy flankierzy, gdy wdał się z nimi w awanturę pod jednym z burdeli”[2].

Czytając tę cyniczną parafrazę conradowskiego „Pojedynku” zastanawiam się, który z pisarzy był bliższy prawdy o epoce napoleońskiej. Nie mam natomiast żadnych wątpliwości, że każdy z autorów widział epokę napoleońską przez inne okulary. Dla Conrada były to okulary jego ojca – Apolinarego Korzeniowskiego, działacza „czerwonych” zaangażowanego w przygotowania powstania styczniowego i zesłanego w głąb Rosji, zaś dla Rylskiego są to okulary współczesnego dorobkiewicza, mającego cyniczny stosunek do imponderabiliów i nie wierzącego w nic, co nie miałoby wymiernej, materialnej wartości.



---
[1] Eustachy Rylski, „Warunek”, wyd. Świat Książki, 2005, s. 46
[2] Op. cit., s. 57.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1691
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: