Dodany: 07.02.2014 22:37|Autor: AnnRK

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dojczland
Stasiuk Andrzej

2 osoby polecają ten tekst.

Wędrowny gastarbajter


Podróże z Andrzejem Stasiukiem są niezmiennie fascynujące. To wyprawy nie tylko w przestrzeni, ale także w czasie (za pomocą wspomnień autora i cudzych opowieści, napotkanych reliktów przeszłości, epok zatrzymanych w bocznych uliczkach, prowincjonalnych miasteczkach). To mijane krajobrazy, zapamiętane twarze, pociągi skądś dokądś i drogi donikąd. Tętniące życiem miasta i uśpione wsie. Dobre hotele, podejrzane knajpy, księgarnie, dworce. Zwykli ludzie o niezwykłych życiorysach. Historia odciśnięta na architektonicznych konstrukcjach dzieł ludzkich rąk i tworach matki natury. To gawędy snute nad jimem beamem, podczas gdy krajobraz wciąż się zmienia. I tylko refleksyjny nastrój pozostaje ten sam, bez względu na to, czy za plecami mamy gęsty karpacki las, czy zapadłe bałkańskie miasteczko, czy gwarne frankfurckie lotnisko.

"Świat pełen jest szczegółów, od których zaczynają się historie" - pisał Andrzej Stasiuk w "Dukli". "To był mój niemiecki początek. Samotność, Enerde, skini, pijaństwo, literatura i Holokaust. Do Niemiec nie można pojechać bezkarnie"[1] - stwierdza w "Dojczlandzie", przesiąkniętej historyczną pretensją opowieści wędrownego gastarbajtera. W tej książce Stasiuk-wędrowiec to Stasiuk-pisarz. Do Niemiec jeździ głównie po to, by promować siebie, swoją twórczość. ("Zabawiam publiczność i rano wlokę się na dworzec"[2]). Płacą, więc jeździ, choć odniosłam wrażenie, że chętnie znalazłby się zupełnie gdzie indziej. Ale jeździ dalej, odhaczając na niemieckiej mapie kolejne punkty. "Dojczland" jest zapisem tej podróży, a może tylko (aż?) zbiorem refleksji, które jej towarzyszą, tej wyprawie łączącej w sobie dziesiątki miast, hoteli i knajp, niezliczone godziny spędzane na dworcach i w pociągach. Wszystko to zlewa się w całość, z której pamięć co jakiś czas wyciąga anegdotę, jakiś opis, zdarzenie, co do którego brak pewności, czy miało miejsce w tej właśnie miejscowości. I może w ogóle nie podczas tego wyjazdu, a zupełnie innego? Nieważne. Jim beam wsiąka w organizm, a jakie znaczenie ma to, w którym hotelu leczyło się kaca?

"Zawsze wolałem czytać o zabytkach niż je zwiedzać. W zwiedzaniu jest jakiś przymus podziwu, zainteresowania, jakaś obłuda. Czasami ktoś pokazuje mi coś z dumą, a ja czuję się jak oszust, bo kiwam głową, ale nic mnie nie obchodzi jakaś wieża, brama, zamek oraz reszta tych cudów"[3]. "Dojczland" nie jest więc przewodnikiem po niemieckim dorobku, raczej garścią refleksji, które jak burza przychodzą i odchodzą, robiąc przy tym sporo hałasu, bo niekoniecznie każdy je przyjmie jak swoje. Stasiuk patrzy na niemieckiego sąsiada przez pryzmat historii, a ta w palecie barw bliższa jest krwawej czerwieni niż optymistycznym odcieniom różu.

"Nie da się na trzeźwo pojechać z Polski do Niemiec. Nie oszukujmy się. To jednak jest trauma. W równym stopniu dotyka specjalistów od uprawy szparagów i pisarzy. Nie da się do Niemiec pojechać na luzie. Jak do, powiedzmy, Monako, Portugalii albo na Węgry. Jazda do Niemiec to jest psychoanaliza"[4]. Historia podróży po tym kraju to historia nieustannego pijaństwa, ciągłego ruchu, krótkich drzemek, pospiesznych pryszniców. Kaca, kawy, spotkań z czytelnikami, kolacji. Całość tonie w oparach whiskey, jakby bez niej wizerunek wędrownego pisarza-outsidera miał być niepełny.

Można poczuć atmosferę "Dojczlandu", ale można też tę książkę zbyć wzruszeniem ramion. Skrytykować za chaos myśli, mdlący zapach alkoholu, pośpiech, urwane wątki. Niejednego znudzi, niejednego odrzuci, niejeden stwierdzi, że opowiada ona o niczym. Proza Stasiuka ma to do siebie, że zatrzymuje się w niej atmosfera chwili. Nie opowiesz znajomym fabuły, bo trudno ci będzie odegrać emocje zawarte między jedną a drugą sceną. Podróż pisarza po Niemczech jest jak niekończąca się impreza, na której końcu ze strzępów próbujesz złożyć spójną całość, a gdy ci się to nie udaje, uzupełniasz zapamiętane kadry refleksjami, które one wywołują. Mówisz: a pamiętasz, jak w tamtym hotelu... i zawieszasz głos, bo nie jesteś pewien, o którym hotelu mówisz. W końcu dochodzisz do wniosku, że to kompletnie nieważne, bo wszystko, o czym chcesz opowiedzieć, mogło się zdarzyć właściwie gdziekolwiek i kiedykolwiek. Opowiadasz więc dalej ze świadomością, że być może splotłeś tę historię z zupełnie inną, która wydarzyła się może wcześniej, może później, ale i to nie ma znaczenia.

Trudno tę książkę polecać, trudno odradzać. Andrzej Stasiuk nie pisze dla wszystkich, czasami mam wrażenie, że nie pisze dla nikogo, jakby przelewał myśli na papier i tylko przy okazji udostępniał je innym. Jego specyficzny, nieco refleksyjny, trochę gawędziarski styl sprawdza się przy butelce wina, szklance whiskey wypitej przy barze. Przez kłęby dymu ledwie widać salę. Z głośników sączy się niezbyt głośna muzyka. Barman poleruje szkło, łowiąc strzępki rozmów. A Stasiuk...

Stasiuk opowiada.


---
[1] Andrzej Stasiuk, "Dojczland", Wydawnictwo Czarne, 2007, s. 17.
[2] Tamże, s. 28.
[3] Tamże, s. 12.
[4] Tamże, s. 27.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3622
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: Klosterkeller 12.02.2014 17:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Podróże z Andrzejem Stasi... | AnnRK
Ta recenzją mnie przekonałaś. Spróbuję jeszcze raz "podejść" do Stasiuka.
Użytkownik: AnnRK 12.02.2014 18:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta recenzją mnie przekona... | Klosterkeller
Może źle zaczęłaś? Stasiuk Stasiukowi nierówny. Czytałaś "Opowieści galicyjskie"?
Użytkownik: Klosterkeller 02.03.2014 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Może źle zaczęłaś? Stasiu... | AnnRK
Nie, tej nie. Kiedyś do niego wrócę. Na razie znów zaczytuję się w literaturze destrukcyjnej - tak nazywam książki o narkomanach, pijakach, w ogóle... różnych -holikach. :-)
Użytkownik: lutek01 02.03.2014 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, tej nie. Kiedyś do n... | Klosterkeller
Stasiuk jeździ po całych Niemczech, popija ciekawe trunki i bredzi. Pasuje jak ulał...
Użytkownik: Klosterkeller 04.03.2014 07:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Stasiuk jeździ po całych ... | lutek01
:-) :-) :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: