Dodany: 13.02.2014 10:13|Autor: literatkakawy

Książka: Ciemno, prawie noc
Bator Joanna

1 osoba poleca ten tekst.

"Ciemno, prawie noc"


Wałbrzych, malowniczo położone w Sudetach miasto słynące z bajkowego zamku Książ. Chyba nikt nie spodziewałby się, że to tak popularne wśród turystów miejsce może stać się siedliskiem zła, a zachodzące tam zjawiska będą kryć w sobie niejedną tajemnicę. Okazuje się jednak, że pewnego dnia w mieście zaczynają ginąć dzieci. Rozpływają się we mgle i ani one, ani domniemani porywacze nie dają żadnego znaku życia. Sytuacja intryguje Alicję Tabor, warszawską reporterkę, która postanawia przybyć do Wałbrzycha i opisać owe wydarzenia. Tak się składa, że jest to miejsce wyjątkowo bliskie jej sercu. Tam się urodziła i wychowała, wciąż znajduje się tam dom, w którym mieszkała wraz z rodziną. Tam również rozegrały się największe dramaty jej życia, wydarzenia, o których czasem wolałaby nie pamiętać. Szybko okazuje się, że ten powrót w rodzinne strony będzie nieść ze sobą nie tylko wyjaśnienie sprawy zaginionych dzieci, lecz również odkrycie rodzinnej tajemnicy, która ściśle wiąże się z magicznym zamkiem Książ i zagadką zamieszkującej go niegdyś księżnej Daisy.

Każdy tak pobieżny zarys fabuły "Ciemno, prawie noc" może wprowadzić niezorientowanego czytelnika w błąd. Zaginione dzieci? Tajemnice? Zamek? Rozwiązywanie zagadek? Ależ przecież to musi być kryminał! No tak, tylko czy kryminał zyskałby uznanie w oczach szanownego jury, które zdecydowało się w roku 2013 właśnie tej powieści Joanny Bator przyznać Nagrodę Nike? Raczej nie. Kryminały, chociażby nie wiem jak były fascynujące, wciąż nie cieszą się popularnością w przypadku tak prestiżowych nagród (ciekawe, dlaczego?). Czym jest więc ta powieść?

Bator to kobieta sprytna. Udało jej się zręcznie połączyć napędzający akcję wątek kryminalny z wnikliwą obserwacją polskiego społeczeństwa, a w szczególności jego mrocznej strony, co zresztą zwiastuje już sam tytuł. W sportretowanym na kartach powieści mieście nie znajdziemy zbyt wielu szczęśliwych rodzin, roi się tutaj za to od różnego rodzaju degeneracji i panuje wszechogarniający smutek. Okolice zamieszkują ledwie wiążące koniec z końcem patologiczne rodziny, ludzie doświadczeni przez los, pozbawieni nadziei na lepsze jutro. Pojawiają się tutaj prorocy (również i fałszywi), na forum internetowym ludzie sączą jad, a jedynymi osobami zachowującymi zdrowy rozsądek wydają się szalone kociary. Nie przez przypadek miejscem, w którym rozgrywa się akcja tej książki, jest właśnie Wałbrzych. Na mieście tym piętno odciska nie tylko górujący nad okolicą zamek, ale i szersza historia tej niegdyś niemieckiej miejscowości, którą po II wojnie światowej przymusowo zaludnili przybysze ze wschodnich rubieży kraju. A jeśli tego byłoby komuś mało, pojawiają się jeszcze Cyganie, opresyjny Kościół, osoba, która poddała się zmianie płci, samobójstwa, choroba psychiczna oraz martwe koty.

Na myśl nasuwa się pytanie – czy nie za dużo zła i problemów społecznych czai się na kartach tej jednej książki? No cóż, jeśli spojrzymy na tekst jako na pewnego rodzaju panoramę ciemnej strony polskiego społeczeństwa, myślę, że ma to jakiś sens. Jednak w trakcie lektury kilkakrotnie odniosłam wrażenie, że autorka przed rozpoczęciem pisania sporządziła długą listę problemów i w czasie pracy nad tekstem sukcesywnie je odhaczała, dopasowując do siebie kolejne elementy układanki i tworząc w rezultacie spójną całość. Warto bowiem dodać, że wszystko ma tutaj ręce i nogi, wszystko jest ze sobą powiązane. Za utrzymanie w ryzach tak dużej liczby wątków zdecydowanie należy się pisarce pochwała.

Czy "Ciemno, prawie noc" zasłużyło na Nike? Prawdopodobnie był to jeden z lepszych wśród możliwych wyborów. Powieść jest ciekawa i zadziwiająco przystępna, czym, podobnie jak konkurencyjna "Morfina" Szczepana Twardocha, zyskała sobie sympatię również tych czytelników, którzy raczej stronią od literatury trudnej (np. eseistyki). Pod względem językowym całość prezentuje się całkiem przyzwoicie, pojawia się intrygujący element w postaci imitacji języka, z jakim spotykamy się na internetowych forach (chociaż myślę, że i tak autorka go nieco wygładziła). Mimo całkiem sporego ładunku negatywnego, powieść czyta się przyjemnie, a wątek kryminalny sprawia, że trudno się od niej oderwać. Podobnie jak "Morfina", nie reprezentuje ona jednak żadnych szczególnych wartości literackich, nie znajdziemy na jej kartach nic przełomowego. Wydaje się nawet nieco bardziej zachowawcza niż konkurentka, w której autor bawił się narracją. Czym w takim razie Bator wyprzedziła Twardocha? Być może złożonością tematu, lepiej poprowadzonymi wątkami, w których widać dojrzałość i doświadczenie pisarki. "Morfina" jest szalona, "Ciemno, prawie noc" – bliższe powieści w najbardziej tradycyjnej formie.

Czy warto sięgnąć po laureatkę ostatniej edycji Nike? Myślę, że tak. I nawet jeśli powieść was nie zachwyci, czas przeznaczony na jej lekturę raczej nie będzie zmarnowany.


[Tekst opublikowałam wcześniej na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1637
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: BardMirMił 13.02.2014 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Wałbrzych, malowniczo poł... | literatkakawy
Obowiązkowa książka do przeczytania! Również polecam!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: