Dodany: 17.04.2008 18:21|Autor: gajda

Książka: Schiza
Grych Paulina

Kaskada wariactw


Brak większych perspektyw na życie i wegetowanie w domu z szarej płyty - taki obraz rzeczywistości wyłania się z introdukcji kolejnej powieści Pauliny Grych pod tytułem "Schiza".

Odbiorca, który po przeczytaniu kilkunastu stron spodziewa się frymuśnej legendy spisanej na ławce przed wejściem do klatki schodowej, bardzo się zawiedzie.

Odchodząc od znanego z debiutanckiej powieści „Numer zerowy” ironicznego, zjadliwego stylu, autorka posługując się gawędziarską narracją, snuje opowieść o życiowych wykolejeńcach, którzy usiłują znaleźć odłamki zwierciadła, przed którym przychodziło im się przeglądać każdego ranka.

Pozornie przeciętni ludzie, jakich możemy spotkać na co dzień, odkrywają przed nami tajemnice własnej alkowy. Zamieszkując szczecińskie sypialnie, w pewien sposób dystansują się od otaczającego ich świata.

Uczestnicy nadmorskiej schizy nie od razu demaskują życiowe pytajniki.

Histeryczna Diana wikła się w niezdrowe związki z ludźmi, co destabilizująco wpływa na jej mentalność. Symbiotyczna relacja z niedoszłym literatem Karolem, korzystny układ z sędziwym Niemcem, sprawiają, że Diana nie umie znaleźć w życiu właściwego miejsca. Najpewniej wiąże się z tym również nieobecność matki, która porzuciła ją w dzieciństwie, realizując swoje artystyczne fantazje.

Beata - kuma Diany, zaplątana w nić przywiązania do bliskich, wydaje się być niespełniona. Zamknięta w sobie dziewczyna z pokorną miną przyjmuje obelgi ze strony najbliższych. Czuje się niepotrzebna i odrzucona, a mimo to nie potrafi porzucić rodzinnego lokum. Dopiero spotkanie z pokrewną duszą - Markiem poprawi jej kondycję psychiczną.

Klasycznym męskim bohaterem literackim jest Marek. Jego samcza natura wyziera z każdego akapitu, który autorka poświęciła na zobrazowanie postaci. Były żołnierz, członek misji w Iraku, tracąc swoją krzepkość, popada w obłęd. Niegdyś atletyczny, butny młodzieniec, pod wpływem przykrej dolegliwości mizernieje i traci pewność siebie. Zamykając się w domu i nie korzystając z nowego pojazdu, który zamknął na cztery spusty w garażu, czuje się wyeliminowanym i uwierającym balastem. Pokrewne dusze spotkał na oddziale otwartym, gdzie szukał fachowej pomocy. Początkowo uważał terapię za infantylną i nieskuteczną, natomiast zauważywszy efekty działań psycholożki i gremium, zaczyna doceniać to, iż może im towarzyszyć w gruntownej odbudowie osobowości.

Henryk ma powikłaną naturę. Z jednej strony poznajemy go jako zimnego i nieczułego na krzywdę bliskich domowego kata, natomiast z drugiej - w jego postępowaniu dostrzegalne są ludzkie odruchy. Oczywiście metamorfoza umysłowości zachodzi po zrozumieniu błędów, jakie dotąd popełniał. Przyjacielem od serca jest Marek, który umiał go skutecznie ustawić do pionu. Kilka męskich rozmów sprawiło, że wujek Diany usiłował naprawić swoje błędy.

Najbardziej tajemniczą personą jest Janka vel Jenny - matka Diany. Wiekowa artystka, której zagubienie jest jedną z bardziej rozbudowanych tajemnic książki. Droga do poznania prawdy o zaginięciu staje się dla jej byłego kochanka - Henryka sprawą wielkiej wagi.

Szereg ewokacji, z których dowiadujemy się o niechlubnej drodze do kariery Jenny, jest poważnym źródłem wiedzy na temat życia bohaterki. Czyżby splugawiona przeszłość malarki wpłynęła na ocenę postaci w oczach jej córki, z którą nie widziała się przez blisko trzydzieści lat? Na szczęście Paulina Grych w swym pisarstwie jest szalenie obiektywna, zatem czytelnik może wydać własną ocenę zachowania Janki.

Inne pomniejsze postaci, jedynie dopełniają tę opartą na świetnym pomyśle opowieść. Koncentrując w opowieść o ludziach mieszkających w jednym ze szczecińskich mrówkowców, literatka zadaje cios kostniejącemu systemowi społecznych uwarunkowań. Gradacja przykrych przypowieści sprawia, że czytelnik zdaje sobie sprawę, że z pozoru banalne ludzkie dramaty, tracą na swej komiksowości. Ta opowieść uświadamia odbiorcy, że każdy z nich winien być traktowany w sposób jednostkowy. Pobieżna percepcja problemu może doprowadzić do mylnych wniosków. Pisząc o tym, namawia adresata do wnikliwej lektury, przedstawiając wielowątkową historię, która kipi od emocjonalnych nawarstwień.

Szczecińska pisarka ośmiesza strukturę masowej zwyczajowości. Ulubiony serial rodziny Beaty co wieczór przyciąga ich przed odbiornik telewizyjny. Nieustające zachwyty i rozwodzenie się nad perypetiami Mostowiaków irytują dziewczynę. Niestety sięgając po ambitną pozycję z kanonu dzieł literatury światowej, bohaterka narażona jest na prostackie docinki ze strony jej szwagra - domowego troglodyty.

Ta typowa polska rodzina jest syntezą wszystkich przywar naszych rodaków. W powieści odnajdziemy więcej takich typowych zachowań, które mimo iż dotyczą każdego z nas, w literaturze bywają przemilczane. Paulina Grych posuwa się o krok dalej- z pozoru typowych odruchów polskiej społeczności zadaje cios schizofrenii kulturowej i społecznej.

Zanurzenie w labiryntowej, rozległej interpretacyjnie opowiastce uświadomi nam, że również cierpimy na tytułową schizę, która może się stać prawdziwie narodową, a przy tym jakże potrzebną, słabostką Polaków.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3614
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: dansemacabre 18.04.2008 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Brak większych perspektyw... | gajda
Fajny dwugłos recenzencki stworzyliśmy, Paulina Grych powinna być zadowolona :-) Ty napisałeś lepszy tekst :-)
Użytkownik: Moni 18.04.2008 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Brak większych perspektyw... | gajda
"Uczestnicy nadmorskiej schizy" - Nadmorskiej?? W Szczecinie? Naprawde tak myslisz? Czy moze akcja toczy sie jeszcze gdzies indziej? Szczecin NIE lezy przeciez nad morzem! Dla niektorych z innych czesci Polski to jest czasami nie do pojecia, bo znajoma z Tarnowa napisala mi przed wielu laty, ze zazdrosci mi studiowania w Szczecinie, gdyz moge "miedy wykladami wyskoczyc na baltycka plaze", a kumpel z Lodzi, ze jak przyjedzie w odwiedziny to koniecznie pojdziemy "na spacerek nad morze". Dlatego powtarzalam, powtarzam i powtarzac bede, ze Szczecin NIE lezy nad morzem. :-)
Użytkownik: dansemacabre 18.04.2008 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Uczestnicy nadmorsk... | Moni
Hehe, nie zauważyłem tego :-) Faktem jest, że wielu Polaków myśli, iż Szczecin to nadmorskie miasto. Z ręcznikiem to można tam się iść potaplać najwyżej w brudnej Odrze, ewentualnie w jakimś jeziorze, np. Głębokim, a nad morze... prawie dwie godziny busem :-)
Użytkownik: gajda 18.04.2008 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: "Uczestnicy nadmorsk... | Moni
Tak, masz rację. Powinienem wstydzić się podwójnie, bo Szczecin odwiedzam co roku i zawsze narzekam, że nie mogę spokojnie iść na plażę, bo do Bałtyku mimo wszystko jeszcze daleko.:-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: