Dodany: 06.05.2008 11:16|Autor: izafilipiak

Książka: Paprochy
Markowska-Radziwiłowicz Ewa

1 osoba poleca ten tekst.

O powieści (ponad)pokoleniowej


Dawno nie przeżyłam tylu wzruszeń, i to przy tak krótkiej lekturze, jak przy "Paprochach". Oraz nie poczułam tak bardzo pozytywnej energii płynącej z książki w gruncie rzeczy bazującej na historiach raczej smutnych.

Wspomnienia Ewy Markowskiej-Radziwiłowicz to coś więcej niż kolekcja zdarzeń, więcej niż elementy autobiografii złożone w całość. To okruchy życia, które opisane zostały w taki sposób, że niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, wywołując fale skojarzeń, idących za nimi nastrojów, a także serie dręczących pytań. Narratorka opisuje tutaj w krótkich odcinkach najbardziej charakterystyczne dla pewnych okresów jej życia momenty i kreśli je w sposób tak lekki, tak przekonująco, że nawet czytelnik, który urodził się zbyt późno, by odczuć smaki PRL-u, będzie wiedział co najmniej, jakie zapachy się nad nim unosiły. Pozna głębię dylematów najpierw małej dziewczynki, potem dorastającej buntowniczki (choć w typie zupełnie innym od Anny R.), w końcu zdolnej studentki medycyny i praktykującej lekarki, aż wreszcie dojrzałej kobiety, której sytuacja zmienia się diametralnie nie tylko dzięki zmianie systemu politycznego, ale jeszcze bardziej w chwili, gdy galeria postaci wokół niej mocno się zawęża.

Do bardzo osobistego wątku dochodzą barwne opisy losów osób narratorce bliższych i dalszych. W ten sposób cienka książeczka nasączona została naprawdę bogatą treścią, która daje wiedzę, ale oprócz tego właśnie porusza i mobilizuje do wielu przemyśleń o naszym dzisiejszym życiu w kontekście walki, którą egzystencja była niegdyś. Różnice między „wówczas”, a „dziś” na pierwszy rzut oka wydają się przeogromne, ale gdy nasza refleksja podąży swoim torem nieco dalej, dochodzimy do wniosku, że dziś ta walka też ma miejsce, jedynie w trochę innej formie. To zaś, co zdecydowanie zdaje się różnić tamtą epokę od obecnej, to samotność, która w jakiś sposób stała się znamienna na tle dawnej zażyłości i ludzkiej solidarności. Wielu bowiem miało się wrogów za czasów „Jedynej”, ale takich przyjaciół, jak wtedy, pewnie nie będzie już nigdy…

Podziwiam więc Ewę Markowską-Radziwiłowicz za kilka rzeczy. Oczywiście za piękny, jędrny język, którym potrafi celnie i gładko opisywać historie każdego rodzaju. Po drugie, za odwagę, którą w tylu momentach się wykazała i dojrzałość, która skłaniała ją do podejmowania słusznych, ale często bardzo trudnych decyzji. Po trzecie, za szczerość, dzięki której dowiadujemy się o wielu sprawach, o których zwykle ludzie nie chcą mówić, w tym o słabościach autorki. I w końcu za to, że swoje pozytywne cechy i liczne umiejętności potrafiła wykorzystać do ubrania w słowa treści, które swą wymową wykraczają znacznie poza czas im przypisany i stają się na pewnych poziomach mocno uniwersalne. Natomiast na marginesie, bo już zupełnie osobiście, lubię ją za umiłowanie książek oraz Francji.

Chciałabym na zachętę przytoczyć jakiś ciekawy fragment powieści, ale kiedy zaczynam ją wertować, okazuje się, że musiałabym jednak zacytować ją całą. Pozostaję zatem pod wielkim wrażeniem niewielkiej książeczki, polecam ją gorąco, i życzyłabym sobie oraz wszystkim czytelnikom, by autorka "Paprochów" swoją odwagę, dojrzałość i talent systematycznie przekuwała na kolejne próby literackie!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4137
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: dansemacabre 06.05.2008 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie przeżyłam tylu ... | izafilipiak
Cieszę się, że tak Ci się spodobała ta książka. Pięknie o niej napisałaś. Liczyłem na to, że po mojej recenzji ktoś odkurzy te literackie paprochy :-)
Użytkownik: izafilipiak 07.05.2008 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że tak Ci się... | dansemacabre
Dziekuję! :) Dziękuję też za to, że wrzuciłam ten tytuł, dzięki Twojej wspaniałej recenzji, na swoją listę :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.05.2008 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie przeżyłam tylu ... | izafilipiak
Bardzo ładna recenzja - i gdybym wcześniej nie zainteresowała się tą książką za sprawą Jarka, z pewnością Ty przyczyniłabyś się do tego, że zacznę jej szukać.
Użytkownik: izafilipiak 08.05.2008 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ładna recenzja - i... | dot59Opiekun BiblioNETki
Jest mi szalenie miło. Dziękuję i życzę powodzenia w poszukiwaniach :)
Użytkownik: kot 11.05.2008 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie przeżyłam tylu ... | izafilipiak
Dziękuję za polecenie książki :) Zgadzam się, iż jej dużą siłą jest szczerość i autentyzm i to mnie w tej książce ujęło najbardziej. Mam tylko problem z jej sklasyfikowaniem. Czyta się ją jak wspomnienia, autobiografię. Mimowolnie wszystko biorę "na wiarę" i jako relacje z pierwszej reki, jak chociażby przejmującą relację z pobytu na berlińskim lotnisku w czasie stanu wojennego. A przecież nie wszystko jest prawdą. Autorka nie jest lekarką, ja przynajmniej nie znalazłam na ten temat żadnej informacji. A przecież medycyna to także ważny element tej książki, jak chociażby heroiczna decyzja by pozostać w zawodzie zamiast robić biznes w czasach transformacji. W sumie nie ma to większego znaczenia dla literackiej kreacji, liczy się efekt i odbiór dzieła przez czytelnika, ale mając do czynienia z książka tak silnie osadzoną w historii wolałabym wiedzieć co jest prawdą a co fikcją.
Użytkownik: torg 01.03.2009 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za polecenie ksi... | kot
Bez przesady. To nie jest powieść autobiograficzna, ani dziennik. Pani Ewa Radziwilowicz-Markowska, prywatnie jest żoną Janusza Radziwilowicza (tego od Czlowieka z marmuru oraz Czlowieka z zelaza An. Wajdy). Skończyla PWST na wydziale Rezyserii oraz Aktorskim.
A co sama mówi o sobie?

Zagrałam parę głównych ról w teatrze, ale nie jestem aktorką, wyreżyserowałam kilkanaście spektakli, ale nie jestem reżyserem, projektowałam scenografie i kostiumy, ale na pewno nie czuję się zawodowym scenografem. Prowadziłam galerię sztuki, i mimo, że to najprzyjemniejsze ze znanych mi zajęć, nie jestem marchandem. Tańczyłam w warszawskim Teatrze Wielkim, ale nigdy nie myślałam o sobie jako o tancerce klasycznej, tak jak i jako o kankanistce, kiedy machałam nogami w paryskim kabarecie. Zrobiłam kilka choreografii nie utożsamiając się z zawodem choreografa i prowadziłam szkołę baletową nie czując nauczycielem. Napisałam kilkadziesiąt odcinków telewizyjnego serialu, ale nie jestem scenarzystą, wychowałam też dwoje dzieci, choć nie jestem pedagogiem. Nie jestem też kucharką, ani sprzątaczką, mimo, że prawie codziennie zamiatam i gotuję. Ostatnio napisałam książkę. Nie jestem pisarzem. Kim jestem? Powtórzę za Stefanem Themersonem " na pewno nie żadnym rzeczownikiem, raczej czasownikiem."
Użytkownik: kot 05.03.2009 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Bez przesady. To nie jest... | torg
Moje drobne czepialstwo wynika z tego, że czytając książkę byłam przekonana, że mam do czynienia z powieścią autobiograficzną (i chyba nie ja jedyna, wnioskując z obu zamieszczonych w biblionetce recenzji, których autorzy potraktowali tę powieść jako wspomnienia pisarki). Oczywiście jest to mój „kłopot”, który nie powinien być zaliczany jako minus na rzecz autorki. Chyba wręcz przeciwnie, gdyż udało jej się wykreować rzecz bardzo poruszającą i autentyczną. I oczywiście nie ma większego sensu dociekać co jest prawdą, a co fikcją, choć nie ukrywam, ze w przypadku silnego kontekstu politycznego czy historycznego, lubię wiedzieć jednoznacznie z czym mam do czynienia.

Dziękuję za cytat, lubię wiedzieć coś więcej o pisarzach i ich życiu, a ten wiele mówi o autorce
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: