Dodany: 06.06.2008 16:07|Autor: izus90

Czytatnik: Czytatnik

1 osoba poleca ten tekst.

"Mój przyjaciel Leonard"


"Siedzę przed nią. Siedzę i wpatruję się w kamień, jej imię, daty urodzin i śmierdzi, słowa Byłaś kochana, wpatruję się w słowa Byłaś kochana. Siedzę przed nią i przypominam sobie, jak się poznaliśmy uśmiechnęła się i powiedziała cześć staliśmy w kolejce na oddziale medycznym w ośrodku ona odwróciła się i uśmiechnęła i powiedziała cześć. Pamiętam naszego pierwszego papierosa powiedziała chcesz fajkę, twardzielu, i zaśmiała się ze mnie. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie we dwoje natknęła się na mnie w lesie byłem załamany, a ona wzięła mnie w ramiona i powiedziała będzie dobrze, będzie dobrze, i dopóki trzymała mnie w ramionach, było mi dobrze. Pamiętam nasz pierwszy pocałunek, smak jej ust, jej oddech, zapach skóry, bicie mojego serca biło i biło. Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę, każdą chwilę, gdy ukrywaliśmy się przed ludźmi, którzy zabronili nam byc razem, każdą rozmowę, każdy pocałunek. Pamiętam jej oczy te piekne niebieskie oczy jak głęboka woda, pamiętam, jak wpatrywałem się w te oczy i nie miałem wątpliwości. Pamiętam dotyk jej drobnej delikatnej dłoni, mocniejszy, niż mógłbym przypuszczać. Pamiętam jej długie czarne włosy jej piękne potargane włosy, które ukrywała przed światem pod czapką bejsbolową. Pamiętam jej gładką zimną bladą skórę podobną do marmuru i swoje doznania, gdy wodziłem po niej palcami. Pamiętam blizny na jej nadgarskach sądziłem, że ma to za sobą. Pamiętam, jak płakałem razem z nią, za nią i przez nią. Pamiętam, jak śmiałem się razem z nią, z niej i przez nią. Pamiętam, ile zaznałem przy niej spokoju, jakie miałem poczucie bezpieczeństwa i siłę, ile było we mnie nadzieji i miłości. Kochałem ją miłością, jakiej nie znałem nigdy przedtem. Mieliśmy marzenia, plany, zamierzaliśmy być ze sobą przez całe życie. Przeprowadziliśmy się nawzajem przez najgorsze ciemności i mysłałem, że również przez śmierć, ale się myliłem. Zrobiła, co zrobiła. Już przestałem jej za to nienawidzić. A ja zrobię to, co zamierzam zrobić. Zaczynam płakać. Płyną łzy smutku i żalu, łzy bólu i wściekłości, płaczę, bo ją sraciłem, płaczę,bo jej wybaczyłem, płaczę, i to są najlepsze łzym bo miałem to szczęście, że w ogóle ją znałem. Pochylam się nad kamieniem, gdzie lezy, i płaczę i szepczę kocham cię, Lilly, jeszcze tu wrócę, kocham cię, tęsknię za tobą i wrócę.
Wstaję i odchodzę.
Już czas odejść."



"Czasem udaję, że Lilly jest ze mną. Zwracam się do pustego krzesła naprzeciwko mnie, obejmuję ramionami nicość i mówię, że ją kocham. Gdy wychodzę z domu, mówię jej, że nieługo wrócę. Po długim dniu mówię jej, że jestem zmęczony i chcę iść do łóżka. Nawet bez niej mam wszystko, czego potrzebuję, własny dom, dużego śmiesznego psa, uczciwie zarobione pieniądzę, mam czas, czas tylko dla siebie, cenny czas tylko dla siebie, kidy mogę robić to, co chcę. Mam proste rzeczy, proste życie, wszystko, czego potrzebuję."



"Kasjusz ma trzy lata. Lekarz mówi, że w tym wieku samce osiągają pełną dojrzałość. Kasjusz, syn Cholo, wywodzi się z linii genetycznej używanej do walk. Nie wszystkie pitbule mają taki rodowód, ale Kasjusz niewątpliwie pochodzi z takiej hodowli. Jest genetycznie zaprogramowany do atakowania, chce walczyć i szuka zwady. Nie zmieni się, nie ma sposobu, żeby go zmienić, z wiekiem stanie się jeszcze bardziej agresywny. Kasjusz wyrósł na stufuntowego psa. Jest bardzo mocno umięśniony i niesamowicie silny. Lekarz mówi, że mogę drobiazgowo kontrolować jego życie i stawiać go w sytuacjach uniemożliwiających wyładowanie agresji, ale wtedy będzie nieszczęśliwy i sfrustrowany, nie mogąc zachowywać się tak, jak podpowiada mu instynkt. Spoglądam na Kasjusza, który siedzi przy mojej nodze, merda ogonem wpatruje się we mnie. Pytam weterynarza, jak radzi mi postąpić, mówi, że jego zdaniem powinienem uśpić Kasjusza, tak będzie lepiej dla niego samego, dla mnie, dla Belli. Nie chcę przyjąć tej rady, ale zdaję sobie sprawę, że lekarz ma rację. Patrzę w dół na Kasjusza nadal siedzi przy mojej nodze, zaczynam płakać. Kasjusz wyczuwa, że coś jest nie w porządku, chce mnie pocieszyć podskakuje i liże mi twarz. Biorę go w objęcia i mówię, że go kocham, bardzo kocham, mówię tak mi przykro, tak mi przykro, tak mi przykro.
Weterynarz powiada, że to będzie bezbolesne, że mogę być z Kasjuszem. Wchodzimy do pokoju zabiegowego Kasjusz wskakuje na stalowy stół. Lekarz przygotowuje zastrzyk. trzymam Kasjusza w ramionach i powtarzam bez końca, że go kocham i że jest mi przykro i że będę za nim tęsknił, a on całje mnie i całuje i całuje, stara się mnie pocieszyć nie ma pojęcia. Lekarz wbija igłę, naciska tłok. Kasjusz wydaje pisk jak mały szczeniak, mój potężny twardy pitbul czuje ukłucie. Trzymam go w ramionach, gdy krew krąży w jego żyłach, trzymam go w ramionach, gdy zatacza się, upada, trzymam go w ramionach, gdy umiera. Patrzę mu w oczy i mówię, że go kocham i będę za nim tęsknił i jest mi bardzo bardzo przykro. Umiera w moich objęciach trzymam go i płaczę, płaczę, płaczę."



"Leonard pyta, czy chcę się jeszcze czegoś dowiedzieć, zanim umrze, zastanawiam się dobrą chwilę, odwracam się do niego, pytam jaki jest sens życia, Leonard? Śmieje się to proste pytanie, mój synu, życie ma taki sens, jaki mu nadasz."

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 612
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: