Dodany: 14.05.2008 12:11|Autor: imarba

Powłoka pana Julesa


Śmierć nadchodzi. Pewnego dnia, tak oczekiwana i nieoczekiwana zarazem, nadchodzi i nieodmiennie dziwi, zaskakuje, przeraża…

Co pozostaje? Zostają niewypowiedziane żale, dobre słowa, wszystko to, co odkłada się na kiedyś, bo w tej chwili to jakoś głupio… Nie wypada…

Zostają tajemnice skrywane latami, urazy które drążą serce. Słowa, które kiedyś muszą zostać wypowiedziane. Kiedyś i do kogoś…

Kiedy Alice zauważa, że jej mąż Jules zmarł, nie przyjmuje tego faktu do wiadomości. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, co się stało, a jednak postanawia spędzić z nim cały dzień, traktując go jako żywego człowieka.

Rozmawia z nim, może po raz pierwszy otwarcie, opowiada o tym, o czym nie miała odwagi mu powiedzieć. Z jednej strony to straszne, z drugiej, w pewien sposób zrozumiałe.

Chwyta się wszelkich sposobów, aby zignorować tę śmierć. Towarzyszący jej autystyczny chłopiec zupełnie inaczej podchodzi do sytuacji. Jest bardziej racjonalny i zarazem bardziej otwarty na to, co być może oznacza śmierć.

Oboje - i żona, i chłopiec - są z panem Julesem. Są z nim przez ten jeden dzień, jakby innych nie było. Nie tych, które nie nadejdą, bo przecież nie nadejdą, ale tych, które kiedyś przecież były.

Człowiek nie może przeżyć śmierci. Oczywiście własnej, ale śmierć bliskich musi przeżyć, i to jest najsmutniejsze, co może się zdarzyć i co musi się zdarzyć.

Dobra, choć smutna książka. Króciutka opowieść bez ozdobników i niepotrzebnych słów. Skondensowana opowieść o życiu małżeństwa, o codziennej rutynie i życiu, zawarta w słowach do człowieka, który nie będzie mógł dać na nie odpowiedzi.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1589
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: